Ogromny pech i kolejne dwa miesiące przerwy Marcina Janusza. "Jestem załamany"

Błędna diagnostyka i złe metody leczenia sprawiły, że znacznie wydłuży się rozbrat Marcina Janusza z siatkówką. Rozgrywającego AZS-u Częstochowa czekają kolejne dwa miesiące przerwy w treningach.

W tym artykule dowiesz się o:

O ogromnym pechu może mówić Marcin Janusz. Rozgrywający częstochowskiego zespołu kilka tygodni temu doznał urazu łękotki. Na pierwszy rzut oka, nie groźna kontuzja przerodziła się jednak w prawdziwą gehennę 19-letniego zawodnika. Zły wybór metod leczenia sprawił, że zamiast dwumiesięcznej przerwy, Janusz do treningów wróci co najmniej za kolejne dwa miesiące. Niezbędny w jego sytuacji okaże się zabieg artroskopii. - Razem z lekarzami ustaliliśmy na początku, że nie będziemy tego operować. Uraz nie wydawał się groźny i chcieliśmy to załatwić jednym zastrzykiem. Była duża szansa, że to wszystko się powiedzie, ale miałem ogromnego pecha. Niestety, moja łękotka się nie zrosła i teraz już definitywnie potrzebny jest zabieg artroskopii i co się z tym wiąże, dłuższa przerwa - mówi wyraźnie niepocieszony Marcin Janusz.

Specjalny zastrzyk został podany zawodnikowi w szpitalu w Bełchatowie. Jego koszty pokryli oczywiście działacze AZS-u Częstochowa. Decyzja zawodnika o metodzie leczenia była efektem konsultacji pomiędzy lekarzami, działaczami z Częstochowy i Bełchatowa, skąd 19-latek jest wypożyczony oraz samym zainteresowanym. - To była propozycja lekarzy z Bełchatowa. Byłem w tamtejszym szpitalu na kilku konsultacjach. Powiedzieli, że jest duża szansa i z reguły w takich przypadkach, ten zabieg się udaje. Ja sam zdawałem sobie sprawę, że jest ryzyko, że to się nie powiedzie. Niestety, nie wyszło - przybliża kulisy całej sytuacji.

Marcina Janusza czeka dłuższa, niż zakładano przerwa i odpoczynek od siatkówki
Marcina Janusza czeka dłuższa, niż zakładano przerwa i odpoczynek od siatkówki

Obecnie młody gracz czeka na termin operacji. To kolejne kilkanaście dni zwłoki, a po samym zabiegu zawodnik przez około dwa miesiące będzie przechodził rehabilitację. To tylko dopełnia prawdziwy dramat siatkarza, który jest u progu zawodowej kariery. - Na razie czekam na termin operacji. Mamy teraz specyficzny okres świąteczny i będzie to ciężko załatwić. Mam nadzieję, że jak najszybciej się to uda. Potem z tego co wiem, to czekają mnie dwa miesiące rehabilitacji. Dopiero potem będę mógł wrócić do gry. Nie ma się jednak co spieszyć, bo jeśli znów tego nie wyleczę do końca, to wypadną mi kolejne miesiące. Około dwóch miesięcy i powinienem już powrócić do treningów - szacuje 19-latek.

Janusz nie ukrywa, że ciężko mu pogodzić się z całą sytuacją i z trudem obserwuje poczynania swoich kolegów z zespołu z perspektywy trybun. - W tym roku podobnie, jak w poprzednim każdy mecz i każdy dzień spędzony na treningu, to było duże doświadczenie dla mnie. Jestem po prostu załamany tym, że tracę tyle czasu. Jak siedzę z boku i oglądam mecz, to aż mnie nosi. Chciałbym wejść i pomóc chłopakom. W zeszłym tygodniu wznowiłem treningi i byłem bardzo szczęśliwy z tego faktu, bo granie sprawiało mi ogromną radość. Niestety, kontuzja się odnowiła i trzeba to operować. Jestem załamany. Co tu dużo mówić… - dodaje podłamany.

- To była po prostu błędna decyzja. Jeśli od razu poddałbym się operacji, to prawdopodobnie po okresie rehabilitacji, pod koniec roku wróciłbym do treningów. Niestety, tak nieszczęśliwie się to wszystko poukładało - kończy Marcin Janusz.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Źródło artykułu: