Niemiecka ziemia podbita, ale z dużymi problemami - relacja z meczu VfB Friedrichshafen - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

Kędzierzynianie odnieśli drugie zwycięstwo w tegorocznej Lidze Mistrzów. Tym razem pokonanie rywala sprawiło im dużo więcej trudu niż przed tygodniem.

Nielicznie zgromadzeni kibice na hali we Friedrichshafen doczekali się nieoczekiwanych wydarzeń już przed rozpoczęciem spotkania. W meczowym składzie ZAKSY zabrakło Dominika Witczaka, natomiast VfB rozpoczęło zawody bez swojego asa Ventceslava Simeonowa.

Jako pierwsi swoje warunki gry narzucili kędzierzynianie. Szczęśliwe asy serwisowe Jurija Gladyra oraz Grzegorza Boćka, jak również udane ataki Dicka Kooy'a szybko pozwoliły im na przejęcie wyraźnej inicjatywy (2:6). Słaby początek wyraźnie zdeprymował gospodarzy, którzy po kilku przegranych akcjach zaczęli popełniać ogromną ilość błędów własnych (5:11). W środkowej części seta udało im się lekko ocknąć dzięki paru blokom na Kooy'u i Boćku (10:14). Okazały się one podwalinami pod lepszą postawę miejscowych. Po efektownych obronach rozstrzygnęli na swoją korzyść kilka kontrataków i przegrywali już tylko 17:18. Zawodnikom z Kędzierzyna-Koźla nie zadrżała jednak ręka w decydującym momencie. Bardzo ważny punkt zagrywką zdobył Michał Ruciak (19:22), a wygraną ZAKSY w pierwszej odsłonie przypieczętował solidnie sprawujący się duet Bociek-Kooy.

Ekipa z Friedrichshafen weszła w drugą odsłonę dużo lepiej niż w poprzednią. Po pierwszej przerwie technicznej (8:7) Baptiste Geiler oraz Wiktor Josifow mocno uprzykrzyli rywalom życie w przyjęciu, natomiast w kontrach nie mylił się Walentin Bratojew (12:8). Paweł Zagumny próbował grać jak najwięcej akcji z bardzo skutecznymi środkowymi, ale kędzierzynianie nie potrafili nadrobić wyniku, głównie z powodu częstych błędów w polu serwisowym (16:12). Mocno poniżej oczekiwań spisywał się Bociek. "Nieobecność" głównego bombardiera polskiej drużyny potężnie odbiła się na jej sile ofensywnej, a swoje pięć minut miała para Geiler-Bratojew. Na sam koniec polską drużynę dwoma asami dobił Josifow.

Pomimo zebrania tęgiego lania, kędzierzynianie nie dali się złamać. Gotowość do walki najdobitniej pokazał Gladyr, posyłając już na początku trzeciego seta kilka bomb zza linii dziewiątego metra (5:7). Graczy VfB dosięgnęły spore problemy z przyjęciem, których w żaden sposób nie mogli się pozbyć. Z kolei goście bardzo mocno zaczęli pracować blokiem, gdzie Ukrainiec błyszczał wraz z Marcinem Możdżonkiem (9:15). Tym razem nie nastąpiło już deja vu z pierwszej partii, ponieważ siatkarzy Steliana Moculescu nie było stać na jakąkolwiek odpowiedź. Pojedyncze udane akcje Bratojewa zdecydowanie nie wystarczyły do osiągnięcia tego celu. Z drugiej strony siatki kanonadę urządzili sobie Kooy z Boćkiem, rozpieszczani kolejnymi doskonałymi rozegraniami Zagumnego.

Słaba postawa w trzecim secie sprawiła, że zawodnicy VfB ponownie postawili na zwiększenie siły w zagrywce. Taka polityka szybko przyniosła im zamierzony efekt, a swój potencjał w tym elemencie pokazali Simeonow, Bratojew oraz Max Guenthoer. Po stronie ZAKSY na potęgę szerzyły się różnego rodzaju niedokładności, przeważnie związane z drugim odbiciem (11:6). Gospodarze nie prezentowali kombinacyjnej siatkówki, ale inicjatywa cały czas znajdowała się po ich stronie. Przyjezdni dość często podbijali uderzenia Simeonowa, jednakże dużo gorzej szło im już z bronieniem zbić przyjmującego reprezentacji Bułgarii (16:11). Ponadto zespół z Opolszczyzny totalnie zatracił skuteczność w ofensywie. W jej odzyskaniu nie pomogła zmiana rozgrywającego, dokonana już w początkowej fazie seta. Finalnym skutkiem takiej sytuacji było bezproblemowe doprowadzenie przez gospodarzy do decydującej, piątej odsłony.

Tie-break rozpoczął się dla ZAKSY fatalnie. Hulający pod siatką Bratojew oraz zagrywający Simeonow bardzo szybko wyprowadzili swój zespół na prowadzenie 4:1. Ich radość trwała jednak bardzo krótko, bo już po chwili każdy z nich dostał "czapę" i błyskawicznie zrobiło się 4:4. Przez dłuższą chwilę obie drużyny szły łeb w łeb, lecz kolejne natarcie przypuścili już kędzierzynianie. Dwupunktową przewagę (9:11) pozwoliły im wypracować bloki na Bratojewie i Guenthoerze, ale i tym razem już po chwili było 11:11. Obfitującą w liczne zwroty akcji końcówkę lepiej wytrzymali goście. Do zakończenia spotkania potrzebowali oni aż sześciu piłek meczowych, by w końcu wygrać po autowym ataku Simeonowa.

Vfb Friedrichshafen - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (22:25, 25:15, 18:25, 25:19, 20:22)

VfB: Bratojew W. (27), Günthör (5), Jovović (3), Josifow (12), Geiler (17), Duennes (4), Grebennikov (libero) oraz Gotsew (1), Gergye, Simeonow (14), Zimmermann.

ZAKSA: Zagumny (3), Gladyr (15), Kooy (12), Bociek (24), Ruciak (2), Możdżonek (6), Gacek (libero) oraz Lewis, Pilarz, Wiśniewski (2), Ferens (5).

Siatkówka na [b]SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

[/b]

Komentarze (5)
avatar
Ahmed Pol
30.10.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Szukajcie już nowego libero Gacek z sezonu na sezon coraz gorszy robi już chłop bokami 
avatar
panda25
30.10.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Brawo za odporność psychiczną! Po kiepskim czwartym secie i słabym początku piątego jednak ZAKSA potrafiła się podnieść.