W niedzielnym spotkaniu reprezentacja Turcji musiała wygrać, aby zachować szansę na awans do baraży. Natomiast Francuzi chcieli w jak najlepszym stylu przypieczętować zajęcie pierwszego miejsca w grupie B.
Spotkanie, które rozpoczęło się o godzinie 17:00 nie przyciągnęło zbyt wielu kibiców, ale można było zauważyć, że więcej osób sympatyzowało Trójkolorowym. Początek meczu nie był porywający. Oba zespoły rozpoczęły niemrawo i popełniały sporo błędów na zagrywce i w ataku. Do stanu 12:12 set był wyrównany. Dopiero od tego momentu Francja włączyła wyższy bieg i wyszła na prowadzenie 16:12. Wszystko zaczęło się od trudnej zagrywki rozgrywającego Benjamina Toniuttiego. Głównym bombardierem w ekipie Les Bleus, tak jak w poprzednich meczach był młody Earvin Ngapeth. Natomiast zdecydowanie słabiej w ataku spisywał się Antonin Rouzier. Francuzi utrzymali wypracowaną w środkowej części seta przewagę do samego końca i wygrali inauguracyjną partię 25:21.
Drugi set rozpoczął się od błędu w rozegraniu Toniuttiego. Nie był to jednak zwiastun słabszej gry Francuzów, wręcz przeciwnie. Trójkolorowi na pierwszej przerwie technicznej objęli prowadzenie 8:5. W końcu obudził się Rouzier, który w pierwszym secie skończył zaledwie dwa ataki. W drugiej partii były atakujący ZAKSY kończył praktycznie wszystko. Turcy nie byli w stanie w niedzielę nawiązać wyrównanej walki. Na drugą przerwę techniczną zespoły schodziły przy prowadzeniu Francuzów 16:11. Trener Turków Emanuele Zanini próbował odmienić oblicze spotkania zmianami, ale wprowadzeni zawodnicy mimo wszelkich starań nie spowodowali odrobienia strat (18:22). W końcówce seta zrobiło się nerwowo. Turcy obronili trzy piłki setowe. Przy czwartej okazji już bezbłędnie zaatakował Ngapeth i Francuzi wygrali 25:23.
Wygraniem dwóch setów Francuzi zapewnili sobie pierwsze miejsce w grupie B. W trzecim secie trener Francuzów desygnował na boisko drugą szóstkę. Zmiennicy spisywali się zdecydowanie gorzej od podstawowego składu. Na przerwach technicznych prowadzili Turcy kolejno 8:5, 16:12. Podopieczni Zaniniego poczuli swoją szansę na zwycięstwo w tej partii. W zespole Turcji zdecydowanie wyróżniał się drugi atakujący - Kemal Elgaz. Ostatnia akcja seta obrazuje wygląd całej partii. Samuel Tuia posłał zagrywke w aut. Turcy zwyciężyli 25:18.
Francuzi na czwartego seta wyszli zdecydowanie podrażnieni porażką w poprzedniej partii. Wyszli na prowadzenie 3:0. Jednak Turcy, bardzo szybko odrobili straty i wyszli na prowadzenie 8:5. Ich prowadzenie również nie trwało długo. Francuzi przy zagrywce środkowego Kevina Le Roux zdobyli cztery punkty z rzędu. Na drugiej przerwie technicznej Trójkolorowi prowadzili jednym oczkiem. Skromne prowadzenie utrzymali do samego końca. Czwartego i zarazem ostatniego seta Francuzi wygrali 25:23)
Turcja - Francja 1:3 (21:25, 23:25, 25:18, 23:25)
Turcja: Kiak, Toy, Ayvazoglu, Batur, Gok, Koc, Yesilbudak (libero) oraz Elgaz, Yucel, Gokgoz, Yenipazar
Francja: Hardy-Dessources, Rouzier, Toniutti, Lyneel, Ngapeth, Le Roux, Grebennikov (libero) oraz Redwitz, Sidibe, Le Goff, Tuia, Tiliie
Z Gdańska dla SportoweFakty.pl,
Karolina Biesik