Kielczanie ponownie znaleźli patent na beniaminka - relacja z meczu Effector Kielce - Cerrad Czarni Radom

Effector Kielce po raz drugi w tym sezonie pokonał beniaminka z Radomia. Po emocjonującym i trzymającym w napięciu spotkaniu podopieczni Dariusza Daszkiewicza ograli Czarnych w czterech setach.

Sobotnie spotkanie rozpoczęło się od dwóch dobrych, trudnych zagrywek Dirka Westphala, dzięki którym przyjezdni prowadzili 2:0. Niepewny w przyjęciu był Adrian Buchowski i wskutek jego błędu Bartłomiej Neroj powiększył przewagę do trzech punktów (2:5). Taka różnica utrzymywała się do pierwszej przerwy technicznej, na którą obie ekipy schodziły po skutecznym zbiciu Wytze Kooistry.

Po powrocie na parkiet po stronie Effectora "zaskoczyły" dwa elementy - serwis i blok. W polu zagrywki pojawił się Adrian Staszewski. Najpierw Buchowski zatrzymał holenderskiego atakującego Czarnych - różnica stopniała do jednego "oczka" - w międzyczasie Bruno Romanutti dał remis 8:8, a po kontrataku zakończonym przez grającego z numerem 13 przyjmującego kieleckiej drużyny na tablicy wyników pojawił się rezultat 9:8.

Robert Prygiel poprosił o czas, lecz ten zabieg nie wybił z rytmu rywali. Kontynuowali swoją świetną serię, zdobywając 7 punktów z rzędu i prowadząc już 12:8. Dwukrotnie szczelny blok ustawili jednak przyjezdni i przy stanie 13:12 swoją przerwę wykorzystał Dariusz Daszkiewicz.

Następnie wynik oscylował wokół remisu, z lekkim wskazaniem na kielczan. Coraz czytelniej rozgrywał Neroj, wobec czego jego zamiary z łatwością przewidywali przeciwnicy, ustawiając co najmniej podwójny blok na skrzydłach. Niemniej jednak, atakujący z dużym trudem, ale kończyli posyłane do nich piłki. Radomianie na chwilę odzyskali prowadzenie (20:19).

Wprowadzony na parkiet Michał Kędzierski swoją trudną zagrywką wprowadził spory zamęt w szeregi Effectora, jego koledzy dobrze zareagowali blokiem i wygrywali już 22:20. Co prawda Daszkiewicz przerwał grę, ale po powrocie na parkiet Neroj w pojedynkę zatrzymał Romanuttiego. Mateusz Bieniek wlał jeszcze trochę nadziei w serca kibiców miejscowych, zagrywając szczęśliwie po taśmie w boisko Czarnych (22:23), lecz czas na życzenie Prygla uspokoił sytuację. Atak Jakuba Radomskiego nie pozostawił wątpliwości, który zespół zasłużył na zwycięstwo w premierowej odsłonie.

Kielczanie po raz drugi mogli cieszyć się ze zwycięstwa nad Czarnymi
Kielczanie po raz drugi mogli cieszyć się ze zwycięstwa nad Czarnymi

Początek drugiej i, jak się później okazało, bardzo emocjonującej partii, przebiegał pod dyktando radomian. Błędy Romanuttiego i Piotra Lipińskiego oraz szczelny blok pozwoliły zbudować gościom trzypunktową przewagę. Tuż przed pierwszą przerwą techniczną Łukasz Polański uderzył prosto w ręce Adama Kamińskiego (4:8).

Kilka chwil później środkowy ekipy z Mazowsza kolejny raz popisał się blokiem, dając beniaminkowi PlusLigi prowadzenie 10:5. Gospodarze zrewanżowali się tym samym zagraniem - gdy dwa razy z rzędu zatrzymany został Kooistra, Prygiel zdecydował się na zmianę, wprowadzając w jego miejsce Bartłomieja Bołądzia, oraz prosząc o czas przy stanie 10:11.

Później Romanutti zaatakował w aut na czystej siatce, jednak kontratak w wykonaniu Lipińskiego i Dawida Dryji oraz błąd Radomskiego najpierw zmniejszyły stratę do jednego "oczka", a następnie dały remis 14:14. Radomianie przegrywali 15:16, lecz sprytna zagrywka Jozefa Piovarciego pozwoliła szybko odzyskać minimalną przewagę.

Potem przez bardzo długi fragment utrzymywał się wyrównany wynik. O losach tego seta zadecydowała niezwykle emocjonująca gra na przewagi. Błąd komunikacji pomiędzy Kooistrą, który w międzyczasie powrócił na parkiet, oraz Adamem Kowalskim dał rezultat 27:26. Blok na Westphalu zakończył grę w tej odsłonie.

Dziesięciominutowa przerwa wyraźnie wybiła z rytmu Czarnych, którzy niemal od pierwszych akcji musieli "gonić" wynik. Gospodarze prezentowali się lepiej w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła, zaś z przeciwników wyraźnie "uszło powietrze". Prygiel starał się odmienić losy boiskowych wydarzeń, przeprowadzając wiele zmian - ponownie wpuścił Bołądzia, w miejsce Radomskiego pojawił się Jakub Wachnik, pod siatką zameldował się Michał Ostrowski, zaś kolegom w przyjęciu miał pomóc Paweł Filipowicz - jednak na niewiele się to zdało, ponieważ rozpędzeni kielczanie stopniowo zwiększali dystans.

Po stronie radomian mnożyły się proste błędy i widać było coraz większą niemoc. Po drugiej przerwie technicznej zespół ze stolicy województwa świętokrzyskiego "odskoczył" na 4 punkty i tej zaliczki już nie oddał, zapewniając sobie tym samym przynajmniej jedno "oczko" w tym spotkaniu.

Przyjezdni w kiepskim stylu rozpoczęli czwartą część. Przegrywali już 7:10, ale dwie mocne, odrzucające od siatki zagrywki Wachnika pozwoliły zmniejszyć stratę do jednego punktu. Kolejne fragmenty przebiegały bardzo nierówno - co chwilę po dwa "oczka" zdobywały oba zespoły. Najpierw Bołądź zaatakował w aut (12:9), jednakże po chwili się zrehabilitował - przechodzącą po jego serwisie piłkę przytomnie skończył Kamiński i było 13:12. Dobrze po stronie gospodarzy współpracowały blok i obrona. W bardzo ważnej, długiej wymianie pomylił się Wachnik, zaś Polański popisał się asem serwisowym na 19:16.

To nie oznaczało jednak końca emocji. Najpierw goście odrobili 2 "oczka", a gdy zbyt długo do zagrywki przygotowywał się wprowadzony chwilę wcześniej na parkiet Bieniek oraz radomianie zatrzymali rywali, na tablicy wyników pojawił się remis 22:22. Końcowka ponownie należała do kielczan, którzy zachowali więcej "zimnej krwi" i zwyciężyli 25:23.  
 
Effector Kielce - Cerrad Czarni Radom 3:1 (23:25, 31:29, 25:22, 25:23)

Effector: Lipiński, Staszewski, Polański, Buchowski, Dryja, Romanutti, Sufa (libero) oraz Jungiewicz, Wolański, Bieniek.

Czarni: Radomski, Neroj, Westphal, Kooistra, Kamiński, Piovarci, Kowalski (libero) oraz Kędzierski, Wachnik, Bołądź, Ostrowski, Filipowicz.

MVP: Piotr Lipiński.

[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

[/b]

Źródło artykułu: