Nową halę w Częstochowie wybrano jako miejsce rozgrywania turnieju finałowego o Puchar Polski sezonu 2012/2013. Nowoczesny obiekt niestety nie wypełnił się kibicami do ostatniego miejsca ani podczas spotkań półfinałowych, ani podczas wielkiego finału. Szkoda, bo krzesełka wprawdzie kolorowe i piękne, lecz chyba nie o ich podziwianie w tym wszystkim chodziło. Na taki stan rzeczy z pewnością wpływ miał brak ekipy z Częstochowy w walce o trofeum, ale nie tylko. Również siatkarze z pobliskiego Bełchatowa zawiedli na całej linii i do ostatecznej rozgrywki nie awansowali. Podopieczni Jacka Nawrockiego odbiegają nieco od najlepszych w tym sezonie poziomem sportowym, lecz jest to wciąż topowy klub pod względem marketingowym i przy ich udziale, pustych miejsc pewnie by nie było.
Co najważniejsze, nie działo się jednak na trybunach, lecz na parkiecie. W pierwszym półfinale rywalizowały między sobą ekipy z Jastrzębia i Kędzierzyna-Koźla. Zanim zawodnicy Jastrzębskiego Węgla zorientowali się, że gra ma charakter całkiem poważny, przegrywali już 0:2. Wprawdzie trzeci set wlał w serca kibiców górniczej drużyny trochę nadziei, lecz w kolejnym ta nadzieja umarła śmiercią naturalną. Podopieczni Lorenzo Bernardiego po blamażu w europejskich pucharach, nie dali rady również w Pucharze Polski i patrząc na zachowanie Michała Kubiaka, kiedy został poproszony przez włoskiego szkoleniowca o opuszczenie parkietu, trudno przypuszczać, by ten zespół był zdolny do spektakularnego sukcesu w rozgrywkach PlusLigi. Za to ZAKSA zameldowała się jako pierwszy finalista Pucharu Polski.
O prawo rywalizacji w finale z kędzierzynianami, niesamowity bój stoczyły drużyny Delecty Bydgoszcz oraz Asseco Resovii Rzeszów. Pięciosetowa batalia zakończyła się minimalnym zwycięstwem obecnych mistrzów Polski. Podopieczni Piotra Makowskiego zagrali słabiej niż zwykle, zaś rzeszowianie zaprezentowali się nieznacznie lepiej, porównując z poziomem gry w większości spotkań obecnego sezonu. Co jednak wystarczyło na Delektę, nie dało zwycięstwa w meczu finałowym.
Decydujące starcie lepiej rozpoczęli siatkarze Resovii, były to jednak dobre złego początki. Zawodnicy Daniela Castellaniego po przegraniu pierwszej partii, w pozostałych okazali swoją wyższość nad przeciwnikami i to oni zasłużenie po meczu zostali obsypani kolorowym konfetti. Rzeszowianie po ostatnim gwizdku sędziego czuli ogromne rozczarowanie, a Krzysztof Ignaczak wyglądał wśród odbierających nagrody indywidualne jak intruz. Wszak był jedynym wyróżnionym zawodnikiem spoza ZAKSY. Mimo wielu problemów, zawodnicy Andrzeja Kowala pokazali, że zawsze się z nimi trzeba liczyć i raczej nie było to jeszcze ostatnie słowo tej ekipy w tym sezonie.
Podczas rywalizacji niesamowitą różnicę robił Luiz Felipe Fonteles, MVP turnieju finałowego. Mam nieodparte wrażenie, że gdyby ten zawodnik zagrał w barwach którejkolwiek drużyny biorącej udział w imprezie, to i tak zostałby najlepszym graczem, a reprezentowany zespół byłby zwycięzcą.
W taki oto sposób została zdobyta pierwsza korona tego sezonu. Siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle mają szansę zdobyć jeszcze dwie. Mogą pokusić się o wygranie siatkarskiej Ligi Mistrzów, należą również do faworytów zmagań o mistrzostwo Polski. Są więc na najlepszej drodze by dorównać czasom, kiedy to Mostostal osiągał ogromne sukcesy w kraju i Europie.
Marek Knopik