Uprawianie siatkówki w Anglii wymaga wielu wyrzeczeń - rozmowa z Krzysztofem Hykielem, trenerem CBL Polonii Londyn
Przy okazji pobytu w Bełchatowie i rozegrania meczu towarzyskiego z PGE Skrą Bełchatów szkoleniowiec aktualnego mistrza Anglii opowiedział nam o siatkówce na Wyspach Brytyjskich.
Marcin Olczyk: Jak ocenia pan pomysł rozegrania meczu towarzyskiego między PGE Skrą Bełchatów a CBL Polonią Londyn?
Krzysztof Hykiel: Dla nas to spełnienie marzeń. Siedzę w tym sporcie w Anglii trzydzieści lat i dla mnie to jest szczyt. Jako zawodnik grałem w różnych miejscach, ale jako dla trenera jest to coś zupełnie innego. Mamy nowego sponsora - firmę CBL, która w zeszłym tygodniu podpisała z nami umowę. Od teraz nazywamy się właśnie CBL Polonia Londyn i to nam bardzo pomogło, chociażby przy organizacji przelotu. A już to, że Skra w ogóle chciała nas zaprosić na sparing, uważamy za olbrzymi przywilej.
Czy taki mecz może być przydatny ze szkoleniowego punktu widzenia?
- Mamy jeszcze trzy tygodnie przed sezonem. My trenujemy tylko dwa razy w tygodniu, więc dla nas takie wydarzenie jest ważne. Myślę, że zrobiliśmy 2-3 tygodnie treningu, będąc te kilka dni w Bełchatowie. Szczerze mówiąc, przed meczem wychodziłem z założenia, że powinienem być zadowolony z ugrania 10 punktów w każdym secie, a z protokołu jasno wychodzi, że wygraliśmy jedną partię! Trudno mi uwierzyć, że faktycznie tak się stało.
Czyli sam protokół meczowy będzie cenną pamiątką z przyjazdu do Polski?
- Do Bełchatowa z naszym wiceprezesem przyjechałem w środę i Miguel zaprosił mnie na treningi. Dzięki temu mogłem siedzieć i patrzeć przez 9 godzin na jego pracę. Mam sporo notatek i jestem mu bardzo wdzięczny, że pozwolił mi na to. Muszę powiedzieć, że to naprawdę fajny facet. Zresztą zawodnicy Skry też byli dla nas bardzo dobrzy i teraz miło o nas mówią, co dla mnie jest niezwykle ważne.
Jak udaje wam się godzić pracę codzienną z grą w siatkówkę? Mistrzostwo Anglii pokazuje, że to drugie wychodzi drużynie całkiem dobrze.
- Na pewno wymaga to od nas poświęcenia i zaangażowania. Z tego, co wiem w Anglii jest jedna drużyna, która trenuje codziennie, gdyż składa się z samych studentów. Oni właśnie wygrali ligę, ale w play-off pokonaliśmy ich w złotym secie, dlatego to my jesteśmy mistrzami. I to chyba pokazuje, że nie chodzi tylko o to, ile godzin spędzi się na boisku, ale też o umiejętności i to, jak współpracuje czy też jak prezentuje się cały zespół. Na pewno mam w drużynie trzech zawodników najlepszych w Anglii na swoich pozycjach. Chodzi mi tu o: libero, rozegranie i lewy atak. Jakbyśmy trenowali codziennie to rodzime rozgrywki byłyby dla nas bardzo łatwe, a kto wie, może w Bełchatowie wygralibyśmy drugiego seta...
Jak wygląda popularność siatkówki w Wielkiej Brytanii?
- Na pewno nie zalicza się ona na Wyspach do "dużych" sportów. To dyscyplina amatorska, każdy z nas ma pracę. Ja na przykład jestem nauczycielem i pracuję od 7 rano do 19 wieczorem. Potem o 20 mam trening, z którego wracam do domu o 1 nad ranem - prosto do łóżka. Każdy zawodnik ma niemal tak samo. Niektórzy mają dzieci, żony, swoje problemy i do tego dochodzą jeszcze treningi, więc trudno to wszystko pogodzić. Większość zawodników w moim klubie nie jest Anglikami. Podobnie jest w całej naszej najwyższej lidze - Super 8s. Dzięki takim firmom jak CBL jest jednak coraz lepiej.
Czy wśród kibiców widać w ostatnim czasie wzrost zainteresowania siatkówką?
- Na pewno jedno i drugie. Tak jak każdy trener próbuję w ciągu sezonu oglądać jak największą liczbę meczów. Jeśli danego dnia my akurat nie gramy to jadę gdzie mogę, robię notatki. W tym sezonie nowym zawodnikiem w naszym zespole jest Robert Nicholson, który grał wcześniej w innej drużynie, ale przyszedł do mnie i powiedział, że chce dołączyć do CBL Polonii, bo podoba mu się to co się u nas dzieje. I w meczu z PGE Skrą ten środkowy blokujący sporo nam pomógł.
Śledzi pan rozgrywki ligowe w Polsce?
- Jeżeli mogę to oczywiście. Nie mam niestety telewizji, która by mi na to pozwalała, ale na "fejsie" (Facebook - przyp.red.) i w Internecie staram się być na bieżąco.
Czy w takim razie ma pan swój ulubiony polski klub?
- Nie, raczej nie. Na pewno chciałbym być w każdym klubie PlusLigi i móc się uczyć, czerpać z ich doświadczeń. Akurat PGE Skra zawsze była gdzieś u mnie w głowie zakorzeniona jako bardzo dobry, znany na całym świecie klub, który ma w składzie najlepszych zawodników. Dlatego pojawienie się w bełchatowskiej hali to dla mnie bardzo duże wydarzenie.
Którego zawodnika Skry chciałby pan zatem mieć w swoim zespole?
- Obojętnie (śmiech). Niech rzucą kostką i na kogokolwiek padnie wybór to go biorę! Na pewno Mariusz Wlazły - klasa sama w sobie, Stephane Antiga - fenomen, Daniel Pliński - maszyna. Wszystkich chciałbym mieć u siebie, oczywiście trenera też, bo i od niego wiele bym się nauczył.
Z jakimi nadziejami spoglądacie na nowy sezon? Liczycie na obronę tytułu?