Mateusz Masłowski w okresie przygotowawczym wystąpił w większości spotkań sparingowych. Ciężko było jednak przypuszczać, że 16-latek mógłby występować regularnie na pozycji libero w Asseco Resovii Rzeszów. Krzysztof Ignaczak musiał poddać się zabiegowi kolana, przez co Andrzej Kowal miał niemały kłopot z zastąpieniem podstawowego zawodnika.
Zarówno w meczu z Transferem Bydgoszcz, jak i PGE Skrą Bełchatów miał szansę zaprezentować się właśnie Mateusz Masłowski. W sobotnim starciu w Hali Energia 16-latek na parkiecie spędził dużo czasu, jak z jego perspektywy wyglądało to spotkanie? - W pierwszym secie udało nam się zaskoczyć przeciwników, wygraliśmy dosyć pewnie. W drugiej odsłonie Skra miała przewagę od początku, uciekli nam w końcówce. W czwartej partii graliśmy punkt za punkt, udało nam się odskoczyć, dzięki kilku dobrym zagraniom. W tie breaku - szkoda, decydowały jedna czy dwie piłki. Dlatego trzeba walczyć o każdą piłkę, to jest najważniejsze - stwierdził Masłowski.
Resovia już w czwartym secie była w ciężkiej sytuacji, Skra prowadziła, ale ostatecznie przyjezdni zdołali wyrównać i doprowadzić do tie breaka. - Części z nas na początku gorzej szła zagrywka, potem to zaskoczyło i od razu rzuciło się to na wynik. Ważniejsze było to, co udało się nam grać w obronie czy na bloku, to poskutkowało - wyjaśnił rzeszowski libero.
W starciach ze Skrą i Transferem Masłowski co punkt wymieniał się na boisku z Nikołajem Penczewem. - Na pewno nie gra się tak wygodnie, jak na w pełnym wymiarze gry. Ja musiałem obronić jak najwięcej piłek, a Niko ma ich jak najwięcej przyjąć. Bardzo się cieszę, że mogę zrobić chociaż tyle, bo jest to dla mnie niesamowite doświadczenie i niezapomniane przeżycie - zakończył.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!