ME 2013: Bułgarzy zameldowali się w Kopenhadze - relacja z meczu Niemcy - Bułgaria

W drugim gdańskim ćwierćfinale zmierzyły się ze sobą ekipy Niemiec i Bułgarii. Lepsi w tym spotkaniu okazali się podopieczni Camillo Placiego, którzy zagwarantowali sobie udział w półfinale.

Anna Kossabucka
Anna Kossabucka

Tym razem w Ergo Arenie spotkały się reprezentacje Niemiec i Bułgarii. Był to drugi mecz dla tych ekip w turnieju. - To będzie inne spotkanie. Nowa historia i mam nadzieję, że tym razem to my okażemy się lepsi - mówił przed meczem Nikołaj Penczew. Sympatia kibiców w trójmiejskiej hali była wyraźnie po stronie Niemców, co chyba nikogo nie dziwi.

Pierwsze piłki w meczu to popis w ataku Denisa Kaliberdy. Jednakże po chwilowych nerwach Junaki weszły w swój rytm gry. Obie drużyny wymieniały ciosy w ataku. Oczywiście pierwsze skrzypce w zespole Bułgarii grał niesamowity Cwetan Sokołow (10:10). Niemcy wydawali się grać na luzie, ich akcje były bardziej finezyjne. Jednakże po bloku na Kaliberdzie to Bułgarom udało się odskoczyć na dwa punkty (11:13). Dodatkowo w kolejnych akcjach zablokowany przez Aleksiewa został Grozer co spowodowało, że Bułgarzy osiągnęli aż 5-punktowe prowadzenie na drugiej przerwie technicznej. Niemcy starali się jak mogli, by dogonić swoich rywali i udawało im się to kiedy na zagrywce stanął Georg Grozer (16:17). Bułgarzy przełamali w końcu swoją niemoc i ponowie wykreowali przewagę, głównie dzięki odrzucającej od siatki zagrywce (17:20). Wydawało się już, że pogromcy Polaków dociągną prowadzenie do końca seta, jednakże blok oraz as serwisowy Sebastiana Schwarza dał Niemcom wyrównanie (23:23). Wojnę nerwów i ciosów udało się wygrać naszym zachodnim sąsiadom. Ostatni punkt zdobyli oni po efektownym bloku na Sokołowie (30:28)

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Drugi set rozpoczął się od nieznacznego prowadzenia Bułgarów, którzy wykorzystali błędy przeciwników - atak w antenkę czy też nieczyste przyjęcie (3:6). Zwycięscy gdyńskiej grupy jednakże zdołali odrobić straty już przed pierwszą przerwą techniczną, po bloku na Sokołowie a nawet po ataku w antenkę Todora Skrimowa udało się im wyjść na prowadzenie 8:7. Trzeba przyznać, że emocje w tym meczu są zupełnie inne niż w pierwszym spotkaniu - trudno ogląda się pogromców biało-czerwonych. Mimo że na boisku napięcie było ogromne - pod siatką po niektórych akcjach iskrzyło pomiędzy zawodnikami. Na drugiej przerwie technicznej prowadzili Niemcy, którzy popełnili mniej błędów i grali ofiarniej w ataku. Cały czas Vital Heynen obserwował mecz przy bandach reklamowych, przechodząc po każdym punkcie kolejne metry. Ten szkoleniowiec jest jednak jedyny w swoim rodzaju (17:16). Niespodziewanie po asach Wiktora Josifowa to Bułgarzy wyszli na prowadzenie 20:22, co zmusiło trenera Niemców do wzięcia czasu. Podopieczni Heynena odrobili jednak straty po tym, jak w antenkę (a przynajmniej w wersji sędziowskiej) zaatakował Penczew (22:22). Ponownie w tym secie obu ekipom przyszło grać na przewagi. Tym razem jednak lepsi okazali się Bułgarzy, którzy nie popełnili błędów w ataku.

Trzeci set rozpoczął się od dobrej gry Niemców. Podopieczni Heynena dostawali wiele prezentów od swoich rywali, którzy zaczęli dyskutować sami ze sobą po każdej nieudanej akcji (6:3). Przewaga ta utrzymywała się przez kilka kolejnych akcji, jednakże po atakach Skrimowa to Bułgarom udało się odrobić kilka punktów (10:8). Po bloku Grozera na Skrimowie prowadzenie naszych zachodnich sąsiadów wzrosło ponownie do 4 punktów. Jak to w tym spotkaniu ma miejsce, przewaga jednego lub drugiego zespołu nie mogła się utrzymywać zbyt długo. I tak, po serii dobrych bloków, to Bułgarzy wyrównali stan tej partii (14:14). Tradycyjnie, w meczu toczyła się regularna wymiana ciosów - czy to w zagrywce czy ataku, którą na swoją korzyść przechylali Bułgarzy, po zagrywkach swojego lidera, Sokołowa (16:18). Długo jednak nie mogli się oni cieszyć, bo ich niekonsekwentna gra dała Niemcom remis. Set ten był bardzo szarpany - pojawiało się wiele błędów z obu stron i żadna z drużyn nie mogła utrzymać wypracowanej przewagi (20:20). Chwila przełomowa miała miejsce kiedy to Penczew wykorzystał kontrę Junaków i skończył atak po skosie, wyprowadzając swoją ekipę na prowadzenie 23:21. Tym razem rozpędzeni Bułgarzy nie wypuścili tej przewagi i seta skończył nie kto inny jak Cwetan Sokołow.

Czwartą odsłonę obie ekipy rozpoczęły od solidnej gry w ataku. Żadna z drużyn nie mogła zdobyć wyraźnej przewagi, dopiero po ataku lewą ręką Kaliberdy to Niemcom udało się na pierwszej przerwie technicznej prowadzić 8:6. W dalszej części tej partii punkty zdobywała to jedna to druga ekipa. Co ciekawe przeprowadzali oni bliźniacze akcje - atak z lewego skrzydła jednych oznacza tę samą akcję z drugiej strony. Bułgarzy w środkowej części seta uzyskali dwa punkty przewagi po zbiciu niezniszczalnego Sokołowa, który w trzech setach wykonał aż 35 ataków (10:12). Trzeba przyznać, że tym razem nasi pogromcy systematycznie dokładali po kolejnym punkcie. Jednak coś przy stanie 14:11 się zacięło, Grozer dołożył zagrywkę i zrobiło się po 14. Konsekwencja w tym meczu to nie była mocna strona zawodników Heynana. Bułgarzy odskoczyli ponownie na 3 punkty, co wyraźnie wybiło Niemców z rytmu. Dodatkowo nie radzili sobie oni w przyjęciu i przegrali tą partię do 20.

Niemcy - Bułgaria 1:3 (30:28, 25:27, 22:25, 20:25)

Niemcy: Fromm, Kaliberda, Bohme, Grozer, Schoeps, Kampa, Broshog, Tille (libero) oraz Collin, Schwarz, M. Steuerwald (libero), Tischer

Bułgaria:  Bratojew G., Skrimow, Josifow, Todorow, Aleksiew, Sokołow, Salparow (libero) oraz Penczew, Nikołow

Z Gdańska dla SportoweFakty.pl
Anna Kossabucka

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×