Nie tak wyobrażali sobie drugi dzień walki o przepustkę na "polskie" Mistrzostwa Świata 2014 Słowacy. Po tym jak dzień wcześniej bezproblemowo pokonali reprezentację Grecji, wymarzony historyczny awans na siatkarski mundial znacznie się od nich oddalił po starciu z Ukraińcami.
Już pierwsza partia zwiastowała spore problemy oraz to, że mecz sam się nie wygra i na reprezentację Ukrainy trzeba znacznie więcej niż na Greków. Ukraińcy bowiem to typowy przedstawiciel radzieckiej myśli szkoleniowej, gdzie kluczowa jest siła razy ramię w ataku i zagrywce. Prym w obu elementach wiódł Serhij Tjutlin, zdobywca aż 26 punktów! Tego rosłego zawodnika tylko raz udało się powstrzymać blokiem Słowakom, stąd też stosunkowo wysoka, bo 60 procentowa skuteczność.
Podopieczni Flavio Gulinellego mogli zmienić oblicze spotkania w końcówce drugiej partii, kiedy to gra toczyła się na styku a zażarte indywidualne pojedynki toczyli środkowi obu drużyn. Więcej siatkarskiego szczęścia w Arenie Poprad mieli jednak zawodnicy Jurija Filippowa. Słowacy mieli jeszcze swoje szanse na początku trzeciej partii, kiedy to nawet przez dłuższy czas prowadzili, jednak w momencie, gdy rywale zwiększali siłę rażenia stawali się bezradni.
Słowacja - Ukraina 0:3 (20:25, 23:25, 20:25)
Słowacja:
Skladany, Kmet, Divis, Nemec, Kohut, Ogurcak, Ondrusek (libero) oraz Zatko, Piovarci, Sopko, Chrtiansky, Bencz.
Ukraina: Gumieniuk, Teriomienko, Kapelus, Tjutlin, Rudnickij, Jereszczenko, Fomin (libero) oraz Kapajew, Tatarincew, Rabiucha.
***
Mimo że dzień wcześniej Grecy dostali lanie od Słowaków, w sobotę na parkiet wyszli zupełnie tak, jakby tamten rozdział był już za nimi. Tym razem podopieczni Alexandrosa Leonisa nie byli już chłopcami do bicia i pierwszą odsłonę rozpoczęli z wysokiego "C", prowadząc 8:3 i 16:14. W końcówce jednak to Suomi się zmobilizowali i przechylili szalę zwycięstwa na własną korzyść. W kolejnej partii nie pozwolili sobie na utratę koncentracji i kontrolowali jej przebieg od początku do końca.
Jednakże prowadząc 2:0 nie mogli być pewni zwycięstwa w trzech setach, bowiem właśnie wtedy Grecy, prowadzeni przez Mitara Tzouritsa (26 punktów), zwarli szyki i zanotowali na swoim koncie pierwsza wygraną partię w Popradzie. To jednak im nie wystarczyło i po krótkiej przerwie potomkowie Hellenów robili wszystko, by doprowadzić do tie-breaka. Dzięki temu kibice zgromadzeni w popradzkiej Arenie (a było ich 1000, gdyż pozostałe 1800 osób opuściło halę po meczu rodzimej reprezentacji) byli świadkami naprawdę emocjonującego widowiska.
Drużyny grały na przewagi i raczyły się nawzajem soczystymi atakami. O tym, ile nerwów kosztowała walka zawodników mogły również świadczyć zepsute zagrywki. Grecy obronili kilka meczboli, jednak w ostatecznym rozrachunku więcej zimnej krwi zachowali reprezentanci Finlandii - jedyna niepokonana drużyna w grupie M.
W niedzielę podopieczni Tuomasa Sammelvuo zagrają ze Słowacją o pierwsze miejsce w grupie.
Grecja - Finlandia 1:3 (21:25, 23:25, 25:19, 31:33)
Grecja: Prousalis, Petreas, Tzourtis, Smaragdis, Protopsaltis, Fragkos, Stefanou (libero) oraz Filippov, Soultanopoulos, Koumentakis.
Finlandia: Esko, Siltala, Sivula, Kunnari, Oivanen Matti, Lehtonen, Kerminen (libero) oraz Tervaportti, Krastins, Shumov, Ojansivu.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!