Oba zespoły nie przystąpiły do spotkania w optymalnych zestawieniach. O ile wiadomość o absencji Nicolas Uriarte pojawiła się już parę dni temu, o tyle brak w wyjściowym składzie Indykpolu Macieja Dobrowolskiego oraz Mattiego Oivanena był już niemałym zaskoczeniem.
Pomimo obustronnych osłabień, poziom gry w pierwszym secie wyglądał zadowalająco. Walka punkt za punkt trwała do momentu zejścia na drugą przerwę techniczną (16:15). Później stopniowo inicjatywę zaczęli przejmować bełchatowianie. Bardzo dobrze prezentowali się ich środkowi Andrzej Wrona i Karol Kłos. Stanowili duże zagrożenie w ataku, a na bloku imponowali mobilnością oraz odczytywaniem zamiarów Grzegorza Pająka. Dzięki temu od bełchatowskiej ściany odbili się wszyscy olsztyńscy skrzydłowi (19:23). Najdobitniej jego potęgę odczuł Rafał Buszek . Ofensywne niepowodzenia w istotnych momentach zanotował jednak nie tylko on, ale również Bartosz Krzysiek. Atakujący Indykpolu AZS dobrze wszedł w mecz, lecz to właśnie jego błędy przypieczętowały sukces gości w inauguracyjnej odsłonie.
Kryzys armat z Olsztyna nie ustąpił wraz z rozpoczęciem kolejnej partii. Jakość gry Krzyśka spadała coraz szybciej, natomiast Buszek ciągle nie potrafił odnaleźć swojej optymalnej formy (6:10). Ponadto zawodnicy Skry zaczęli efektownie bronić większość uderzeń gospodarzy, a niełatwe kontry z drugiej linii wykończyli Stephane Antiga oraz Facundo Conte. Przy stanie 9:15 na boisku pojawił się Dobrowolski, ponieważ dokładność wystaw Pająka zaczynała pozostawiać sporo do życzenia. Zmiana reżysera gry nie wpłynęła jednak w żadnym stopniu na rozwój boiskowych wydarzeń. Rozpędzona maszyna z Bełchatowa niezmiennie kontynuowała swoją szarżę. Bardzo inteligentnie rozgrywał Aleksa Brdjovic, dzięki czemu każdy z jego kolegów otrzymał szansę na odnalezienie odpowiedni rytm w ofensywie. Miejscowi schodząc do szatni mieli sporo materiałów do przemyśleń.
Scenariusz trzeciego seta można streścić w trzech słowach: "popis bełchatowskiego bloku". Już przed zejściem na pierwszą przerwę techniczną, goście zapunktowali tym elementem aż trzykrotnie (3:7). Kolejne fatalne otwarcie w wykonaniu olsztynian sprawiło, że Krzysztof Stelmach desygnował do boju doświadczonych Grzegorza Szymańskiego oraz Piotra Łukę (za Krzyśka i Bengoleę). Obaj szybko otrzymali swoje szanse na sforsowanie defensywy rywala, ale ze swojego zadania nie wywiązali się dobrze. Ich uderzenia najczęściej padały łupem bloku bądź obrońców, co pozwalało bełchatowianom na spokojne kontrolowanie wyniku (9:14).
Przy tak bezpiecznej przewadze, w ich szeregi wkradło się jednak w końcu chwilowe rozluźnienie. Dwa błędy podwójnego odbicia po stronie Skry dały Indykpolowi chwilową nadzieję na powrót do meczu (19:21). Bardzo szybko rozwiał ją jednak świetnie grający Kłos, którego udana krótka i "czapa" na Szymańskim niemal ostatecznie przesądziły o losach pojedynku.
Indykpol AZS Olsztyn - PGE Skra Bełchatów 0:3 (21:25, 18:25, 22:25)
Indykpol: Bengolea, Buszek, Sobala, Pająk, Hain, Krzysiek, Żurek (libero) oraz Dobrowolski, Szymański, Łukasik, Łuka
Skra: Wlazły, Kłos, Conte, Wrona, Antiga, Brdjović, Zatorski (libero) oraz Tuia, Włodarczyk, Maćkowiak
MVP: Aleksa Brdjovic (Skra)