Podopieczni Marka Kardosa nie rozpieszczali kibiców swoją grą w pierwszej części rundy zasadniczej PlusLigi i stąd teraz częstochowianie nie mogą sobie pozwolić na kolejne porażki, jeśli myślą o zakwalifikowaniu się do rundy play-off. Tym bardziej w pojedynkach z zespołami będącymi w ich zasięgu, a za takowy uchodziła AZS Politechnika Warszawska. Środowy pojedynek Akademicy rozpoczęli od mocnego uderzenia i w inauguracyjnym secie rozbili rywala 25:15. Dobra grę przełożyli na początek drugiej odsłony i w mgnieniu oka objęli prowadzenie 8:2. I wtedy z kompletnie nie wiadomych przyczyn gra częstochowian stanęła. Warszawianie doszli do głosu i obraz gry uległ diametralnej zmianie. Inżynierowie wypracowali sobie kilkupunktową przewagę, którą jednak w samej końcówce roztrwonili. W emocjonującej walce na przewagi potrafili jednak zachować więcej zimnej krwi i mimo piłki setowej, którą gospodarze mieli po swojej stronie, triumfowali 31:29. Po dziesięciominutowej przerwie warunki na placu gry dyktowała już Politechnika. Częstochowianie przegrali zatem kolejny niezwykle ważny mecz, co sprawia, że czołowa ósemka zaczyna się dla nich coraz bardziej oddalać.
- To prawda. Mamy teraz siedem spotkań, w których każdy punkt będzie bardzo ważny w sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Będziemy grać z zespołami zbliżonymi poziomem do nas. Takie mecze będą znacznie ważniejsze niż te przeciwko choćby Skrze Bełchatów, czy Asseco Resovii Rzeszów. Zaczęliśmy bardzo dobrze to spotkanie. Mieliśmy bardzo dobrze opracowaną taktykę. Wyeliminowaliśmy z gry Gontariu i Sacharewicza i wszystko układało się świetnie. W drugim secie bardzo nieszczęśliwie przegraliśmy i myślę, że to był kluczowy moment. Prowadziliśmy wysoko i naprawdę nie wiem, dlaczego przegraliśmy. Rywale dokonali kilku zmian. Pojawił się nowy środkowi i atakujący, który w zasadzie nie popełniał błędów. Bardzo pomogli swojej drużynie. Nie chcę się wypowiadać o trzecim i szczególnie czwartym secie. Nie może tak być, bo nie graliśmy jak drużyna. Nie jesteśmy prawdziwym zespołem i taka jest prawda - bardzo dosadnie ocenił grę swojej drużyny środkowy Jakub Vesely.
Czeski środkowy częstochowskiego zespołu zaznaczył, że jego zespół nie miał taktycznie rozpracowanego ani Pawła Adamajtisa ani Dawida Gunii, którzy na początku drugiego seta pojawili się na boisku i zmienili obliczę stołecznego zespołu. - Byliśmy taktycznie przygotowani na grę Gontariu i Sacharewicza. Po drugim secie obaj zostali zmienieni, a ich zastępcy spisali się świetnie. Nie byliśmy przygotowani na to, jak się im przeciwstawić i ustawiać się w defensywie. Poza tym, gracze Politechniki bardzo dobrze zagrywali flotem. Marcin Nowak praktycznie nie odrywał się od ziemi przy zagrywce, a nie potrafiliśmy przyjąć takich prostych piłek. Popełnialiśmy bardzo proste błędy - nie ukrywał rozczarowania były zawodnik BreBanci Lanutti Cuneo oraz Casy Modena.
Porażka z Inżynierami znacznie utrudnia sytuację ekipy Marka Kardosa w ligowej tabeli, ale nie przekreśla jeszcze jej szans na znalezienie się w ósemce premiowanej grą w rundzie play-off. Vesely podkreśla, że teraz bardzo ważne będzie nastawienie mentalne Akademików. - Przed nami jeszcze siedem spotkań rundy zasadniczej. Każdy mecz zaczyna się od stanu 0:0. Mam nadzieję, że tak będziemy podchodzić do kolejnych spotkań i nie rozpamiętywać tej porażki z Politechniką. Dla mnie pierwsze dwa sety naprawdę wyglądały dobrze. W pierwszej partii pokonaliśmy rywali całkiem gładko. W drugim przegrywaliśmy już czterema punktami, ale odrobiliśmy straty i wróciliśmy do gry. To jest na pewno pozytyw. Za każdym razem musimy szukać pozytywnych aspektów. Jeśli przegramy w Kielcach, to w Będzinie w meczu w ramach Pucharu Polski znów musimy wyjść z chłodną głową i dobrym nastawieniem. Zawsze, kiedy będziesz myślał o tym, że przegrałeś ostatnie spotkanie, to ci to nie pomoże. Musimy myśleć o przyszłości - radzi 27-letni zawodnik.
Przed Akademikami teraz seria spotkań o przysłowiowe być albo nie być. Nie ulega wątpliwości, że AZS limit porażek już wyczerpał, ale Vesely nie zamierza się poddawać i podkreśla, że wszystko pozostaje w rękach biało-zielonych. - Wszyscy chcemy teraz wygrać w Kielcach. Potrzebujemy punktów. Na pewno nie chcę mówić, że jeśli przegramy w Kielcach, to walka o play-offy się dla nas zakończy. Nie wydaje mi się. Wszystko może się zdarzyć. Może będzie nam akurat sprzyjać szczęście i wygramy pięć spotkań z rzędu. W siatkówce wszystko jest możliwe. Kto wie, może Skra po kilku wygranych w meczu z nami wyjdzie na parkiet drugim składem i akurat uda nam się ich pokonać. Podobnie w przypadku meczu w Rzeszowie. Jest to możliwe. Wszyscy musimy przeanalizować swoje błędy i w kolejnych meczach grać po prostu lepiej i wyzbyć się ze swojej gry prostych błędów. Musimy myśleć o sobie - puentuje Jakub Vesely.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!