Gospodarze rozpoczęli spotkanie bardzo usztywnieni. Mieli problem z dokładnym przyjęciem, a także z komunikacją na boisku, wskutek czego tracili kolejne punkty i na pierwszej przerwie technicznej przegrywali 5:8. W następnych akcjach gdańszczanie radzili sobie już jednak coraz lepiej. Po zepsutym ataku Grzegorza Boćka był już remis 9:9. Od tego momentu spotkanie stało się niezwykle wyrównane i żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć na więcej niż dwa oczka. Na skuteczne ataki Mateusza Miki udanie odpowiadał Bociek. Po mocnym zbiciu tego drugiego było 20:19 dla AZS-u. Głównie dzięki ostrej zagrywce, podopieczni Marka Kardosa nie dali się już w premierowej partii dogonić i zapisali ją na swoją korzyść.
Na starcie drugiej odsłony Trefl prezentował się dość przyzwoicie. Dzięki udanemu atakowi Mattiego Hietanena prowadził 4:3. Problemy podopiecznych Dariusza Luksa zaczęły się od stanu 7:7. Stracili oni wówczas trzy punkty z rzędu i tym samym kontakt z rywalem. Gospodarze wyglądali coraz gorzej i mieli problemy z motywacją. Brakowało zawodnika, który potrafiłby porwać drużynę do walki. Częstochowianie natomiast nadal grali efektywną i zarazem efektowną siatkówkę, dzięki czemu na drugiej przerwie technicznej mieli cztery oczka przewagi. Taki dystans utrzymali już do końca tego seta, przez co w całym meczu było już 2:0 dla nich.
Gdańszczanie w porę zorientowali się, że wali im się grunt pod nogami i na starcie trzeciej partii zaprezentowali w końcu siatkówkę na poziomie. Po asie serwisowym Grzegorza Łomacza było 7:3. Chwilę później zablokowany został Dawid Murek i Lotos odskoczył na pięć oczek. Trener Kardos próbował ratować sytuację swojego zespołu zmianami, lecz gospodarze kontynuowali dobrą grę i na drugiej przerwie technicznej demolowali AZS 16:4. Przyjezdni, choć w poprzednich setach prezentowali się ze świetnej strony, nagle utknęli w marazmie. Aby nadal liczyć się w tym meczu, musieli jak najszybciej zapomnieć o tej fatalnej dla nich partii.
Treflowi udało się pójść za ciosem i następną odsłonę także rozpoczął on od prowadzenia, choć tym razem trochę skromniejszego. Dobre zawody rozgrywał Mika, który kończył większość swoich ataków. Wtórował mu Wojciech Żaliński, dzięki czemu Lotos był od jakiegoś czasu trudny do zatrzymania. Choć w pewnym momencie na tablicy świetlnej widniał bezpieczny dla gdańszczan wynik 16:10, to nagle zrobiło się dość nerwowo. AZS podkręcił trochę tempo i doszedł gospodarzy na trzy oczka. Na więcej częstochowian w tym secie już jednak nie było stać i do wyłonienia zwycięzcy w całym meczu potrzebny był tie-break.
W decydującej partii lepiej wystartowali gospodarze, którzy szybko odskoczyli na dwa punkty (3:1). AZS nie miał zamiaru się jednak poddawać i dobrą grą w bloku doprowadził do remisu 4:4. Przy zmianie stron ponownie na czele był Trefl. Mimo to, Wkręt-met nie dawał za wygraną i po zatrzymaniu ataku Pawła Mikołajczaka zrobiło się 10:11. Ostatecznie, dzięki zagrywkom Żalińskiego, lepsi okazali się gdańszczanie, którzy mogli tym samym cieszyć się z premierowego zwycięstwa przed własną publicznością w tym sezonie.
Lotos Trefl Gdańsk - Wkręt-met AZS Częstochowa 3:2 (21:25, 21:25, 25:10, 25:18, 15:11)
Trefl: Hietanen, Łomacz, Gawryszewski, Kaźmierczak, Mika, Żaliński, Rusek (libero) oraz Mikołajczak, Szczurek, Kamiński
AZS: Hunek, Lisinac, Murek, Hebda, Bociek, Janusz, Bik (libero) oraz Kaczyński, Stelmach, Wdowiak, Szlubowski, Marcyniak
MVP: Żaliński