Podopieczni trenera Miguela Falaski wygrali w trzech setach, nie dając Lotosowi Trefl Gdańsk żadnych szans w drugim i trzecim secie. - Bardzo nam zależało na tym, żeby wreszcie zagrać dobry mecz na wyjeździe. Z każdym meczem chcemy grać coraz lepiej, a tymczasem ostatnie dwa na wyjeździe w ogóle nam nie wyszły i chcieliśmy przełamać tę passę. W szatni przed tym meczem obiecaliśmy sobie, że tym razem podejdziemy do spotkania inaczej mentalnie i to się udało. Zagraliśmy naprawdę dobrą siatkówkę, chyba nasz najlepszy mecz w sezonie - mówił po spotkaniu zadowolony Andrzej Wrona.
Kluczem do zwycięstwa w końcówce najbardziej wyrównanego pierwszego seta, jak i następnych, była zagrywka w wykonaniu bełchatowian. W tym elemencie zanotowali rzadko widywany rezultat: 11 asów i tylko 6 zepsutych serwisów. - Zagrywka nam w tym spotkaniu bardzo siedziała, wszystkim i to zdecydowanie ułatwiło nam grę, zwłaszcza formacji blok - obrona. Generalnie zagraliśmy bardzo dobrze, chyba aż za dobrze. Czasem po jakiejś akcji patrzyliśmy po sobie ze zdziwieniem, bo dosłownie wszystko nam wychodziło. Z taką grą możemy ograć każdego - cieszył się reprezentant kraju.
W poprzedniej kolejce bełchatowianie zwyciężyli u siebie z Jastrzębskim Węglem za trzy punkty, co dodało im pewności siebie. - W meczu z Jastrzębskim Węglem zaczęliśmy chimerycznie i bez koncentracji, dopiero trzeciego i czwartego seta zagraliśmy bardzo dobrze w każdym elemencie. Tamten mecz pokazał nam drogę, którą powinniśmy obrać, żeby wygrywać. I obiecaliśmy sobie zacząć mecz w Gdańsku właśnie tak, jak graliśmy te ostatnie sety z Jastrzębskim i to nam się udało - mówił środkowy gości.
PGE Skra Bełchatów przeszła gruntowną przebudowę przed tym sezonem i większość zawodników spotkała się po raz pierwszy dopiero dwa, trzy miesiące temu. Mimo to grają bardzo ładną i skuteczną siatkówkę, przegrywając jak dotąd zaledwie dwa mecze. - Nasz trener, Miquel Falasca, powiedział nam na początku sezonu, jak docelowo widzi naszą grę, ale od razu ostrzegł, że dojście do tego poziomu zajmie nam wiele czasu i będzie nas kosztować wiele pracy. Musimy iść do przodu małymi kroczkami, najważniejsze, że widzimy jasno określony cel i widzimy, że to działa, nasza gra jest coraz lepsza - nie ukrywał jeden z nowych nabytków bełchatowskiego klubu.
W ostatnim okresie głównym tematem mediów było podpisanie kontraktu ze Stephane Antigą, który został nowym szkoleniowcem polskiej reprezentacji. Czy gorąca atmosfera wokół tego tematu odczuwalna była też w bełchatowskiej szatni? - Na pewno ostatnie tygodnie były trudne, najbardziej dla Stephane czy dla Mariusza, bo o niego też zahaczyły dyskusje medialne, ale to są profesjonaliści, więc za bardzo w szatni tego nie widać. Myślę, że Stephanowi jest ciężko, bo teraz na treningach i meczach jest zawodnikiem, a jednocześnie już się przygotowuje do bycia selekcjonerem, zwłaszcza w swoim czasie wolnym, kiedy my odpoczywamy. Ale w drużynie robimy wszystko, żeby odwrócić uwagę mediów i kibiców od niego, Karol farbuje włosy, ja zapuszczam wąsy - śmiał się kolega klubowy nowego trenera polskiej kadry.
Dwaj bełchatowscy środkowi od tego sezonu bawią kibiców nie tylko włosami i wąsami, ale także oficjalną wojną, w której walczą pomiędzy sobą wykonując zadania zaproponowane przez fanów. - Mój kolega podrzucił mi kiedyś filmik, na którym nowozelandzcy rugbiści toczyli takie właśnie pojedynki między sobą i pomyślałem sobie, że fajnie byłoby to przenieść do nas. I jak już znaleźliśmy się razem z Karolem w Bełchatowie, gdzie właściwie nie ma co robić, to postanowiliśmy wcielić to w życie. My się przy tym bardzo dobrze bawimy, a jeżeli jeszcze podoba się kibicom, to tylko się cieszyć - wytłumaczył genezę tego zabawnego pomysłu Andrzej Wrona.
W Gdańsku rozmawiała Ola Piskorska