Zespół AZS PWSZ Nysa wyjątkowo poważnie potraktował konfrontację z Fartem Kielce - goście specjalnie przyjechali dzień wcześniej, a przed wczorajszym meczem odbyli jeszcze trening w hali na ulicy Bocznej. Trener AZS PWSZ wyjaśnia, że nyska hala jest bardzo mała i jego zawodnicy musieli się oswoić z nowym miejscem gry.
Zdaniem nyskiego szkoleniowca właśnie wielkość sali była przyczyną przegranej jego zespołu w pierwszej partii. Goście z Nysy mieli jeszcze kłopoty tylko na początku drugiej odsłony (4:2), ale poradzili sobie błyskawicznie (5:8). I w tym, i w kolejnych dwóch setach kielczanie już ani razu nie prowadzili, choć w trzeciej partii doprowadzili jeszcze do wyrównanej końcówki, dochodząc rywala przy stanie 18:18. Jednak w decydujących momentach (23:23) bezapelacyjnie lepsi okazali się akademicy z Nysy, skutecznie wyprowadzając kontrę po zablokowanym ataku Sławomira Jungiewicza.
W finałowej odsłonie emocji już nie było, bo gospodarze rozpoczęli źle (1:5), a potem kompletnie nie radzili sobie w przyjęciu - przede wszystkim, gdy na zagrywce pojawiał się Damian Parkitny (3:11 czy 14:21).
Trener Farta, Dariusz Daszkiewicz stwierdził, iż jego podopieczni byli zwyczajnie słabsi od przeciwników, a gra kielczan nie wyglądała do końca tak, jak powinna. Wynik nie był może najważniejszy, ale gospodarzom zabrakło troszkę wiary w nawiązanie walki z zespołem z I ligi.
Fart Kielce - AZS Nysa 1:3 (25:22, 21:25, 23:25, 16:25)
Fart Kielce: Kozłowski, Jungiewicz, Sopko, Prochera, Zniszczoł, Makaryk, Swaczyna (libero) oraz Staszewski, Zarankiewicz, Brojek, Tietianiec
AZS PWSZ Nysa: Nieboj, Kowalczyk, Szabelski, Żuk, Migdalski, Parkitny, Ratajczak (libero) oraz Szlubowski, Bułkowski, Podgórski, Kocoń, Nalborski