Dorota Medyńska: Pokazałyśmy, że trzeba się nas obawiać

Impel Wrocław nie zdołał sprawić niespodzianki i w półfinałowym meczu Pucharu Polski uległ Atomowi Trefl Sopot 2:3. Ekipa Tore Aleksandersena pokazała jednak, że forma przed play-off wzrasta.

Jacek Pawłowski
Jacek Pawłowski

Dla drużyny Impela Wrocław rywalizacja w rozgrywkach Pucharu Polski miała być generalnym sprawdzianem formy przed rozpoczynającymi się w najbliższy weekend rozgrywkami play-off. Drużyna z Dolnego Ślaska, która przez ostatnie kilka miesięcy kompletnie zawodziła, pucharowy egzamin zaliczyła w bardzo dobrym stylu. W sobotnie popołudnie zabrakło bardzo niewiele, aby podopieczne Tore Aleksandersena sprawiły ogromną sensację i wyeliminowały z walki o Puchar Polski mistrzynie kraju.

- Niewiele brakowało do awansu i takie przegrane najbardziej bolą, bo była duża szansa by znaleźć się w wielkim finale. W tie-breaku Atom trochę lepiej bronił, trochę lepiej atakował i dzięki temu to one osiągnęły korzystny wynik - przyznaje w rozmowie z naszym portalem Dorota Medyńska i dodaje, że mimo dominującego w zespole uczucia niedosytu, występ w tegorocznej edycji Pucharu Polski można uznać za udany.

- Sam awans do turnieju finałowego to jest sukces. Nie możemy spisywać naszego występu w pucharze całkowicie na straty, bo jednak potrafiłyśmy się wspiąć po kolejnych szczeblach do turnieju Final Four. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Chciałyśmy bardzo znaleźć się w ścisłej dwójce, ale tym razem się nie udało.

Libero wrocławskiej ekipy nie ukrywa, że ostatnie trzy mecze w rozgrywkach o Puchar Polski mają dla jej zespołu bardzo duże znaczenie. Drużyna pokazała bowiem, że o nie najlepszym początku sezonu wszyscy już zapomnieli, a Impel Wrocław zaczyna przypominać zespół, który jest w stanie włączyć się do walki o medale Orlen Ligi.

- Pokonanie Aluprofu Bielsko-Biała to był krok w przód dla naszego zespołu. Rywalki były stawiane wyżej od nas. Nam udało się jednak ten zespół pokonać. Mecz z Atomem to również jest dobry sygnał. Przegrałyśmy go po tie-breaku, ale pozytywne jest to, że podjęłyśmy walkę z wyżej notowanym rywalem. Mam nadzieję, że to będzie początek serii dobrych meczów w naszym wykonaniu.
Dorota Medyńska nie ukrywa, że ostatnie mecze w wykonaniu jej zespołu znacznie poprawiły nastroje w drużynie i pokazały, że Impela Wrocław nie wolno lekceważyć Dorota Medyńska nie ukrywa, że ostatnie mecze w wykonaniu jej zespołu znacznie poprawiły nastroje w drużynie i pokazały, że Impela Wrocław nie wolno lekceważyć
Bez wątpienia kluczem do poprawy gry ekipy z Dolnego Śląska była zmiana do jakiej doszło na stanowisku szkoleniowca. Miejsce Rafała Błaszczyka zajął Norweg Tore Aleksandersen, który diametralnie odmienił grę wrocławskiego zespołu. - Przyjście nowego trenera zawsze powoduje dodatkową mobilizację. Zaczęłyśmy inaczej trenować, podniosłyśmy się mentalnie po nie najlepszym początku sezonu i przez to zaczęłyśmy grać znacznie lepiej niż na początku - mówi Dorota Medyńska.

Czy to wystarczy, aby powrócić do walki o ligowe medale? Nie wykluczone że tak, choć zadanie to wydaje się być arcytrudne do wykonania. Tym bardziej, że już w ćwierćfinale rozgrywek Orlen Ligi przeciwnikiem Impela będzie zdobywca Pucharu Polski Tauron MKS Dąbrowa Górnicza. - W play-off nie mamy nic do stracenia. Bez wątpienia nie przystąpimy do rywalizacji z Tauronem w roli skazanych na porażkę. Zamierzamy walczyć w każdym meczu. Po wynikach jakie osiągnęłyśmy na początku sezonu rywalki z pewnością nie podchodziły do meczów z nami ze zbyt dużym respektem. Teraz jednak pokazujemy, że trzeba nas się obawiać i mam nadzieję, że napsujemy przeciwniczkom trochę krwi - przyznaje z nadzieją libero wrocławskiej ekipy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×