Markowa zagrywka: Skra 3 razy na “nie”

Sezon się jeszcze nie skończył, lecz ocena dokonań Skry się już nie zmieni. Trzy próby awansu do najlepszej czwórki zakończyły się niepowodzeniami i spodziewać się należy przewietrzania szatni.

Najlepszy męski zespół siatkarski w naszym kraju ostatniej dekady przestał być postrachem dla innych. Wprawdzie, po siedmiu latach dominacji bełchatowian, tytuł mistrza Polski już w ubiegłych rozgrywkach powędrował w ręce Asseco Resovii Rzeszów, lecz zdobycie w 2012 roku przez ekipę PGE Skry Bełchatów Pucharu Polski oraz srebrnego medal w Lidze Mistrzów kryzysu nie zapowiadało. Obecny sezon to jednak pasmo niepowodzeń na wszystkich frontach. Ekipie z Bełchatowa pozostała jeszcze tylko walka o miejsca 5-8 PlusLigi, co szczytem marzeń raczej nie było.

Do rywalizacji w Pucharze Polski sezonu 2012/2013 siatkarze PGE Skry przystąpili jako obrońcy trofeum. W bezpośredniej walce o turniej finałowy bełchatowianie skrzyżowali rękawice z ekipą Jastrzębskiego Węgla i ku zdziwieniu wielu obserwatorów okazali się słabsi, dwukrotnie przegrywając. Inna sprawą jest, że jastrzębianie przeżywali w tym okresie rozkwit swojej formy. Dla fanów Skry marne to jednak pocieszenie, a brak tej drużyny w ostatecznej rozgrywce w Częstochowie można uznać za bardzo dużą niespodziankę. Jedna szansa na zasilenie klubowych zdobyczy zatem prysła.

Początek rywalizacji w Lidze Mistrzów był rewelacyjny i nie zapowiadał późniejszej wpadki. Podopieczni Jacka Nawrockiego zdecydowanie wygrali grupę. Rywale, z Dynamem Moskwa na czele, nie zdołali ugrać z bełchatowianami ani jednego punktu i obecni jeszcze wicemistrzowie Polski mogli z optymizmem patrzeć na fazę play-off tychże rozgrywek. Po pierwszym, zwycięskim meczu w Izmirze z miejscowym Arkasem, optymizm panował jeszcze większy, bo trudno było sobie w tym momencie wyobrazić odpadnięcie Skry z dalszych gier. A jednak. Rewanż uwidocznił słabości polskiego zespołu i to turecka ekipa cieszyła się po wygraniu meczu i złotego seta. Kibice w naszym kraju musieli zatem przełknąć gorzką pigułkę, bo Arkas był do przejścia. Udowodniła to ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która po wyeliminowaniu drużyny z Izmiru awansowała do Final Four.

Równolegle ze zmaganiami pucharowymi, zawodnicy PGE Skry rywalizowali o ligowe punkty w PlusLidze. Jednak i tam ich postawa pozostawiała wiele do życzenia. Duża liczba porażek skutkowała dopiero piątą pozycją przed fazą play-off, a co gorsza, skazała Nawrockiego i jego team na walkę o półfinał mistrzostw Polski z obecnym mistrzem - Asseco Resovią Rzeszów. Po przegraniu pierwszych dwóch spotkań w Rzeszowie bełchatowianie "zmartwychwstali". Zdołali wygrać jednak tylko dwie kolejne potyczki, których byli gospodarzami. Powrót do stolicy Podkarpacia na decydujące starcie okazał się być wyrokiem. Wprawdzie walka była zacięta i bardzo wyrównana, jakie to ma jednak znaczenie, skoro przegrana. Skra odpadła z walki o medale PlusLigi i straciła szanse na jakikolwiek sukces w tym sezonie.

Nic nie dzieje się bez przyczyny, a tych mających wpływ na wyniki zespołu z Bełchatowa jest kilka. Ogromne kłopoty zdrowotne w tej ekipie to fakt niezaprzeczalny. Faktem jednak jest również to, że kontuzje były, są i będą. W poprzednich latach, wspaniałych przecież dla tego klubu, jakoś sobie z nimi radzono. Roszady personalne w drużynach to też "normalka", powinna jednak być zachowana równowaga w relacji straty-zyski. Tego raczej nie dopilnowano. Wreszcie Mariusz Wlazły. Atakujący siejący postrach przez lata wśród zawodników ekip przeciwnych został przyjmującym i już tak nie straszy. Trudno mu to zresztą robić, bo w ostatnich spotkaniach zdarzało się, że walkę partnerów fragmentami oglądał z kwadratu dla rezerwowych. Smutny widok. To autorski pomysł trenera Jacka Nawrockiego, który może kosztować tego szkoleniowca utratę posady.

Niezależnie od miejsca, jakie Skra zajmie ostatecznie w PlusLidze, bo to przecież jeszcze nie koniec sezonu, całokształt dokonań tej ekipy trzeba ocenić bardzo negatywnie. Wnioski zostaną zapewne wyciągnięte, a w przyszłych rozgrywkach Konrad Piechocki i spółka znów dołączą do ścisłej czołówki krajowej. Błędów nie robi tylko ten, kto nic nie robi. Ważne, by umieć je poprawić.

Marek Knopik

Źródło artykułu: