WGP, gr. F: Holandia zgodnie z planem, hit niedzieli dla USA

Zakończyły się dwa ostatnie mecze belgradzkiego turnieju World Grand Prix. W najciekawszym spotkaniu tej grupy Serbkom niewiele brakowało do zwycięstwa nad obrończyniami tytułu.

W przypadku wicemistrzyń Afryki z 2011 roku trudno mówić nawet o tym, by w każdym meczu walczyły o wygranego seta, a co dopiero o punkty w cyklu World Grand Prix. Afrykanki po bolesnych porażkach z kadrami USA i Serbii miały okazję zmierzenia się z potencjalnie słabszym rywalem niż wymienione ekipy, czyli kadrą Holandii. Gido Vermuelen wystawił na Algierki szóstkę, w której pojawiły się siatkarki do tej pory rezerwowe, ale nie zabrakło m.in. Manon Flier.

Atakująca, która w nadchodzącym sezonie będzie reprezentować Igtisadchi Baku, od początku spotkania zamierzała udowodnić, że fatalny występ z obrończyniami złotych medali WGP był tylko wypadkiem przy pracy. Reszta jej koleżanek z drużyny również nie miała litości dla najsłabszego zespołu tej edycji towarzyskiego turnieju: Algierki zdobyły dwudziesty piąty punkt w całym spotkaniu dopiero w trzecim secie, przy stanie... 15:3 dla rywalek, co silnie obrazuje poziom spotkania i dysproporcję pomiędzy drużynami.

Ten mecz zostanie szybko zapomniany przez obie ekipy (a zwłaszcza przez podopieczne Aimada Saidaniego), ale na pamięć zasługuje wyczyn środkowe Robin De Kruijf, która zanotowała aż 8 punktowych bloków (na 11 całej drużyny).

Holandia - Algieria 3:0 (25:15, 25:7, 25:6)

Holandia: Belien, Plak, de Kruijf, Grothues, Flier, Dijkema, Schoot (libero) oraz Sloetjes, Renkema

Algieria: Magnana, Abderrahim, Boukhima, Mezemate, Aissou, Arbouche, Mansouri (libero) oraz Achour, Saoud, Ousalah

***

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Wydarzeniem niedzieli w Belgradzie było starcie dwóch najsilniejszych drużyn grupy F. Dla Amerykanek mecz z reprezentacją Serbii miał szczególne znaczenie i to nie ze względu na aspekt czysto sportowy. Na to jedno spotkanie funkcję honorowego trenera kadry objęła pracująca na uniwersytecie w Pensylwanii Ellen Troy, walcząca od lat z rakiem. W ramach akcji pomocy popularnej trenerce powstało specjalne konto na Twitterze, za pomocą którego Troy na podstawie meczu USA-Serbia udzielała rad i instrukcji początkującym siatkarkom.

Na rozpoczęcie hitu niedzielnych spotkań WGP trzeba było poczekać pół godziny, a to za sprawą awarii oświetlenia w hali. Gdy mecz już się rozpoczął, na brak energii na parkiecie nie można było narzekać: oba zespoły grały punkt za punkt, na sto procent swoich możliwości. Ataki serbskich skrzydeł trafiły na linię defensywną i blok na wysokim poziomie, co poskutkowało pierwszą, stopniowo powiększającą się przewagą Amerykanek. Gospodynie coraz częściej decydowały się na plasy, co przy błyskawicznej obronie i rozegraniu rywalek było kiepskim pomysłem. Wynik był odzwierciedleniem niemal nienagannej postawy wicemistrzyń olimpijskich (14:25).

Serbkom nie pomagała fatalna skuteczność Jovany Brakocević, doskonale rozpracowanej przez drużynę rywala. Trener Zoran Terzić miał słuszne pretensje do swoich zawodniczek, które znacznie obniżyły procent przyjęcia. Reprymenda przyniosła skutek w postaci wyrównania (10:10). Mistrzynie WGP 2012, zgodnie z poleceniami trenera, cieszyły się grą, ale przy okazji popełniały niepotrzebne błędy. Brankica Mihajlović wzięła na siebie odpowiedzialność za losy partii, której losy ważyły się do ostatnich piłek. Ostatecznie lepsze okazały się mistrzynie Europy, dużo pewniejsze w swoich poczynaniach.

Serbska sanacja przyniosła spore emocje w trzecim secie. Nie brakowało piorunująco szybkich zbić Amerykanek, kolejnych popisów serbskich skrzydłowych i... czerwonej kartki dla Terzicia za niepotrzebne dyskusje z arbitrami. Po tej decyzji serbski zespół zupełnie "stanął", a ich rywalki nie mogły tego nie wykorzystać. Gdy wydawało się, że czwarty set, w którym przyjezdne z trudem dążyły do wygranej, będzie tym ostatnim, z siatkarek USA nagle zeszło powietrze. Christa Harmotto, najlepiej blokująca zawodniczki na parkiecie, nagle straciła rezon. Jej koleżankom zdarzyła się seria błędów, która kosztowała je najpierw stratę prowadzenia, a następnie seta!

Decydując set przyniósł zwyżkę formy duetu Brakocević-Mihajlović i piękne akcje w defensywie amerykańskich siatkarek. Walka o triumf trwała do ostatniej piłki, koniec końców to Terzić musiał przełknąć gorzką porażkę; rywalki jego zespołu w samej końcówce zagrały swoją najlepszą siatkówkę i zasłużenie zgarnęły dwa punkty.

Serbia - USA 2:3 (14:25, 25:22, 17:25, 25:23, 12:15)

Serbia: Brakocević, Krsmanović, Molnar, Mihajlović, Ognjenović, Rasić, Cebić (libero) oraz Żivković, Malesević, Ninković

USA: Glass, Hill, Gibbemeyer, Harmotto, Murphy, Hildebrand, Banwarth (libero) oraz Faucette, Thompson, Lichtman

Źródło artykułu: