Sobotni mecz ligowy z Effectorem Kielce był dla ZAKSY jedynie jednym z przystanków przed środowym starciem w Lidze Mistrzów z Knackiem Roeselare. Było widać, że kędzierzynianie nie pokazali maksimum swoich możliwości, co na konferencji prasowej zaznaczył trener Sebastian Świderski. Mimo to zrealizowali swój cel i zgarnęli pełną pulę. - Wiedzieliśmy, że Effector to dość ciężki przeciwnik. Pokazał choćby w meczu z Resovią, że trzeba na nich uważać. W sobotę, kiedy nasza gra siadała, kielczanie skrzętnie to wykorzystywali. Jesteśmy na siebie trochę zdenerwowani, szczególnie o te przestoje, ale najważniejsze jest zwycięstwo. Na pewno musimy walczyć o zdobycie kompletu punktów w każdym spotkaniu, bo bardzo ważne jest rozstawienie w Pucharze Polski - mówi Wojciech Ferens.
27 listopada w Rzeszowie wicemistrzowie Polski po raz kolejny weszli w część sezonu, w której będą rozgrywali spotkania co trzy dni. Zakończą ją dopiero 18 grudnia, kiedy zmierzą w ostatnim pojedynku fazy grupowej LM z Galatasaray Stambuł. - System gry środa-sobota jest dużym wysiłkiem dla organizmu. To również ciężki okres dla treningów technicznych, ponieważ nie ma na nie zbyt dużo czasu. Wydaje mi się, że najważniejsze będzie w nim utrzymanie formy fizycznej i wytrzymałości - komentuje przyjmujący ZAKSY.
Porażka 1:3 w Roeselare sprawiła, że siatkarze z Opolszczyzny tracą obecnie do mistrzów Belgii aż 4 punkty. Czy w związku z tym ewentualna wygrana po tie-breaku będzie dla nich również satysfakcjonująca? - Każde zwycięstwo będzie na pewno dobre. 3:2 pewnie wszyscy wzięliby w ciemno. Mamy większą motywację do tej potyczki, bo na wyjeździe przegraliśmy w nieciekawym stylu i ta porażka bardzo nas bolała. Teraz chcemy więc wygrać z Roeselare w najwyższy z możliwych sposobów. Na pewno nas na to stać i o to będziemy walczyć. Musimy skupić się na własnej koncentracji i na tych przestojach, które często nam się zdarzają. Podejrzewam, że Belgowie wykorzystają je jeszcze lepiej niż zespół z Kielc - dodaje Ferens.
W składzie Knacku znajduje się tylko dwóch obcokrajowców. Pierwszym jest fiński rozgrywający Eemi Tervaportti, a drugim holenderski środkowy Joppe Paulides. Resztę zespołu stanowią rodzimi gracze. Nie występują w nim żadne gwiazdy światowego formatu, ani nawet zawodnicy aspirujący do takiego miana. Mimo to Belgowie od wielu lat utrzymują bardzo przyzwoity poziom i niejednokrotnie uprzykrzyli życie najlepszym drużynom w Europie. - Mają schematy swojej gry, czasem naprawdę nieprzewidywalne, mimo że są schematami. Bardzo dobrą robotę wykonuje rozgrywający Tervaportti. Przy takim przyjęciu, jakie zaprezentowali u siebie i przy zagrywce, którą odrzucali nas od siatki, nie jest z nimi łatwo. Ich gra jest szybka, a nasi środkowi często mieli problemy, by dołączyć do skrzydeł na podwójny blok. Naprawdę fajnie się patrzy na taką siatkówkę i nieprzyjemnie się gra przeciwko temu stylowi - opowiada "Feru".
Z 9 dotychczas wywalczonych punktów, ekipa z Roeselare aż 6 zdobyła na własnym parkiecie, pokonując po 3:1 ZAKSĘ oraz VfB Friedrichshafen. Na wyjeździe uporała się z teoretycznie najsłabszym w grupie G Galatasaray (3:0). Czy zatem Belgowie będą na obcym terenie równie niebezpieczną drużyną jak na swoim podwórku? - Na pewno mecz w Niemczech będzie dla nich bardzo trudny. Tamtejsza hala jest specyficzna, z nieprzyjemnym oświetleniem. Zawodnicy bardzo dobrze czują się na niej w polu zagrywki. My może nie pokazaliśmy tam jeszcze 100 procent swoich możliwości, ale było widać, jak ciężko się tam gra. Moim zdaniem można tu upatrywać jakiegoś dobrego układu w tabeli, ale musimy patrzeć na swoją grę. Najważniejsze dla nas jest odrobienie punktów i wyjście z grupy - kończy Ferens.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!