Pierwszy set toczył się pod dyktando Skry, której prowadzenie nie było praktycznie zagrożone ani przez chwilę. Bełchatowianie byli lepsi w każdym elemencie. Dobrze zagrywali i byli niezwykle skuteczni w ataku, w tym na kontrze. Resovia z kolei, stając w polu serwisowym nie sprawiła rywalowi żadnych problemów. Gospodarze mieli również duże problemy ze skutecznością pierwszego ataku.
Do pierwszej przerwy technicznej gra toczyła się w miarę wyrównanie, ale później z minuty na minutę podopieczni Jacka Nawrockiego zaczęli odjeżdżać rywalowi. Na drugiej przerwie technicznej mieli nad ekipą z Rzeszowa już sześć punktów przewagi. Miejscowym nie pomogła ani podwójna zmiana na pozycjach rozegrania i ataku, ani wprowadzenie na boisko Paula Lotmana. W inauguracyjnej odsłonie spotkania byli oni wyraźnie gorsi od rywala.
Słaby początek podziałał na rzeszowian jak zimny prysznic. W drugim secie na boisku oglądaliśmy już zupełnie inne zespoły. Resovia od początku przypuściła atak na rywala i - w dużej mierze za sprawą dobrej gry blokiem - momentalnie "odjechała" na 5:1. Gra długo toczyła się punkt za punkt, ale wystarczyły dobre zagrywki Mariusza Wlazłego (i chwila dekoncentracji gospodarzy), by Skra zdobyła cztery punkty z rzędu i odwróciła wynik na 13:14.
Później długo żaden z zespołów nie mógł uzyskać wyraźniejszej przewagi nad rywalem. Sytuacja zmieniła się dopiero kiedy przy stanie 17:17 w polu serwisowym stanął Grzegorz Kosok. Trzy punkty zdobyte przez Resovię przy jego serwisie praktycznie przesądziły o losach tej partii.
Nie minęło jeszcze dziesięć minut trzeciej odsłony spotkania, a miejscowi prowadzili już 12:2, doprowadzając Podpromie do wrzenia. To była prawdziwa deklasacja w wykonaniu mistrzów Polski, którzy wzmocnili zagrywkę (w polu serwisowym "zadomowił się" zwłaszcza Jochen Schoeps) i byli nie do powstrzymania w ataku. Skra w niczym nie przypominała już drużyny z inauguracyjnej odsłony spotkania. Bełchatowianie psuli serwis za serwisem, a w ataku raz za razem powstrzymywani byli przez rzeszowski blok. W końcówce miejscowi powiększyli jeszcze i tak miażdżącą już przewagę i zwyciężyli ostatecznie 25:14.
Skra zwarła szyki na set czwarty i widać było, że za wszelką cenę chce doprowadzić do tie-breaka, ale ciężko im było znaleźć słaby punkt podopiecznych Andrzej Kowala. Po w miarę wyrównanym początku, Resovia rozpoczęła swój koncert i do drugiej przerwy technicznej uzyskała pięć punktów przewagi nad rywalem. Kiedy kontrę na 20:14 skończył Olieg Achrem było jasne, że w niedzielę mistrz z wicemistrzem przegrać nie może. Okazję do rewanżu bełchatowianie będą mieć już w poniedziałek (początek spotkania o godz. 18.00).
Asseco Resovia Rzeszów -PGE Skra Bełchatów 3:1 (18:25, 25:20, 25:14, 25:18)
Resovia: Nowakowski, Tichacek, Kosok, Achrem, Schops, Kovacević, Ignaczak (libero) oraz Bartman, Dobrowolski, Lotman, Perłowski
Skra: Wlazły, Kooistra, Woicki, Winiarski, Kłos, Atanasijević, Zatorski (libero) oraz Bąkiewicz, Pliński, Boninfante, Cupković
MVP: Jochen Schoeps
http://www.sportsboard.pl/showthread.php/38291-transparentnośc-pzps-i-przedpełskiego
i sąsiedni wątek
http://www.sportsboard.pl/showthread.php/37989-Bie Czytaj całość