Ku zaskoczeniu bełchatowskiej publiczności w końcówce czwartego seta ostatniego meczu ligowego przeciw akademikom z Częstochowy na boisko wszedł leczący kontuzję Michał Winiarski. Szkoleniowiec PGE Skry Bełchatów twierdzi, że zmiana ta miała przede wszystkim pozwolić zawodnikowi poczuć atmosferę meczową. - Może to jest złudne, ale zależało nam na tym, żeby Michał był w klimacie meczu, poruszał się i to jest na razie tyle. Bardzo byśmy chcieli go mieć, ale póki co jest nie do użycia - wyjaśnia Jacek Nawrocki.
Sam zawodnik przekonuje, że powoli wraca do formy, choć wciąż potrzebuje czasu, że móc grać na najwyższych obrotach. - Jestem dobrej myśli. Cały czas jest jeszcze lekka opuchlizna i bolą mnie troszeczkę więzadła, natomiast już się ruszam, mogę odbijać piłkę i przyjmować. W poniedziałek planuję zacząć podskakiwać i może na środę uda mi się w jakimś stopniu dojść do siebie - zapowiada reprezentacyjny przyjmujący.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Skrę czeka teraz mecz rewanżowy Ligi Mistrzów z Arkasem Izmir. Pierwsze spotkanie, pod nieobecność Winiarskiego, wicemistrz Polski wygrał na wyjeździe 3:1. Mało prawdopodobne, by doświadczony zawodnik zagrał w środowym rewanżu w Łodzi. - Wyglądało to [kontuzja - przyp.red.] źle natomiast cieszę się, że tak źle się nie skończyło. Jeśli zespół zagra w Atlas Arenie tak dobrze jak w Izmirze i taktyka się sprawdzi to chciałbym nie musieć grać, żebyśmy awansowali w takim ustawieniu jak w pierwszym meczu - dodaje siatkarz.