Stare porzekadło się nie sprawdziło - relacja z meczu RCS Czarni Radom - MKS Banimex Będzin

Czarni Radom prowadzili już 2:0, ale ostatecznie pokonali MKS Będzin dopiero po tie-breaku. Można nawet powiedzieć, że przy odrobinie szczęścia podopieczni Rafała Legienia mogli wygrać ten mecz 3:1.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Na początku premierowej odsłony trwała wyrównana walka. Po bloku na Mateuszu Zarankiewiczu prowadzenie Czarnych wzrosło do trzech punktów (9:6), więc o czas poprosił trener MKS-u, Rafał Legień. Po powrocie na parkiet tym samym elementem Maciej Kałasz i Robert Prygiel zwiększyli przewagę do czterech "oczek", a gdy w polu zagrywki pojawił się Bartłomiej Neroj, gospodarze "odskoczyli" na taką różnicę, że losy tej części były już niemal przesądzone. Gdy mocny serwis posłał Prygiel, a przechodzącą piłkę z "zimną krwią" skończył Marcin Kocik, nikt nie miał już co do tego żadnych wątpliwości.

Otwarcie trzech kolejnych setów wyglądało bardzo podobnie - gospodarze popełniali kilka prostych błędów, co skrzętnie wykorzystywali rywale. W drugiej partii prowadzenie MKS-u wynosiło już sześć punktów (8:14). Bohaterem kolejnej partii znów został Neroj. Kilka chwil później pojawił się w polu zagrywki i w dużej mierze dzięki niemu RCS zniwelował straty do jednego "oczka". Tomasz Tomczyk wyrzucił piłkę w aut i był już remis 20:20. Czarni pierwszą przewagę w tym secie zdobyli w samej końcówce (23:22), co w zupełności wystarczyło do zwycięstwa w grze na przewagi.

Niespodziewanie kolejne dwie części padły łupem gości. Wydawało się, że radomianie pójdą za ciosem i nie pozostawią żadnych wątpliwości. Dali się jednak rozegrać przeciwnikom. Świetnie funkcjonował blok będzinian. Gdy Sławomir Szczygieł zaatakował na 16:10 w trzeciej odsłonie, a kilkanaście minut później jego zespół wyprowadził trzy kontrataki, było już niemal jasne, że o końcowym rezultacie zadecyduje tie-break. Trzeba jednak przyznać, iż pojedynczy blok Janusza Gałązki oraz uderzenie Kocika ze skrzydła dały radomianom remis 19:19.

Gospodarze nie pozwolili MKS-owi na zbyt wiele i z animuszem rozpoczęli decydującą rozgrywkę. Serwis Neroja znów odrzucił przyjezdnych od siatki, co pozwoliło Czarnym prowadzić 4:0. Po zmianie stron przewaga beniaminka stopniała, choć wciąż utrzymywał się jeden, dwa punkty różnicy na korzyść podopiecznych Wojciecha Stępnia. Jakub Wachnik, wybrany MVP spotkania, posłał na drugą stronę siatki zagrywkę nie do przyjęcia. Piątkowy pojedynek zakończył zbiciem ze środka Gałązka.

Mało brakowało, a to spotkanie... w ogóle mogłoby nie dojść do skutku! Do Radomia nie dotarli bowiem sędziowie wyznaczeni na to starcie. Prowadzili je miejscowi arbitrzy, wyznaczeni pierwotnie, jak to zwykle bywa, do pracy na liniach oraz przy stoliku sędziowskim. Na takie rozstrzygnięcie niespodziewanej sytuacji przystał klub z Będzina. Dwaj sędziowie bardzo dobrze poradzili sobie... bez pomocy liniowych.

Czarni Radom - MKS Banimex Będzin 3:2 (25:17, 27:25, 17:25, 23:25, 15:13).

Czarni: Neroj, Wachnik, Gałązka, Prygiel, Kocik, Kałasz, Filipowicz (libero) oraz Pszenny (libero), Gonciarz, Gutkowski

Banimex:
Kantor, Zarankiewicz, Sacharewicz, Wójtowicz, Szczygieł, D. Syguła, Głód (libero) oraz Tomczyk, Zborowski, Soroka, M. Syguła.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×