W bardzo bojowych nastrojach przystępowały do rywalizacji w Hali Legionów ekipy Effectora Kielce i AZS-u Częstochowa. Wszystko ze względu na ostatnie ligowe porażki obu ekip i tym samym ogromną chęć rehabilitacji.
Początek pierwszego seta zwiastował, długą i bardzo wyrównaną walkę (8:8). Nie
była to jednak zasługa ładnych dla oka akcji, choć i tych kilka miało miejsce, ale błędów popełnianych przez siatkarzy z Kielc i Częstochowy. Sytuacja zaczęła się zmieniać przy stanie 14:14. Wówczas to atomowym asem serwisowym popisał się Dawid Murek. Po chwili częstochowianie dołożyli jeszcze jeden punkt, dzięki czemu
prowadzili dwoma oczkami. Mający w pamięci fatalną grę w końcówkach setów, która zadecydowała o niepowodzeniu w Gdańsku zawodnicy Effectora próbowali zniwelować nieznaczne straty. Pomógł im w tym m.in. Miłosz Hebda, który choć zdobył w pierwszej partii kilka punktów, to też nie ustrzegł się błędów (19:20). Mimo to końcówka i tak należała do gości, którzy ostatecznie zwyciężyli 21:25.
Drugiego seta znacznie lepiej rozpoczęli podbudowani siatkarze AZS-u. Spryt na siatce Michała Kozłowskiego oraz mnożące się po stronie kielczan błędy pozwoliły im szybko wypracować czteropunktową przewagę (4:8). Choć gospodarze za sprawą
ataków Dawida Dryji i Bruno Romanuttiego próbowali zbliżyć się do czujących się z minuty na minuty coraz pewniej częstochowian, to nie potrafili jednocześnie wyeliminować ze swojej gry kosztownych pomyłek, które przybliżały zawodników trener Kardosa do wygrania drugiej partii (12:15). Ogromnym atutem AZS-u w sobotnim meczu była obecność na parkiecie Dawida Murka, który doskonale wywiązywał się ze swoich zadań, pokazując tym samym co znaczy wieloletnie doświadczenie gry na najwyższym poziomie. Nie tylko jednak Murek był wyróżniającą się postacią w zespole gości. Oprócz niego swoje cegiełki dołożyli Miłosz Hebda, Michał Kamiński czy Jakub Vesely (17:22). Końcówka drugiej odsłony została zdominowana przez nieporozumienia w szeregach gospodarzy, którzy przegrali tego seta do osiemnastu.
Po raz pierwszy w tym sezonie PlusLigi wśród kieleckich kibiców z łatwością można było zauważyć zażenowanie spowodowane fatalną postawą swoich siatkarzy. Nadziei w rychłej poprawie upatrywano w 10-minutowej przerwie. Ta jak się jednak okazało niczego nie zmieniła. Choć początek zwiastował powtórkę z pierwszej, najbardziej wyrównanej, partii (5:5), to rzeczywistość nie była tak łaskawa dla kielczan. Konsekwencja, ofiarność i skuteczność. Te trzy elementy pozwalały siatkarzom AZS-u górować nad zagubionymi i momentami jakby już pogodzonymi z porażką gospodarzami (8:13). Biorąc pod uwagę liczbę błędów popełnionych przez kielczan śmiało można napisać, że bardziej walczyli oni sami ze sobą, aniżeli z rywalem, który ze spokojem realizował wszelkie założenia trenera Marka Kardosa (14:20). W końcówce gospodarze spróbowali ostatniego zrywu, kiedy to m.in. po skutecznym ataku Sławomira Jungiewicza zdobyli trzy punkty z rzędu (14:19). To było jednak zdecydowanie za mało, aby myśleć o wygraniu choćby seta. Częstochowianie dowieźli bezpieczną przewagę do końca, zwyciężając dzięki fatalnemu nieporozumieniu zawodników Effectora, którzy po ofiarnej obronie jakby zapomnieli, o przebiciu piłki na drugą stronę (16:25). AZS Częstochowa wygrywając w Hali Legionów nie tylko zrewanżował się swojemu rywalowi za porażkę z pierwszej rundy. Udało im się także przerwać serię pięciu porażek z rzędu.
Effector Kielce - AZS Częstochowa 0:3 (21:25, 18:25, 16:25)
Effector Kielce:
Lipiński, Staszewski, Polański, Buchowski, Romanutti, Dryja, Sufa (libero) oraz Jungiewicz, Orczyk, Bieniek, Wolański.
AZS Częstochowa: Marcyniak, Murek, Kaczyński, Hebda, Vesely, Kozłowski, Piechocki (libero) oraz Kamiński, Buczek.
MVP: Dawid Murek (AZS).
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Nie mam więcej pomysłów ;)