Jakby mało było dziwów i cudów w historii spotkań Atomu Trefl Sopot z Tauronem MKS Dąbrowa Górnicza, sobotni mecz w hali "Centrum" przyniósł kolejne wydarzenie, które jeszcze przez długi czas będzie wspominane przez oba kluby. Dąbrowianki po wyczerpującej walce z rywalem (i własnymi słabościami) doprowadziły do tie-breaka, w którym to mistrzynie Polski uzyskały wyraźną przewagę, prowadząc 4:10 i 10:14. Jak to się stało, że zawodniczki MKS-u w beznadziejnej sytuacji zdobyły sześć punktów z rzędu i wyrwały Atomówkom pewne zwycięstwo? Tego nie wie chyba nikt.
- Po tamtym sezonie już chyba nic mnie nie zdziwi... - stwierdziła Klaudia Kaczorowska, która, jak cała jej drużyna, przez długi czas po zakończeniu spotkania siedziała na parkiecie dąbrowskiej hali i próbowała otrząsnąć się po niespodziewanej porażce. - To, że przespałyśmy końcówkę piątego seta, to nasza i tylko nasza wina. Trzeba się z tym pogodzić, wziąć odrobinę w garść i poustalać parę rzeczy w takich momentach - dodała.
Sopocianki nieraz sprawiały zagłębiowskim przyjmującym sporo problemów swoim serwisem, ale przez długi czas nie potrafiły wykorzystać kłopotów rywala, uciekającego się do prostych i przewidywalnych zagrań. - To możliwe, w pierwszych setach grałyśmy dobrą zagrywką, ale z drugiej strony MKS bardzo dobrze radził sobie z wysokich, trudnych piłek w ataku. Im lepiej szło im w przyjęciu w kolejnych setach, tym pewniej czuły się na parkiecie - oceniła siatkarka Atomu, której autowy atak zakończył ostatni set wyjątkowego spotkania.
Strata punktów w takich okolicznościach jest dla mistrzyń Polski bolesna, ale zawodniczka wyraziła nadzieję, że cała drużyna wyniesie z niej lekcję. - Różnie bywa: mamy za sobą dopiero drugi tie-break w tym sezonie, pierwszy, z Chemikiem, wygrałyśmy. Tyle dobrego, że z tego wyjazdu wywozimy chociaż punkt. Widać było, że po pierwszym, bardzo ciężkim secie oba zespoły opadły z sił. Mam nadzieję, że kolejne mecze będą lepsze. To była nasz ostatni mecz ligowy przed przerwą świąteczną, czeka na nas spotkanie Ligi Mistrzyń (z Dynamem Bukareszt - przyp.red). Każda z nas sobie odpocznie i wykorzysta ten czas na przemyślenia - powiedziała była zawodniczka bialskiego BKS-u.
Powołanie do 14-osobowej kadry Polski na mecze eliminacji do przyszłorocznej mistrzostw świata mogło choć trochę osłodzić Kaczorowskiej gorycz porażki. - Dziękuję za gratulacje, poza tym... zobaczymy, jak to będzie. Zamiarem trener Makowskiego było powołanie na ten turniej bardziej doświadczonych zawodniczek, na przykład Małgorzaty Glinki, Anny Werblińskiej czy Kasi Skowrońskiej. To właśnie one mają ciągnąć grę, a ja jadę pomóc kadrze i mam nadzieję, że otrzymam swoją szansę - przyznała szczerze przyjmująca.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy.