Andrzej Stelmach: Z taką liczbą błędów nie mamy szans w PlusLidze

Delecta Bydgoszcz jest kolejnym zespołem, który sprowadził na ziemię siatkarzy Wkręt-metu AZS Częstochowa. W pierwszych dwóch partiach częstochowianie byli wręcz statystami.

Częstochowianie w dziesiątej serii spotkań PlusLigi doznali już dziewiątej porażki. Tym razem miejsce w szeregu pokazali Akademikom gracze Delecty Bydgoszcz. Bydgoszczanie wygrali 3:1, a różnica klas dzieląca oba zespoły była niezwykle widoczna w pierwszych dwóch odsłonach. Pełniący obowiązki kapitana częstochowskiej ekipy Andrzej Stelmach nie przebierał w słowach i bardzo dosadnie ocenił to, co działo się na parkiecie. - Można powiedzieć, że w tym czwartym secie dopisało nam szczęście. Musimy pracować nad tym, by utrzymać równy poziom i jeśli gramy dobrze, to utrzymywać to dłużej. Pierwsze dwa sety były dramatyczne z naszej strony. Graliśmy słabo, dużo błędów własnych i w ten sposób nie ma opcji, by wygrać cokolwiek w PlusLidze. Robiąc dziesięć błędów w secie nie ma szans wygrać z kimkolwiek. A tak właśnie wyglądało to na początku - dodawał kapitan Akademików.

Największą bolączką częstochowian pozostaje przyjęcie. Wszelkie braki gospodarzy w tym elemencie siatkarskiego rzemiosła obnażył szczególnie Stephane Antiga. - Mamy problemy z przyjęciem zagrywki i to jest pewnego rodzaju łańcuszek. Powoduje to gorsze rozegranie i problemy w ataku. Przede wszystkim w naszym zespole musi być lepsze podejście do gry. Musimy unikać prostych błędów, bo z tak doświadczonymi zespołami, jak Delecta będzie nam ciężko nawiązać walkę. Spójrzmy na trzeciego seta. Popełniliśmy tylko cztery błędy i set zakończył się dla nas korzystnie. Bardzo ciekawa mogła też być końcówka w tej czwartej partii. Szkoda, że nie zaryzykowaliśmy, bo mieliśmy piłkę na remis. Bydgoszczanie dowieźli tym samym zwycięstwo do końca - dodaje doświadczony rozgrywający.

Kibice w hali na Zawodziu jeszcze nie byli świadkami zwycięstwa AZS-u
Kibice w hali na Zawodziu jeszcze nie byli świadkami zwycięstwa AZS-u

Nowa, niezwykle nowoczesna hala przy ulicy Żużlowej nadal pozostaje dla częstochowian zaczarowana. W pierwszej części rozgrywek podopieczni Marka Kardosa punkty zdobywali tylko i wyłącznie na wyjazdach. W dodatku z rywalami ze ścisłej czołówki rozgrywek, które naszpikowane są gwiazdami europejskiego formatu. - Nie możemy zdobyć punktów w Częstochowie i przełamać się na wyjeździe. W Rzeszowie i Kędzierzynie wszystko wyglądało dobrze, ale to jeszcze za mało. Myślę, że mecz ze Skrą Bełchatów u nas mógł się podobać. Mecz z Jastrzębskim wysoko przegrany. Zbliża się jednak druga runda i liczymy, że w niej zdobędziemy jak najwięcej punktów. Szczególnie z takimi zespołami, jak Indykpol Olsztyn, Effector Kielce, czy Politechnika Warszawska, z którymi straciliśmy punkty - zauważa Stelmach.

Dwa kolejne pojedynki będą rzeczywiście kluczowe dla Akademików. W przyszły piątek w blasku telewizyjnych kamer częstochowianie podejmą na własnym parkiecie Indykpol AZS Olsztyn, a później zespół uda się na spotkanie z Effectorem Kielce. Jeśli częstochowianie myślą o odbiciu się od dna i opuszczeniu ostatniej pozycji w tabeli, muszą wreszcie zacząć zdobywać punkty. - Jeśli myślimy o tym, by nie zająć ostatniego miejsca w tabeli, to musimy wygrać te mecze. Jeśli zwyciężymy, to opuścimy ostatnie miejsce. O to właśnie nam chodzi - kończy Andrzej Stelmach.

Komentarze (0)