Andrea Anastasi: Nie zajmuję się krytycznymi opiniami, bez tego mam siwe włosy

Andrea Anastasi nie krył zadowolenia po wygranej z Argentyną. Szkoleniowiec uważa, że jego drużyna będzie grać coraz lepiej i nie przejmuje się falą krytyki, z jaką ostatnio się zetknął.

W tym artykule dowiesz się o:

W piątek, w bydgoskiej hali Łuczniczka Polacy pokonali po ciężkim boju Argentynę. Choć styl pozostawia wiele do życzenia, pierwsza wygrana w tegorocznej światówce, jest z pewnością powodem do radości. - Cieszę się z tego zwycięstwa i z gry niektórych zawodników. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to wciąż za mało. Forma nie przyszła w idealnym momencie, chłopakom sporo jeszcze brakuje, ale uważam, że wkrótce to się zmieni. Wierzę w nich i wiem, że są gotowi do lepszej gry - zapewnił trener reprezentacji Polski, Andrea Anastasi.

O tym, że biało-czerwoni nie są w optymalnej dyspozycji świadczą przede wszystkim dwa wyraźnie przegrane sety. W drugiej i trzeciej partii Polacy zaprezentowali się po prostu fatalnie. - To był totalny kryzys. Robiliśmy na boisku tyle głupich rzeczy. Zastanawiałem się, co właściwie mam im powiedzieć w takim momencie. Musiałem jakoś pomóc im się pozbierać.

W opanowaniu sytuacji i odwróceniu losów pojedynku pomogła przede wszystkim fantastyczna postawa Bartosza Kurka. - Poklepałem go po ramieniu i powiedziałem: No Bartek, jeszcze pięć takich! Wiem, że nie gra mu się łatwo w tej Lidze Światowej, ale wszyscy pamiętamy, jak prezentował się w zeszłym roku. Grał znakomicie w każdym meczu i wtedy wygrywaliśmy. Ten sezon to trudny test dla naszej drużyny, ale wierzę, że jeszcze będzie dobrze.

Kolejnym z bohaterów piątkowego spotkania okazał się Jakub Jarosz, który zastąpił w trzecim secie Zbigniewa Bartmana i zapisał na swoim koncie aż 18 oczek. Czy tym występem atakujący zapewnił sobie miejsce w wyjściowym składzie na kolejny mecz? - Myślę, że tak. Jestem bardzo zadowolony, z tego co pokazał. Kuba miał problemy z barkiem i sztab medyczny wykonał ogromną pracę, by postawić go na nogi. Muszę pochwalić naszych lekarzy, bo Jarosz dosłownie fruwał, co niezmiernie mnie cieszy - stwierdził włoski szkoleniowiec.

Czego zdaniem selekcjonera najbardziej potrzeba teraz Polakom? - Zwycięstw! Gdy bardzo ciężko pracujesz, walczysz tak, jak my w meczach z Francją, która jest w tej chwili naprawdę dobrym zespołem i przegrywasz, nie jest łatwo się pozbierać. Dzisiaj wreszcie na twarzy Michała Winiarskiego i pozostałych graczy widziałem uśmiech. To klucz do lepszej gry, bo zawodnicy fizycznie są w dobrej dyspozycji - przekonuje Anastasi.

Trener Anastasi nie przestaje wierzyć w swój zespół.
Trener Anastasi nie przestaje wierzyć w swój zespół.

Po nieudanym początku sezonu po siatkarzach i ich trenerze przetoczyła się fala krytyki. Na Włochu nie zrobiła jednak większego wrażenia. - Mam jedną zasadę - nie czytam tego, co pisze się o mojej drużynie. Bronię sam siebie przed napływem tych informacji i skupiam się na zespole. To normalne, że za złe wyniki jestem krytykowany - to część mojej pracy. Nie chcę, żeby ludzie uważali, że wszystkiemu winni są zawodnicy. Każda ich porażka jest moją porażką. Szanuję wszystkie opinie, także te nieprzychylne, ale się nimi nie zajmuję. I bez tego mam siwe włosy!

Szkoleniowiec spokojnie podchodzi do atmosfery towarzyszącej obecnie jego zespołowi. - Im większa presja, tym większe zainteresowanie. Rozumiem to, tak działają media. Dlaczego ten mecz pokazał otwarty Polsat, a nie tylko Polsat Sport? Bo był to bardzo gorący moment. To jak w Big Brotherze - nie ma smaczków, nie ma oglądalności.

Na koniec trener, mówiąc o sytuacji swoich zawodników, odniósł się do piłki nożnej i półfinału Pucharu Konfederacji. - Włosi przegrali z Hiszpanią po karnych, "jedenastki" nie wykorzystał Leonardo Bonucci. To fenomenalny obrońca, wielka gwiazda Juventusu, którego jestem fanem. Teraz wszyscy go krytykują, a przecież zepsuł zaledwie jeden strzał - taki właśnie jest sport, takie jest życie.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Źródło artykułu: