Częstochowianie ulegli aktualnym mistrzom Polski w trzech setach, ale zwłaszcza w pierwszym postawili ogromny opór ekipie Andrzeja Kowala i przegrali dopiero na przewagi 35:37. To był bez wątpienia kluczowy moment spotkania, bo w kolejnych setach rzeszowianie kontrolowali już przebieg gry. - Szkoda tego pierwszego seta. Mieliśmy w nim dużo piłek setowych. Niestety, nie udało się. Popełniliśmy błędy, a rywale zagrali lepiej i cierpliwiej w końcówce i straciliśmy tego seta. W drugiej partii wydaje mi się, że walka była do pewnego momentu. Do drugiej przerwy technicznej szliśmy punkt za punkt. Później jednak rywale odskoczyli. Ogólnie w całym meczu popełniliśmy za dużo błędów własnych i to dalej rzutowało na wynik - tłumaczy przyczyny porażki środkowy AZS-u, Mariusz Marcyniak.
Nikt nie dawał cienia złudzeń częstochowianom na pokonanie zespołu z Podkarpacia, który wyraźnie jest ostatnio na fali wznoszącej. Brak presji wyszedł jednak na dobre ekipie Marka Kardosa. - Teoretycznie z takimi rywalami powinno grać się trudniej, bo to górna połowa tabeli i grają naprawdę dobrze w tym sezonie. Z drugiej strony, my nie mamy nic do stracenia i być może ryzyko się opłaci i coś ugramy w takich meczach - mówi Marcyniak.
Życia Akademikom nie ułatwia dodatkowo plaga kontuzji, która trapi drużynę. W ostatnich dniach z treningów wypadł Michał Bąkiewicz, a na przeziębienie narzeka także Jakub Bik. - To na pewno nas osłabia. Nie możemy jednak powiedzieć, że przegrywamy przez to, że są kontuzje. Tak nie jest, bo są zmiennicy, którzy też potrafią grać. Gdybyśmy mieli pełną kadrę, to trener miałby jednak szersze pole manewru - zauważa 21-letni zawodnik.
Na zakończenie pierwszej rundy rozgrywek, częstochowianie zmierzą się z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i PGE Skrą Bełchatów. Akademików czeka piekielnie trudne zadanie. - Nie będzie łatwo i nie będziemy w nich faworytem, ale nikt nie powiedział, że nie możemy sprawić niespodzianki - w pozytywnym tonie kończy Mariusz Marcyniak.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!