Nasze cele się nie zmieniły - rozmowa z Samuelem Tuią, przyjmującym Skry Bełchatów

Siatkarz pochodzący z Oceanii zdobył w środę 19 punktów, ale jego drużynie nie udało się odnieść zwycięstwa. Pomimo porażki Francuz zachowuje optymizm przed kolejnymi spotkaniami.

Michał Biegun: Przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi straciliście dwa punkty, ale pan rozegrał bardzo dobre zawody.

Samuel Tuia: Dla mnie oczywiście najważniejsze jest dobro drużyny, a nie moje indywidualne popisy, czy statystki. Cieszę się, że po dwóch słabszych setach udało nam się nie stracić ducha walki. Wygraliśmy kolejne partie, ale niestety Jastrzębski pokazał nam, że był w tym meczu od nas lepszy. W kontekście kolejnych spotkań powinniśmy wynieść z tej porażki nasz charakter i postawę w wygranych setach.

Po pierwszych dwóch setach wasza sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie.

- Nasi rywale mieli bardzo dobry początek, gdy tylko złapali odpowiedni rytm, to byli nie do zatrzymania. Wymuszali na nas błędy i mieliśmy sporo problemów z organizacją gry.

Co spowodowało, że od początku spotkania Skra nie potrafiła grać tak, jak chociażby w trzeciej i czwartej partii?

- Myślę, że naszym problemem było to, że straciliśmy na moment zaufanie do samych siebie. Łatwo oddaliśmy końcówki dwóch pierwszych setów. Nie zdarza nam się to zbyt często, ale przeciwko Jastrzębskiemu daliśmy za wygraną i gdzieś zatraciliśmy pewność w naszych poczynaniach.

Pański zespół dysponuje bardzo szerokim składem. Czy ten komfort pomaga wam, gdy na boisku coś nie idzie po waszej myśli?

- To prawda, że nasz trener ma spore pole manewru, ale nie wiem czy w trakcie meczu nam to pomaga. Wiem, że jeśli gramy tą samą szóstką przez całego seta, to jesteśmy w stanie nabrać pewności i grać dobrze. Natomiast częste zmiany potrafią bardzo wytrącić nas z rytmu.

Przez sporą część sezonu byliście nie do powstrzymania. Jednak ostatnio przeciwko drużynom z góry tabeli gracie nierówno.

- Mamy z tym mały problem. Jeśli przeciwnik nas przyciśnie, to ciężko nam nawiązać wyrównaną walkę. Jak uda nam się od początku narzucić nasze warunki gry, to rywale są bez szans. Wiem, że jak nam nie idzie, to tracimy nasze atuty. Zdarza nam się przestój, w trakcie którego nie atakujemy i nie przyjmujemy na naszym normalnym poziomie. Można to było zauważyć w meczu przeciwko Resovii. Teraz przegraliśmy, ale nasze cele pozostały niezmienne. Wciąż chcemy walczyć o wszystkie najważniejsze trofea.

Trzech francuskich siatkarzy, których połączyła Polska.
Trzech francuskich siatkarzy, których połączyła Polska.

Wasza gra wyglądała o wiele lepiej w trzecim secie, kiedy to w pierwszej szóstce pojawił się Stephane Antiga.

- Kiedy Stephane jest ze mną na boisku, to mogę grać przeciwko każdej drużynie na świecie. On wprowadza do gry poziom zaufania, który pozwala ci wejść na najwyższy poziom twoich umiejętności.

Macie sporo gwiazd, ale to chyba właśnie od pańskiego rodaka najwięcej zależy w trakcie meczu?

- Widać to jak na dłoni, że jego doświadczenie buduje postawę zespołu. Gdy stoisz obok niego, to jesteś przekonany, iż on może utrzymać wysoki poziom przez całe spotkanie. On niesamowicie motywuje nas do dalszej gry. Również cenne są jego rady, jeśli chodzi o taktykę. Ma dużą siłę oddziaływania na innych.

W takim razie musi pan żałować, że to jego ostatni sezon zawodniczej kariery.

- Oczywiście, że żałuję, bo każdego dnia uczę się od niego być lepszym zawodnikiem. Szkoda, że nie możemy razem pograć przez jeszcze parę lat. Gdy jesteśmy na treningu, to staram się wykorzystać każdą możliwość, aby podpatrywać jego zagrania. Mam ogromny szacunek do jego kariery i osiągnięć.

Myśli pan, że Antiga odniesie sukces na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski?

- Widzę po nim, że poradzi sobie w nowej roli. Za wszelką cenę chce pozostać przy siatkówce i przekazywać swoją wiedzę. Praca z polską kadrą będzie trudna i wymagająca, ale wierzę, że jest stanie odnieść sukces na mistrzostwach świata. Będę trzymać za niego kciuki!

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: