- W meczu w Gdańsku nasza gra w końcu była zdecydowanie lepsza. To zwycięstwo dało nam bardzo cenne punkty, bo graliśmy na wyjeździe. Wiadomo, że zawsze ciężko wygrać na terenie przeciwnika, zwłaszcza, że moim zdaniem, faworytem tego meczu był Lotos Trefl Gdańsk. W naszej ekipie zafunkcjonowało wiele elementów, z którymi wcześniej nie potrafiliśmy sobie poradzić - skomentował piątkowe zwycięstwo zawodnik AZS-u Częstochowa, Dawid Murek.
Doświadczony przyjmujący po chwili dodał, że zwycięstwo odniesione w Gdańsku jego zespół dedykuje Miłoszowi Hebdzie, który nie mógł udać się z drużyną do Trójmiasta z powodu kontuzji, której doznał w potyczce z Effectorem Kielce. - W głowach siedziało nam, że nie mamy swojego najlepszego punktującego i na pewno chcieliśmy zagrać tutaj dla Miłosza. Myślę, że to zwycięstwo dedykujemy właśnie jemu. Na pewno śledził na bieżąco wynik w Internecie (śmiech) i nam kibicował. Zrobiliśmy to dla niego. Chcemy, żeby wrócił jak najszybciej do zdrowia, bo jego obecność jest jak najbardziej potrzebna - powiedział Murek.
W piątkowy wieczór AZS całkowicie zdominował wydarzenia na parkiecie. Chyba nikt nie spodziewał się, że borykający się z różnego rodzaju problemami zespół spod Jasnej Góry nie odda gospodarzom nawet jednego seta. Największą przewagę podopieczni Marka Kardosa mieli w drugiej odsłonie spotkania, w której pozwolili rywalom na zdobycie zaledwie 13 oczek. - Wiadomo jak drugi set się potoczył. Jeżeli się prowadzi dużą ilością punktów to przeciwnik już jest powoli myślami przy następnym secie. Ciężko jest podnieść się z takiej sytuacji punktowej. My po tej wygranej do 13 musieliśmy utrzymać koncentrację, bo wiemy już jak to jest z tymi 10-minutowymi przerwami. Wraca się na boisko i można zastać całkiem innego rywala po drugiej stronie siatki. Gdzieś tam w głowach siedzi, że ta przerwa nie powinna nas wybić z rytmu i w meczu z Lotosem, na szczęście dla nas, nie odmieniła oblicza spotkania - ocenił sytuację z drugiego seta zawodnik drużyny z Częstochowy.
Do piątkowej wygranej ekipy AZS-u znacznie przyczyniła się postawa Michała Kaczyńskiego, który zanotował na swoim koncie aż 18 punktów. Dla dwudziestoletniego zawodnika był to pierwszy mecz, który rozegrał w pełnym wymiarze. - To jest na pewno wielki plus, bo mieliśmy spory problem z tą pozycją na boisku. Bez atakującego ciężko jest walczyć. Michał pokazał, że jest godnym zawodnikiem na tej pozycji i trzeba na niego stawiać. Był to jego pierwszy mecz w podstawowej szóstce. Udowodnił, że potrafi pomimo presji, która na nim ciążyła, wyjść na boisko i poradzić sobie doskonale - komplementuje młodszego kolegę z drużyny Murek.
Zwycięstwem w Trójmieście Akademicy przerwali trwającą od trzech kolejek passę porażek. Takie pewne zwycięstwo było bardzo potrzebne zawodnikom Częstochowy, aby odbudować morale zespołu. - Nie ulega wątpliwości, że to zwycięstwo nas podbuduje do dalszej pracy po tych porażkach. Nie ukrywam, że troszeczkę nas one zabolały. Myślę, że Politechnika Warszawska oraz Effector Kielce to zespoły w naszym zasięgu, ale niestety nie zaprezentowaliśmy przeciwko nim swojej siatkówki. Najbardziej byliśmy niezadowoleni z tego, że nie graliśmy tego, czego od siebie oczekiwaliśmy - mówił o porażkach z początku sezonu przyjmujący AZS-u Częstochowa.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
W następnej kolejce spotkań AZS Częstochowa zmierzy się z BBTS-em Bielsko-Biała. Będzie to mecz, w którym Akademicy mają szansę na dołożenie kolejnych punktów do tabeli ligowej. - Na pewno pojedziemy tam, żeby walczyć. Teraz tak naprawdę nie wiadomo czego się spodziewać. Każdy z każdym może wygrać. Jesteśmy jednym z zespołów, który walczy o awans do play-offów. Będziemy robić wszystko, aby tam się znaleźć. Dlatego jedziemy do Bielska walczyć, a co będzie to zobaczymy - zakończył Murek.