Po trzech zwycięstwach z rzędu, najpierw na wyjeździe z Transferem Bydgoszcz, a następnie przed własną publicznością z PGE Skrą Bełchatów i AZS Politechniką Warszawską, sympatycy Cerrad Czarnych ostrzyli sobie zęby na kolejną, czwartą już wygraną w bieżącym sezonie PlusLigi. Dobrą serię radomskiej drużyny przerwał jednak Effector Kielce, który w spotkaniu szóstej kolejki bardzo gładko, bo w zaledwie trzech setach, uporał się z tym rywalem.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Niedzielne starcie potrwałoby dłużej, gdyby gospodarze poszli za ciosem i rozstrzygnęli na swoją korzyść końcówkę drugiej partii. Po odrobieniu kilku punktów straty, dzięki dobrej zagrywce Wytze Kooistry oraz skutecznym kontratakom, wynik wynosił 23:23. Czarnym przytrafiły się jednak dwa proste błędy. - Myślę, że jeśli wygralibyśmy tego seta, mecz mógłby się odwrócić - przyznał Robert Prygiel.
Radomianie zaprezentowali się dużo słabiej od kielczan w ofensywie i w polu zagrywki. - Niestety, to, co do tej pory było naszym atutem, czyli atak i serwis, funkcjonowały bardzo słabo. Zepsuliśmy prawie dwa razy więcej zagrywek niż przeciwnik i mieliśmy niższą skuteczność w ataku - podkreślił szkoleniowiec. Jego słowa potwierdzają statystyki - gospodarze oddali rywalowi 17 punktów z własnego serwisu (przy 9 błędach Effectora) oraz zanotowali 35-procentową skuteczność w ataku (przy 45-procentowej gości).
Podopieczni Prygla nie mają jednak zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie niedzielnej porażki. Już w piątek zmierzą się w Trójmieście z Lotosem Treflem w meczu siódmej serii gier. - Zobaczyliśmy swoje miejsce w szeregu, że jesteśmy beniaminkiem. Mamy nad czym pracować. Musimy zresetować głowy, walczyć w Gdańsku i się zrehabilitować - zakończył opiekun WKS-u.