Czekamy już tylko na podpisy - rozmowa z Radosławem Panasem, trenerem Lotosu Trefl Gdańsk

Radosław Panas w sezonie 2013/2014 będzie szkoleniowcem gdańskiej drużyny. W rozmowie z naszym portalem opowiada o swojej wizji budowy zespołu oraz zdradza cele Trefla na nadchodzące rozgrywki.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Szeniawski: Swoją trenerską karierę będzie pan kontynuował w Lotosie Trefl. Co zadecydowało o tym, że wybrał pan ofertę właśnie tego klubu?

Radosław Panas: Przede wszystkim wizja rozwoju klubu, którą przedstawili prezesi, właściciele. Była ona bardzo bliska temu, o co mi chodzi w pracy trenerskiej, czyli ciągłe zmierzanie do przodu, stawianie na młodych, polskich zawodników. Cieszę się, że będę mógł pracować w Gdańsku, na tak pięknym obiekcie.[b]

Na pewno Trefl nie był jedynym klubem, który chciał pana zakontraktować. Skąd jeszcze otrzymał pan w ostatnim czasie oferty pracy?
[/b]

- W grę wchodziło kilka opcji. W Olsztynie chcieli, bym został w AZS-ie. Propozycja z Gdańska była jednak bardzo konkretna. Widziałem wielki zapał w oczach tych ludzi i to przeważyło szalę.
Jeśli chodzi o waszą sytuację kadrową, to klub opuściło póki co pięciu zawodników. Czy można spodziewać się jeszcze jakiegoś odejścia, czy też temat pożegnań jest już definitywnie zamknięty?

- Trudno powiedzieć. To będzie zależało od tego, czy będziemy jeszcze kogoś potrzebować, czy pojawią się jakieś nowe nazwiska. Na razie trzon zespołu mamy już zbudowany. Nie wykluczam jednak, że jakiś zawodnik jeszcze odejdzie.

Póki co Trefl nie ogłosił podpisania kontraktu z żadnym nowym siatkarzem. Jaka jest pana wiedza na temat tego, jacy gracze są na tę chwilę najbliżej gdańskiego zespołu?

- Jakub Jarosz, Krzysztof Wierzbowski, Maciej Zajder, Robert Milczarek - to są chłopcy, których chcemy w przyszłym sezonie mieć u siebie. Myślę, że można śmiało powiedzieć, że będą oni u nas grać. Z tego co wiem, to praktycznie wszystkie sprawy są już dogadane. Czekamy już tylko na podpisy.

Jednym z graczy, którzy ciągle pozostają bez kontraktu, jest Michał Bąkiewicz. Interesujecie się tym zawodnikiem?

- Szukaliśmy gracza o podobnej charakterystyce, lecz w tym kontekście myśleliśmy raczej o Robercie Milczarku. Jeśli sprawy zostaną dograne, to podpiszemy kontrakt właśnie z nim. Uważamy, że miał świetny sezon w Kielcach i będzie dla nas dość dużym wzmocnieniem.

[b]

Czy wśród graczy, którzy znajdują się w orbicie waszego zainteresowania, są jacyś siatkarze z zagranicy? [/b]

- Rozglądamy się za granicą, ale robimy to bardzo spokojnie. Tych ludzi, na których najbardziej nam zależało, już praktycznie mamy u siebie. Mieścili się oni w naszych możliwościach budżetowych. Z doświadczenia wiem, że zawodnicy z zagranicy często nie wypalają. Przyjeżdżają głównie po to, by skasować dobre pieniądze. Nie zawsze dają z siebie wszystko.

Na konferencji wspominał pan o chęci dołączenia do pierwszej drużyny kilku młodych zawodników, którzy w sezonie 2012/2013 wywalczyli mistrzostwo Polski. Których z tych utalentowanych graczy możemy się spodziewać także w drużynie seniorów?

- Na pewno będzie to rozgrywający Przemysław Stępień, przyjmujący Sławomir Stolc, jeden z libero. Być może w zespole znajdzie się któryś z młodych środkowych. Czterech chłopaków z tej mistrzowskiej drużyny będzie z nami pracować. Szkoda przecież byłoby nie wykorzystać talentu tych zawodników i posprzedawać ich do innych drużyn. Jeżeli pokażą się z dobrej strony, będą w dobrej formie, to nie zamykam przed nimi drzwi do pierwszego składu. Jeżeli będą lepsi od starszych kolegów, to będą grać.

W zeszłych sezonach mierzył się pan z gdańskim zespołem, obserwował go w akcji. Na pewno ma pan na jego temat sporo przemyśleń. Proszę więc powiedzieć jaki jest pański autorski pomysł na drużynę Trefla?

- Przede wszystkim szukaliśmy chłopaków, którzy oddadzą temu zespołowi całe swoje serce. Znam większość z nich, wiem jak pracują, jak grają, jakim wykazują się zaangażowaniem. Chcieliśmy też zawodników dysponujących dobrą, silną zagrywką. To jest pierwszy element, którym można zdobywać punkty, budować przewagę nad rywalem. Liczy się także dla mnie dobre przyjęcie, gra w obronie, w bloku. Patrzyliśmy więc dlatego nie tylko na ofensywę, lecz także na defensywę. Chcemy zbudować zespół, który będzie groźny dla najlepszych i będzie w stanie sprawić wiele niespodzianek.

Radosław Panas chce w Gdańsku zbudować drużynę, która będzie groźna nawet dla najlepszych ekip
Radosław Panas chce w Gdańsku zbudować drużynę, która będzie groźna nawet dla najlepszych ekip

W ubiegłym roku zespół niezbyt często trenował na głównym boisku Ergo Areny, korzystając raczej przede wszystkim z salki treningowej. Będzie się pan starał jakoś to zmienić?

- Uważam, że nie musiał to być wcale jakiś wielki mankament. Mamy przecież doskonałe zaplecze. Salka obok jest również świetna. Jej gabaryty są zdecydowanie mniejsze, ale myślę, że po paru sesjach treningowych nie będzie to wielki problem. Zespoły, które tu przyjeżdżają, na głównym boisku też trenują tylko raz. Nie ma to więc znaczenia. Wiadomo jednak, że świetnie byłoby spędzać jak najwięcej czasu na tym największym boisku.

Jakie cele włodarze klubu postawili przede panem na te nadchodzące rozgrywki?

- Pójście do przodu o ten krok dalej. Szóste, siódme miejsce. Z szóstego bylibyśmy bardzo zadowoleni. Wspomina się nawet, że byłyby przyszykowane za nie dodatkowe premie, tak więc będzie o co grać. Chcemy budować ten zespół krok po kroku, a nie być jakimś meteorem, który przeleci i zgaśnie. Największe sukcesy w naszej lidze osiągają bowiem drużyny budujące swoją wartość stopniowo. Chcielibyśmy obrać podobny kierunek.

Czy znana jest już dokładna data rozpoczęcia waszych przygotowań do sezonu 2013/2014?

- Tak, wszystko jest już ustalone. Startujemy 10 tygodni przed pierwszym meczem ligowym, czyli 5 sierpnia. Spotykamy się wówczas na pierwszych zajęciach.

Póki co cały czas trwa okres transferowy. Który zespół swoimi roszadami zrobił na panu do tej pory największe wrażenie?

- Na pewno zespoły z czuba tabeli, które dysponują wielkimi środkami. To one są jakby w głównym nurcie. Nas na podobne ruchy nie było stać. Nie jesteśmy się w stanie z nimi licytować. Wydaje mi się jednak, że chłopaki, których my będziemy mieli w swoim zespole, również zagwarantują nam wystarczająco wysoki poziom. Być może, z roku na rok, sponsorzy, widząc rozwój drużyny, dorzucą trochę pieniędzy i pozwolą nam się włączyć do bitwy o te najgłośniejsze nazwiska. Wracając jednak do pytania. Który zespół? Trudno powiedzieć. Siatkarze rzeczywiście są znani, ale ich przydatność do drużyny zweryfikuje dopiero liga.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Komentarze (0)