Musimy się znaleźć w play-offach - rozmowa z Bartoszem Gawryszewskim, środkowym Lotosu Trefla Gdańsk

- Ten, kto zagląda w tabelę, może policzyć sobie punkty i zobaczyć, że zostało nam jeszcze dużo do ugrania - powiedział w rozmowie z naszym portalem jeden z ojców zwycięstwa Trefla nad Wkręt-metem.

Maciej Szeniawski: Trzy miesiące po rozpoczęciu sezonu udało wam się w końcu wygrać mecz przed własną publicznością. Ulżyło wam z tego powodu?

Bartosz Gawryszewski: Tak, na pewno. Muszę przyznać, że bardzo obawialiśmy  się tego spotkania. Mieliśmy przecież dość długą przerwę, bo swoje ostatnie spotkanie rozegraliśmy 22 grudnia. To naprawdę jest sporo czasu i wytrąca to z rytmu meczowego. Zwycięstwo z AZS-em więc bardzo cieszy. Całe szczęście, że w porę się obudziliśmy. Był to dla nas ostatni gwizdek, żeby to uczynić. Udało się i przełamaliśmy tę nieszczęsną serię porażek u siebie.

Pan, jako zawodnik, który wcześniej grał w czołowych polskich klubach, chyba nie przywykł do zmagania się z problemem w postaci niemocy drużyny w spotkaniach we własnej hali?

- Zgadza się, była to dla mnie na pewno nowa sytuacja, nowe doświadczenie. Aczkolwiek uważam, że każda zmiana działa na dobre, uczy pokory i pozwala to siatkarskie rzemiosło poznać także od innej strony. Nie przywykłem do tego typu sytuacji, ale cieszę się, że pomogłem zespołowi przełamać tę złą passę.

O ile pierwsze porażki na własnym parkiecie mogliście jeszcze usprawiedliwiać brakiem zgrania, to np. przegrana potyczka z podobnie nową co wy drużyną z Kielc na pewno była dla wszystkich w klubie trudnym do wytłumaczenia wynikiem.

- Wytłumaczeniem tej sytuacji może być tylko i wyłącznie nasza zła postawa. To już jest jednak przeszłość, zostawiamy to za nami. W tej chwili sytuacja jest jasna: musimy wygrać nadchodzące spotkania z drużynami w naszym zasięgu i awansować do play-offów. W tej chwili wszystko jest w naszych rękach. Nie ma takich spotkań, gdzie musimy czekać do końca na wyniki innych drużyn. Mamy przed sobą starcia z Effectorem Kielce, Politechniką, AZS-em Olsztyn. To są potyczki, w których musimy punktować.

[b]

Starcie z AZS Częstochowa stanowiło dla was kolejny test. Tym razem zdaliście go czwórkę. O uzyskanie dobrej oceny było jednak niezwykle ciężko.[/b]

- Tak, bo dopiero w trzeciej partii zaczęliśmy realizować założenia taktyczne, to, co ćwiczyliśmy wcześniej. Cieszy to, że potrafiliśmy się podnieść. To jest na pewno dobry znak. Po wielu porażkach, spotkaniach przegranych po 0:3, udało nam się w końcu wygrać u siebie. Choć z częstochowianami byliśmy już dwa sety z tyłu, to do końca trzymaliśmy twarde warunki i rywal w końcu nie wytrzymał, pękł.

AZS Częstochowa, choć jest znaczącym ośrodkiem na siatkarskiej mapie Polski, w tym sezonie zamyka ligową tabelę. Mimo to potrafi w większości spotkań skutecznie kąsać swojego przeciwnika. Was również solidnie postraszyła.

- Liga pokazuje dobitnie, że każdy może wygrać z każdym. Pamiętajmy, że Wkręt-met AZS wygrał z Resovią, i to na dodatek grając na wyjeździe. Można więc powiedzieć, że w tym sezonie w PlusLidze nie ma łatwych meczów. Nie można do żadnego spotkania podchodzić na pół gwizdka. Każda drużyna, jeśli da jej się pograć, będzie walczyć o pełną pulę punktów. Nie ma więc mowy o jakimkolwiek odpuszczaniu.

W swojej dotychczasowej karierze miał pan okazję poznać drużynę spod Jasnej Góry od środka. Jak więc porównałby pan obecną drużynę AZS-u z tamtą, w której występował pan w latach 2004-2007?

- To były zupełnie inne czasy. Przede wszystkim inna gra. Uważam, że przez te kilka lat siatkówka zmieniła się nie do poznania. Tamta drużyna, w której grałem, była kompletnie inna. Mieliśmy inne cele, graliśmy przecież o medale. Nie będę więc porównywał. Powiem tylko, że do Częstochowy mam wielki sentyment. Tam zaczęła się moja prawdziwa przygoda z PlusLigą. Na pewno zawsze wracam tam z uśmiechem na twarzy.

Znakiem rozpoznawczym AZS-u zawsze było promowanie młodzieży. Tak jest i teraz. Czy któryś z obecnych częstochowskich "młodych wilków" wywarł na panu szczególne wrażenie swoją grą?

- Na pewno w AZS-ie jest kilku zawodników, którzy przykuwają uwagę. Mogę do nich zaliczyć przede wszystkim środkowego Srecko Lisinaca. Jest on bardzo perspektywicznym graczem, który już teraz prezentuje wysoki poziom. Trzeba przyznać, że wszystko jest w rękach tych młodych chłopców. Jeśli będą oni naprawdę solidnie pracować, to może ich w PlusLidze czekać wielka przyszłość.

Jeśli chodzi o was, to dwa razy w tym sezonie wydawaliście się już łapać wiatr w żagle. Po każdym z waszych cennych zwycięstw przychodziła jednak bolesna porażka. Będziecie teraz chcieli zrealizować powiedzenie "do trzech razy sztuka" i wygraną z Wkręt-metem AZS rozpocząć serię zwycięstw?

- Zarówno ze swojej strony, jak i ze strony drużyny mogę powiedzieć, że zrobimy wszystko, żeby tak było. Zostawimy pełno zdrowia na boisku. Pot będzie się lał strumieniami.

Bartosz Gawryszewski przyznaje, że zrobi wszystko, by Trefl zaczął wygrywać seryjnie
Bartosz Gawryszewski przyznaje, że zrobi wszystko, by Trefl zaczął wygrywać seryjnie

W najbliższym starciu zmierzycie się z Effectorem. Podejdziecie do tego spotkania jak do każdej innej ligowej potyczki, czy będziecie dodatkowo zmobilizowani chęcią odegrania się za listopadową porażkę u siebie?

- Na pewno to Effector przystąpi do tego spotkania w roli faworyta. Oni dotychczas wygrali z nami dwa mecze - jedno w sezonie przygotowawczym, drugie już w lidze. Motywacja, żeby ich w końcu pokonać jest więc duża. Chcemy udowodnić, że z Effectorem też potrafimy wygrywać.

Do końca sezonu zasadniczego zostały jeszcze do rozegrania 4 mecze. Postawiono przed wami jakiś plan minimum na te spotkania?

- Tak, oczywiście - musimy się znaleźć w play-offach. To jest absolutne minimum. Mamy jednak szansę być jeszcze troszkę wyżej. Ten, kto zagląda czasem w tabelę, może policzyć sobie punkty i zobaczyć, że zostało nam jeszcze dużo do ugrania.

Skoro poznaliśmy już cel drużyny na ten sezon, to proszę jeszcze na koniec opowiedzieć o swoich celach indywidualnych na 2013 rok.

- Chcę uzyskać maksymalnie wysokie miejsce w tym sezonie. To jest dla mnie cel, na którym się skupiam. Nie mam żadnych innych.

Źródło artykułu: