Gospodarze spotkanie z częstochowskim Wkręt-met AZS-em rozpoczęli z kolejnymi zmianami w składzie. Z powodów zdrowotnych w kadrze na ten mecz nie znaleźli się w ogóle Aleksandar Atanasijević i Paweł Zatorski. Tego drugiego na pozycji libero zastąpił młody Kacper Turoboś. Początek inauguracyjnej partii należał do PGE Skry Bełchatów (4:0), ale przyjezdni już w połowie byli w stanie odrobić większość strat (14:13). Przerwa dla Jacka Nawrockiego poskutkowała i po kilku kolejnych akcjach wicemistrz Polski odskoczył na trzy oczka. Po drugiej przerwie technicznej goście znów się zbliżyli (22:21), ale błędy w samej końcówce nie pozwoliły im zagrozić Skrze.
Drugą partię autowym atakiem rozpoczął zastępujący Atanasijevicia Maciej Muzaj. Później jednak młody skrzydłowy grał znacznie lepiej, a po jego asie serwisowym bełchatowianie mieli w zapasie już trzy punkty (6:3). Na szczęście dla przyjezdnych w ofensywie AZS dobrze radzili sobie: Grzegorz Bociek i wiecznie młody Dawid Murek, dzięki którym akademicy nie pozwalali gospodarzom na zwiększenie dystansu. Pod koniec partii miejscowym kibicom przypomnieć o sobie postanowił wypożyczony ze Skry do AZS Srecko Lisinac, który najpierw zdobył punkt w ataku, a później skutecznym blokiem zatrzymał Wytze Kooistrę, dzięki czemu na tablicy świetlnej pojawił się remis 22:22. W kluczowych momentach więcej zimnej krwi zachowali jednak gospodarze i to oni, blokując w ostatniej akcji Murka, wygrali seta 26:24.
Trzecia partia zaczęła się od wyrównanej gry punkt za punkt, a na pierwszej przerwie technicznej bełchatowianie prowadzili minimalnie. Chwilę później po skutecznym ataku z prawego skrzydła Boćka wygrywali już jednak goście (9:8). Wynik bardzo długo oscylował wokół remisu, a żaden z zespołów nie był w stanie odskoczyć na więcej punktów. Dopiero po drugim regulaminowym czasie, po dwóch kolejnych zbiciach atakującego AZS-u, goście zwiększyli prowadzenie do trzech punktów (21:18). Tym razem końcówka była popisem gry siatkarzy Wkręt-metu, a ostateczny cios z przechodzącej piłki zadał Miłosz Hebda.
Bełchatowianie czwartą odsłonę rozpoczęli mocno skoncentrowani i szybko odskoczyli rywalom na 4:1. W pewnym momencie przewaga Skry wzrosła już nawet do pięciu punktów, ale AZS nie dawał za wygraną i na drugą przerwę techniczną schodził już z jednopunktowym prowadzeniem. Stało się tak, ponieważ gospodarze w jednym ustawieniu stracili aż sześć oczek! Zdesperowany Jacek Nawrocki na ostatnie akcje tego seta wysłał do boju wracającego po kontuzji Michała Winiarskiego. Na nic się to jednak zdało i po zablokowaniu Konstantina Cupkovicia okazało się, że o zwycięstwie zadecydować musi tie-break.
Od początku decydującej partii znakomitą grę kontynuowali przyjezdni, z kolei fatalnie zaczął mylić się kapitan Skry Mariusz Wlazły. Prowadzenie AZS-u 5:1 stawiało gospodarzy w bardzo trudno położeniu. Bełchatowianie potrafili wziąć się jednak w garść i jeszcze przed zmianą stron odrobili większość strat (8:6). Dobrze dysponowani podopieczni Marka Kardosa nic sobie z tego nie robili i po chwili ponownie mieli 4 oczka przewagi. W dramatycznej końcówce, mimo rozpaczliwej pogoni zespołu Nawrockiego, szczęście sprzyjało przyjezdnym. Tym samym niespodzianka stała się faktem i ostatni w tabeli Wkręt-met AZS Częstochowa pokonał w Bełchatowie aktualnego wicemistrza Polski. MVP spotkania został rewelacyjny Grzegorz Bociek.
PGE Skra Bełchatów - Wkręt-met AZS Częstochowa 2:3 (25:21, 26:24, 21:25, 23:25, 14:16)
Skra: Boninfante, Kłos, Bąkiewicz, Muzaj, Kooistra, Wlazły, Turoboś (libero) oraz Woicki, Cupković, Maćkowiak, Winiarski.
AZS: Janusz, Lisinac, Murek, Bociek, Marcyniak, Hebda, Piechocki (libero) oraz Stelmach, Kaczyński.
MVP: Grzegorz Bociek (AZS)
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!