Choroba poolimpijska

Drużyna Raula Lozano musi brać udział w kolejnych eliminacjach, ponieważ na wiosnę poniosła - szokujące całe środowisko siatkarskie - porażki z Estonią i Czarnogórą. Argentyński trener przygotowywał wówczas Polaków do kwalifikacji olimpijskich i dla nich poświęcił mniej znaczący turniej.

W tym artykule dowiesz się o:

Ewentualne niepowodzenie w barażach mocno okroiłoby cały przyszły rok reprezentacyjny wyłącznie do towarzyskiej Ligi Światowej. Niestety, do decydującego dwumeczu z Belgią Polacy przystąpią w zdekompletowanym składzie - bez Pawła Zagumnego (zgłosił kontuzję więzadła rzepki), Michała Winiarskiego (kręgosłup), Mariusza Wlazłego (palec) i Krzysztofa Ignaczaka (łąkotka). Trzej pierwsi zawodnicy to największe gwiazdy kadry, czwarty ma jako libero mocnego konkurenta, Piotra Gacka. Poza nim kontuzjowanych zastąpią Paweł Woicki, Marcin Wika i Piotr Gruszka.

Szkoleniowiec Polaków podkreśla, że nikt z jego graczy nie udaje kontuzji, to są realne urazy, choć niektóre bardziej, a inne mniej poważne. W opinii Raula Lozano reprezentacja cierpi na chorobę poolimpijską – gdyby nasi siatkarze grali w półfinale igrzysk, niektórych z nich dałoby się postawić na nogi środkami przeciwbólowymi. Ale to nie półfinał, poza tym w kadrze są zmiennicy, zdolni zagrać bardzo dobrze i wygrać baraże.

Najważniejszą sprawą jest zapomnienie o tych zawodnikach, których brakuje, a cały problem polega na tym, aby kompletnie przebudować zespół w kilka dni. Gdyby zgrupowanie kadry rozpoczęło się od razu po igrzyskach, lepiej czuliby się gracze wchodzący do kadry. Jednak szkoleniowiec wybrał inną opcję i dał odpocząć olimpijczykom.

Każdy wariant miał wady i zalety, a teraz trzeba zmobilizować zawodników do gry na najwyższych obrotach. Trener Lozano liczy na inteligencję drużyny, a jego optymizm jest o tyle uzasadniony, iż ostatnie treningi zespołu wypadły dobrze.

Komentarze (0)