Bliżej domu - rozmowa z Michałem Masnym, nowym zawodnikiem Jastrzębskiego Węgla

Słowacki rozgrywający w przeszłości ze zmiennym szczęściem grał przeciwko swojej nowej drużynie. Czy w barwach "pomarańczowych" wreszcie będzie mu dane wywalczyć medal PlusLigi?

Michał Biegun: Zespół Delekty Bydgoszcz był rewelacją minionego sezonu, co według pana wpłynęło na to, że aż tak bardzo daliście się we znaki faworytom?

Michał Masny: Myślę, że nasze zgranie, bo byliśmy z małymi zmianami trzy lata razem oraz to, że poszczególni zawodnicy po prostu do siebie pasowali.

Jak pan z perspektywy czasu ocenia tę czwartą lokatę? Czy był to sukces, czy jednak niepowodzenie? Podejrzewam, że przed sezonem to miejsce wzięlibyście w ciemno.

- Zdecydowanie, sukces. To najlepszy wynik w historii klubu i myślę, że dla nas, zawodników to był też udany sezon. Oczywiście po tym, jak zajęliśmy pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej chcieliśmy mieć medal, co nam się nie udało, ale i tak jest to duże osiągnięcie.

Jak pan będzie wspominać wspólną grę ze Stephanem Antigą? Czy naprawdę przed każdym meczem był "przywracany do życia",j ak twierdzą złośliwi? Jakie możliwości daje gra z takim zawodnikiem rozgrywającemu?

- W czasie "Meczu Gwiazd" w Warszawie byłem ze Stephanem w jednej drużynie i chciałem z nim wystąpić, choć przez chwilę. Niestety, nie udało mi się. Pomyślałem, że byłoby fajne zagrać z nim w jednym zespole i dwa lata później rozegraliśmy razem dwa wspaniałe sezony. Dla rozgrywającego zawodnik jak Stephan to skarb - taki siatkarz jest tylko jeden na świecie. Chciałbym być w takiej formie w jego wieku. Oczywiście miał swoje problemy, ale to są normalne rzeczy nawet u młodych zawodników.

Dlaczego zdecydował się pan na transfer do Jastrzębskiego Węgla?

- Jakiś czas temu odpowiedziałem na to pytanie i powiedziałem, że tak naprawdę nie wiem co zdecydowało o tym, że przeszedłem do Jastrzębia. Myślę, że to było trochę źle zrozumiane przez kibiców. Podpisałem umowę, ponieważ klub zapewnia mi dalszy rozwój, grę o najwyższe cele, występy w Lidze Mistrzów, pierwszy raz w mojej karierze. Zespół jest dobrze poukładany, panują tu świetne warunki i dla złośliwych - oczywiście za dobre pieniądze. Na moją decyzję wpłynęło też to, że będę bardzo blisko domu. Ale nie umiem określić jednej rzeczy, która zdecydowała o tym, że podpisałem kontrakt.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Teraz pora na występy w reprezentacji Słowacji. Przed wami Liga Europejska i mistrzostwa Europy w Polsce i Danii. Jakie są wasze cele?

- Liga Europejska to bardziej przygotowanie i szansa dla młodych, żeby grać, zbierać doświadczenie. Oczywiście chcemy dojść do Final Four i wygrać. Na przygotowania do Euro jest jeszcze dużo czasu, więc na razie o tym nie myślimy.

Jaki obecnie prezentuje poziom reprezentacji Słowacji? Czego mogą się po was spodziewać kibice?

- Myślę, że na ostatnich mistrzostwach Europy pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Musimy tylko powtórzyć ten dobry wynik, co oczywiście nie będzie łatwe, ale zrobimy wszystko, żeby się udało.

Występował pan już w Polsce w trzech klubach i nie raz grał przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi. Jak ta drużyna zapisała się w pańskiej pamięci?


- Niestety można powiedzieć, że Jastrzębski Węgiel był dla mnie koszmarem. Grałem przeciwko niemu dwa razy o brąz i raz w ćwierćfinale, i niestety trzy razy przegrałem.

Pański nowy klub bardzo często zmienia rozgrywających. Jest to jedna z kluczowych pozycji na boisku. Co dla pana oznacza wejście w nowy zespół?

- Oczywiście będzie dużo rozmawiania o taktyce. Trener przedstawi mi swoją filozofię, swój system, jaki chciałby, żebyśmy grali. Musimy znaleźć wspólną drogę tak, żeby wszystko funkcjonowało. Będziemy potrzebowali trochę czasu, żeby się zgrać, ale myślę, że wszystko będzie w porządku.

Na koniec może mniej siatkarski temat. Jak się panu żyje i mieszka w Polsce? Czy Słowacy i Polacy to podobne narody?

- Jesteśmy do siebie bardzo podobni. Czuję się w Polsce jak w domu i mogę powiedzieć, że znalazłem tu swoje drugie miejsce.

Masny i Łasko. Czy znajdą wspólny język?
Masny i Łasko. Czy znajdą wspólny język?
Źródło artykułu: