Bilans spotkań z Canarinhos jest dla biało-czerwonych bardzo niekorzystny. W XXI wieku ekipa prowadzona przez Bernardo Rezendego biła naszych reprezentantów regularnie. Dopiero miniony rok przyniósł bardzo przyjemną odmianę w postaci czterech zwycięstw w pięciu próbach drużyny dowodzonej przez charyzmatycznego Andreę Anastasiego. Polska nie tylko przełamała wieloletnią niemoc pierwszy raz od prawie dekady pokonując Brazylię, ale też w jednym tylko 2012 roku stała się, w pewnym sensie, pogromcą najbardziej utytułowanego zespołu w historii.
Te wiktorie tak uskrzydliły Marcina Możdżonka i spółkę, że rozpędzony zespół biało-czerwonych po raz pierwszy w historii zdemolował pozostałą konkurencję i niemal w cuglach wygrał Ligę Światową. Hurraoptymizm okazał się jednak przedwczesny i tytuł, choć niezwykle cenny, mocno wyblakł w świetle niepowodzenia kilka tygodni później podczas igrzysk olimpijskich w Londynie. Co ciekawe, w stolicy Wielkiej Brytanii bardzo dobrze spisali się odsyłani przez wielu na sportową emeryturę Brazylijczycy, którzy złoto przegrali o włos.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Zeszłoroczny sezon to już jednak historia. Polska broni tytułu w World League, ale to jeden z niewielu szczegółów, który łączy minione rozgrywki z tymi, które właśnie się rozpoczynają (oficjalnie wystartowały tydzień temu w Helsinkach). Zmieniły się nie tylko składy najgroźniejszych rywali, ale także (a może przede wszystkim?) formuła turnieju. Dzięki temu już w pierwszej fazie dojdzie do rywalizacji tak wysoko notowanych zespołów jak: Polska, Brazylia, USA i Bułgaria w Grupie A, czy Włochy, Rosja oraz Serbia w Grupie B. I to właśnie stawka, w której znalazła się nasza reprezentacja (uzupełniona przez dobrze dysponowane ostatnio i nieobliczalne: Francję oraz Argentynę), wygląda na najtrudniejszą i gwarantującą najwięcej emocji sportowych. Każdy weekend zapowiada się tu pasjonująco, a szanse na awans do turnieju finałowego w Mar del Plata - w postaci czysto siatkarskich argumentów - ma każdy zespół.
Z wiadomych powodów za faworytów stawki uważani powinni być jednak właśnie Polacy i Brazylijczycy. Ślepy los zadecydował, że pretendenci do kolejnego ligoświatowego triumfu zagrają ze sobą już w pierwszej kolejce! Do rywalizacji między broniącymi tytułu w LŚ brązowymi medalistami ostatnich mistrzostw Europy a aktualnymi wicemistrzami olimpijskimi dojdzie w Warszawie i Łodzi. Daje to drużynie Anastasiego spory handicap. W końcu w zeszłym roku jedyną porażkę w starciach z Canarinhos nasi reprezentanci ponieśli na wyjeździe, podczas gdy przed własną publicznością (i dodatkowo trzykrotnie na neutralnym terenie) podopiecznych Bernardinho pokonali.
W reprezentacji Brazylii dużymi krokami nadciąga wymiana pokoleniowa. W Kraju Kawy marzą o nowej reprezentacji, która będzie w stanie zgarnąć olimpijskie złoto za trzy lata na własnej ziemi. Dlatego Polacy, jeśli nie chcą przeżyć kolejnych 10 lat rozczarowań w starciach z Brazylijczykami powinni już na starcie nowego cyklu za wszelką cenę pokazać odmienionym rywalom, że w przyszłości tak łatwo z nimi już nie będzie. Nasza reprezentacja z ustabilizowanym składem, który oczarował świat na początku minionych wakacji, nie tylko może, ale i powinna przed własną publicznością wykorzystać zmiany w obozie rywala i pokusić się o dwa zwycięstwa.
Oczywiście w sporcie zwykle bywa tak, że drużyna gra tak, jak pozwala na to przeciwnik. Jak z brazylijską sambą w nowym wydaniu poradzą sobie Polacy? Pierwsze odpowiedzi otrzymamy już w piątek wieczorem. Poloneza czas zacząć!
[b]Marcin Olczyk
[/b]
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)