Atomówki podeszły do rewanżowego spotkania z Pałacem na dużym luzie. Ich gra była miła dla oka, przez większy czas pozbawiona niepotrzebnej nerwowości. Sopocianki miały dużą przewagę na siatce, gdyż dysponowały większą siłą ognia od rywalek. - Myślę, że przez całe spotkanie to my miałyśmy kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Narzucałyśmy tempo gry, dyktowałyśmy warunki - stwierdza Anita Kwiatkowska.
Choć Atom kontrolował przebieg spotkania, to zdarzały się momenty, kiedy na boisku robiło się nerwowo. Bydgoszczanki nie miały bowiem zamiaru oddać meczu bez walki. - Rywalki stawiały nam chwilami dość duży opór. Najlepiej było to widać w drugim secie, kiedy przez dłuższy czas prowadziły, a my nie mogłyśmy tego zmienić. Całe szczęście, że w końcówce nam się to udało. W innych momentach spotkania też zdarzało im się nas doganiać, tak więc było nerwowo. Nie można więc powiedzieć, że Pałac nam się nie przeciwstawił. Dziewczyny z Bydgoszczy walczyły dzielnie, ale ostatecznie to my byłyśmy lepsze - przyznaje zawodniczka z numerem "10" na koszulce.
Trener Atomówek, Adam Grabowski, nie zlekceważył rywalek, bowiem od początku meczu desygnował do gry żelazną szóstkę. Na większe zmiany pozwolił sobie dopiero w ostatniej odsłonie. - Cieszę się, że gdy prowadziłyśmy już 2:0 w setach, trener dał pograć drugiej szóstce. W tej trzeciej partii też zagrałyśmy dobrze i mogłyśmy po meczu cieszyć się z awansu - dodaje rezerwowa atakująca Atomu.
Teraz, jeśli chodzi o rozgrywki o krajowy puchar, to sopocianki czeka już tylko turniej finałowy. - Wiadomo, że pojedziemy do Piły po to, żeby walczyć o zwycięstwo w Pucharze Polski. Na pewno nie będzie o to łatwo, bo inne zespoły przyjadą tam z takim samym celem. Chciałybyśmy jednak zdobyć to trofeum i będziemy robić wszystko, żeby tak się stało - kończy z uśmiechem Kwiatkowska.