Zwieńczeniem całych rozgrywek była finałowa rywalizacja pomiędzy ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle a Asseco Resovią Rzeszów, do rozstrzygnięcia której potrzebne było aż pięć spotkań. W przeciągu całej walki oba zespoły zafundowały swoim kibicom istną huśtawkę nastrojów. Ostatnie słowo należało jednak do obrońców mistrzowskiej korony. - Widzieliśmy po tych wcześniejszych spotkaniach, że mecze są nierówne. W Kędzierzynie mieliśmy jeden dobry w wykonaniu ZAKSY, a drugi wygrała Resovia, która na wyjazdach notowała więcej porażek. W Rzeszowie też miała być twierdza nie do zdobycia, a mieliśmy podobną sytuacje do meczów w Kędzierzynie: jeden dobry mecz Resovii i jeden ZAKSY. Ten piąty pojedynek był naprawdę wielką niewiadomą. Spotkania finałowe były bardzo nierówne. Mieliśmy zarówno mecze lepsze, jak i słabsze. Jeżeli jeden zespół grał dobrze, to drugi słabiej. Wszystko było możliwe w tym piątym starciu. Oba zespoły były bardzo obciążone psychicznie. Było to widać, bo ponownie poziom nie był najwyższy. Widzieliśmy sporo błędów powodowanych po prostu nerwami i presją. ZAKSA grała u siebie i zawsze jest to handicap gospodarzy, ale akurat ten piąty mecz był kolejnym z serii słabo zagranym przez kędzierzynian - podsumowuje w rozmowie ze SportoweFakty.pl Tomasz Wójtowicz.
Jak już wspomnieliśmy, do poziomu można było się przyczepić, ale nie ma co ukrywać, że emocji i zwrotów wydarzeń, jakie towarzyszyły decydującej batalii o złoto, można by było obdzielić kilkanaście spotkań. - Emocji na pewno nie zabrakło. Widzieliśmy zresztą cały serial zapoczątkowany ćwierćfinałami, w których Resovia poradziła sobie ze Skrą i wiele przeszła. W meczach z Delektą Bydgoszcz były wielkie emocje dla kibiców. Podobnie ZAKSA. W tym roku rozgrywki ligowe pod tym względem były bardzo emocjonujące. Nie było zdecydowanego faworyta i liczyło się kilka zespołów. Pięć drużyn było na podobnym poziomie i ciężko było cokolwiek przewidzieć. Każdy musiał się ostro napracować, aby awansować dalej. O wszystkim często decydowały niuanse i dlatego liga była ciekawsza - zauważa złoty medalista igrzysk olimpijskich w Montrealu.
Zdaniem członka legendarnej drużyny Huberta Jerzego Wagnera, przegrany finał nie rzuca się cieniem na cały sezon w wykonaniu kędzierzynian. - Każdy chciałby zdobyć potrójne punkty do korony. Kędzierzynianom się to nie udało, a myślę, że lepiej byłoby przełknąć tę gorzką pigułkę w Rzeszowie. Przed własnymi kibicami zawód był spory. Natomiast myślę, że każdy chciałby osiągnąć tyle, co ZAKSA w tym sezonie. Zabrakło tej jednej wisienki, ale nie można mówić o przegranym sezonie - uważa Wójtowicz.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Nie ulega wątpliwości, że oba zespoły w letniej przerwie czekają zmiany kadrowe. Odejście z Rzeszowa przed kamerami Polsatu Sport zapowiedział już Zbigniew Bartman. Barwy "Pasów" nadal reprezentować będzie natomiast kapitan, Olieg Achrem. Nie wiadomo, jak w Kędzierzynie potoczą się natomiast losy Luiza Felipe Fontelesa czy Daniela Castellaniego. Kibice już mogą ostrzyć sobie zęby na sezon transferowy, zwłaszcza, że oba zespoły będą reprezentować nasz kraj na arenie europejskiej.
- Z tego co słyszeliśmy od głównego sponsora Resovii, w Rzeszowie są bardzo ambitne plany. Nie tylko krajowe rozgrywki, ale Resovia chciałaby poważnie zaistnieć w Europie. Na pewno będą jakieś wzmocnienia i myślę, że potrzeba sporych wzmocnień tej drużynie. W Kędzierzynie też nie wiadomo, czy zostanie trener i Fonteles. Jeśli odejdą, to trzeba będzie tą polityką inaczej pokierować. Zobaczymy, jak trener do tego podejdzie łącznie z zarządem klubu. Myślę jednak, że pani prezes jest bardzo ambitną osobą i bardzo fajnie zarządza klubem. Myślę, że będzie chciała osiągnąć jeszcze lepsze wyniki. Ciekawie się to wszystko zapowiada. Do tego myślę, że pozostałe kluby w PlusLidze nie będą próżnować i liga będzie dzięki temu jeszcze bardziej emocjonująca i zadowoli kibiców - kończy jeden z najlepszych siatkarzy w annałach polskiej siatkówki.