Po zaskakującej piątkowej porażce brązowych medalistów ostatnich igrzysk olimpijskich z teoretycznie najsłabszą drużyną grupy B tegorocznej Ligi Światowej wydawać się mogło, że w rewanżu gospodarze zrobią wszystko, by rywali zmieść z parkietu. O pełnej mobilizacji świadczyć mogło chociażby desygnowanie do gry od pierwszej minuty Iwana Zajcewa, który w poprzedniej potyczce pojawił się na parkiecie dopiero, gdy Włosi byli pod ścianą.
Dwie pierwsze partie dawały miejscowej publiczności nadzieję na przekonujące zwycięstwo i zdobycie przez podopiecznych Mauro Berruto kompletu punktów. Irańczycy dzielnie walczyli, ale po niespełna godzinie przegrywali 0:2 i nic nie wskazywało na to, że będą w stanie skrzywdzić tego dnia Italię. Nic bardziej mylnego. Uśpieni prowadzeniem Włosi zupełnie zatracili swoje największe atuty i pozwolili odrodzić się zawodnikom Julio Velasco. Przyjezdni kolejne odsłony wygrali już zdecydowanie (do 20 i 18) i stało się jasne, że z Półwyspu Apenińskiego przywiozą kolejny punkt! Losy niedzielnego spotkania rozstrzygnąć miał więc tie-break.
Ambitni goście w decydującej partii potrafili uciec Włochom nawet na 3 punkty, ale doświadczony i utytułowany przeciwnik był w stanie wspiąć się na wyżyny swoich możliwości i ostatecznie minimalnie wygrać piątego seta 15:13 i cały mecz 3:2. Najlepiej punktującym zawodnikiem tego dnia był wspomniany Zajcew (18). Liderem reprezentacji Iranu był zaś Mohammad Mousavi (15). Przyjezdni najwięcej problemów sprawili Italii szczelnym blokiem (16 punktów). Nieźle radzili sobie też w polu serwisowym. Ostatecznie skazywani na pożarcie goście wywalczyli we włoskim dwumeczu aż 4 punkty i mogą z podniesioną głową wracać do ojczyzny.
Włochy - Iran 3:2 (25:22, 25:20, 20:25, 18:25, 15:13)
Włochy: Travica, Beretta, Parodi, Zajcew, Birarelli, Savani, Rossini (libero) oraz Vettori, Kovar.
Iran: Marouflakrani, Davoodi, Mousavi, Mobasheri, Ghafour, Tashakori, Zarif (libero) oraz Gholami, Kamalvand, Zarini, Mahmoudi, Mahdavi.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
***
Po sobotniej porażce z Niemcami Serbowie chcieli dzień później zmazać plamę i dać wreszcie swoim fanom powody do radości. Z początku wydawało się nawet, że nie powinni mieć z tym problemu, ponieważ znakomicie rozpoczęli inauguracyjnego seta, szybko wypracowując sobie kilka oczek przewagi. W samej końcówce dali się jednak wybić z rytmu i pozwolili podopiecznym Vitala Heynena najpierw wyrównać (22:22), a po chwili wyjść na prowadzenie, którego w tej partii już nie oddali.
W kolejnej odsłonie gospodarze poradzili sobie już znacznie lepiej i prowadzeni przez Aleksandara Atanasijevicia wygrali 25:19, dzięki czemu wyrównali stan spotkania na 1:1. Serbia poszła za ciosem i w secie numer trzy również zdystansowała rywala, wygrywając trzema punktami. Słabo radził sobie tego dnia atakujący Asseco Resovia Rzeszów Jochen Schoeps, którego w ofensywie wyręczać musieli: Denis Kaliberda i Christian Fromm. To głównie dzięki nim Niemcy potrafili wrócić do gry i doprowadzić do tie-breaka. Ostatecznie jednak ze zwycięstwa cieszyć mogli się gospodarze.
Bohaterem wieczoru był Atanasijević, który uzyskał aż 31 punktów (z czego 6 bezpośrednio zagrywką). Dzielnie wspierał go Nikola Kovacević (20). Wśród przyjezdnych na wyróżnienie zasłużyli: Kaliberda (20) i Fromm (18).
Serbia - Niemcy 3:2 (23:25, 25:19, 25:22, 21:25, 15:12)
Serbia: Petković, Stanković, Kovacević N., Atanasijević, Podrascanin, Petrić, Rosić (libero) oraz Rasić, Starović, Petrić, Ivović, Jovivić.
Niemcy: Kampa, Collin, Fromm, Schoeps, Bohme, Kaliberda, Steuerwald M. (libero) oraz Tille, Hirsch, Steuerwald P.