Po czterech kolejkach obecnego sezonu, Jastrzębski Węgiel zajmuje 4. miejsce w tabeli, z dorobkiem 8 punktów. Gracze z Górnego Śląska rozpoczęli ligowe zmagania od niespodziewanej porażki z Indykpolem AZS-em Olsztyn (1:3), jednak w ostatnich spotkaniach odprawili z kwitkiem dwóch potentatów - Asseco Resovię Rzeszów oraz ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. - Przeszłości już nie zmienię, ale w Kędzierzynie-Koźlu straciliśmy ważny punkt. Mieliśmy okazję zgarnąć pełną pulę i wszystko było w naszych rękach. Przed rozpoczęciem sezonu mówiłem, że moja drużyna będzie potrzebowała trochę czasu, ponieważ mamy zupełnie nowy skład. Co więcej, ciągle brakuje nam ważnego ogniwa, jakim jest Nicolas Marechal - komentuje Lorenzo Bernardi.
Sprawa powrotu na boisko Francuza owiana jest sporą tajemnicą. Na chwilę obecną wiadomo jedynie, że zmaga się z kontuzją pleców, którą stara się wyleczyć w swojej ojczyźnie. - Nikt w klubie nie wie, kiedy możemy się spodziewać jego przybycia - dodaje trener jastrzębian.
Jego podopieczni nie mają dużo czasu na świętowanie wygranej z obecnym wicemistrzem Polski. Już w najbliższą środę, siatkarzy z Jastrzębia-Zdroju czeka wyjazdowy pojedynek w Lidze Mistrzów z Tomisem Constanta. Obie ekipy mają na swoim koncie po 3 punkty, wywalczone dzięki pewnym zwycięstwom nad Hypo Tirolem Innsbruck. - Mecz w Rumunii będzie dla nas trudniejszy i bardziej istotny w obecnej fazie sezonu, gdyż będziemy w nim walczyć o awans do kolejnej rundy. Widziałem kilka spotkań z udziałem Tomisu. To bardzo dobra drużyna, która ostatnio na własnym boisku była bardzo bliska pokonania Halkbanku Ankara - przestrzega Bernardi.