Zespół prowadzony przez Andrzeja Kowala mógł w niedzielę zakończyć rywalizację o mistrzostwo Polski i przed własną publicznością zdobyć drugi z rzędu tytuł. Mimo że Asseco Resovia Rzeszów podbudowana była odniesionym dzień wcześniej gładkim zwycięstwem 3:0 jej zawodnicy nie potrafili postawić kropki nad "i", dlatego o tym, kto zdobędzie złote medale ligowe zadecyduje piąte spotkanie. - Z czwartego meczu finału PlusLigi płynie między innymi taka nauka, że nigdy nie należy się poddawać. Po sobotniej wygranej Asseco Resovii nad ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle byłem przekonany, że rzeszowianie zdobędą mistrzostwo Polski przed własną publicznością. Ale taki jest urok naszej dyscypliny i to bardzo cieszy - opowiada o swoich odczuciach na temat finałowej rywalizacji Grzegorz Ryś, były szkoleniowiec m.in. reprezentacji Polski juniorów i drużyny narodowej Egiptu.
Podobnie jak wielu obserwatorów, doświadczony trener jest przekonany, że losy niedzielnego meczu przesądziła druga partia, kiedy to ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w końcówce odrobiła stratę sześciu punktów i zgarnęła przegranego, wydawałoby się, seta. - Trener Daniel Castellani zaryzykował zmianami. Wszedł Grzegorz Pilarz i pod siatkę Marcin Możdżonek. Po serii bloków gra się wyrównała i set zaczął się od nowa - wyjaśnia cytowany przez portal plusliga.pl Ryś.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
20 kwietnia, 18:00
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów 1 : 3