Ostatnia wyraźna porażka w Olsztynie, gdzie podopieczni Marka Kardosa byli zaledwie tłem dla Indykpolu AZS, praktycznie pozbawiła już szans Akademików na miejsce w rundzie play-off. Ich nadzieje są tylko iluzoryczne, choć sami częstochowianie podkreślają, że nie zamierzają jeszcze składać broni. - Myślę, że to jeszcze jest w naszym zasięgu i będziemy o to walczyć - zapewniał po zwycięstwie nad BBTS-em Bielsko Biała, Konrad Buczek. Blamaż w Olsztynie rozwiał praktycznie wszelkie nadzieje Akademików, którym w ostatnich meczach rundy zasadniczej pozostaje w zasadzie walka o honor i zachowanie twarzy.
Realia są zatem brutalne dla częstochowskiego zespołu, którego dodatkowo nie oszczędzają różnego rodzaju problemy. Drużynę znacznie przetrzebiła plaga kontuzji. Rehabilitację nadal przechodzą Marcin Janusz i Michał Kozłowski, a ze względu na problemy zdrowotne siatkarskie buty na kołku zawiesił póki co Michał Bąkiewicz. Jakby tego było mało, w piątek z częstochowskim klubem pożegnał się Michał Kamiński z którym działacze rozwiązali kontrakt za porozumieniem stron. W rezultacie biorąc wszystkie okoliczności pod uwagę, Marek Kardos ma w chwili obecnej zaledwie jedenastu zawodników do dyspozycji.
Kontuzje sięją w ostatnich dniach spore spustoszenie również w szeregach ekipy Roberta Prygla. W ostatnim zwycięskim spotkaniu z Lotosem Trefl Gdańsk, kontuzji doznali podstawowi środkowi Jozef Piovarci oraz Adam Kamiński, a w trzeciej partii sił zabrakło również Dirkowi Westphalowi, któremu już wcześniej doskwierały problemy zdrowotne i w spotkaniu z ekipą z Trójmiasta wystąpił na własne ryzyko. - Czuł się źle już w Kielcach i mieliśmy go oszczędzać. Po porażce usłyszeliśmy kilka przykrych słów, co nas wszystkich zmobilizowało. Dirk poświęcił zdrowie i zdecydował, że na własne ryzyko zagra. Myślę, że w takiej sytuacji co nas nie zabije, to nas wzmocni - tłumaczy szkoleniowiec beniaminka PlusLigi. Niemiecki przyjmujący w Częstochowie powinien być już jednak w pełni sił. Nie wiadomo z kolei, czy na parkiecie zobaczymy dwójkę podstawowych środkowych radomskiego zespołu. Piovarci już od kilkunastu dni narzeka na różnego rodzaju urazy, a mecz z ekipą z Gdańska okupił dodatkowo kontuzją barku. O tym, czy słowacki środkowy będzie w stanie zagrać w Częstochowie rozstrzygną szczegółowe badania. - Czekamy na wyniki, nie mamy pewności, czy nie jest to coś poważnego. Zdrowie zawodnika jest najważniejsze - dodaje rzecznik prasowy Czarnych, Sławomir Monik. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku Kamińskiego.
Gdyby ziścił się czarny scenariusz, w sobotnim spotkaniu Robert Prygiel musiałby skorzystać z dwóch rezerwowych środkowych. Jak pokazał jednak pojedynek z Lotosem Trefl, wcale nie stawia to beniaminka na straconej pozycji. Prygiel może bowiem liczyć na swoich rezerwowych. W meczu z gdańszczanami w obliczu wielu problemów z ławki rezerwowych na placu gry pojawili się Bartłomiej Bołądź i Bartłomiej Grzechnik, którzy w połączeniu z Jakubem Wachnikiem oraz Adamem Kowalskim stworzyli zespół praktycznie samych debiutantów w PlusLidze. Mimo tego w końcowym rozrachunku trzy punkty pozostały w Radomiu. - Przeciwko byłym lub obecnym reprezentantom Polski grali w zasadzie dwudziestolatkowie. Wachnik, Bołądź, Kowalski, Grzechnik to są debiutanci na tym poziomie, a udało im się wygrać. Mam nadzieję, że wszyscy to docenią, bo to ogromny sukces - podkreśla szkoleniowiec Cerradu Czarnych.
Czy radomskie "młode wilki" będą w stanie dopisać do swego dorobku kolejne punkty? A może w oczach kibiców po porażce w Olsztynie zrehabilitują się siatkarze z Częstochowy? O tym przekonamy się w sobotnie popołudnie. Początek spotkania przewidziano na godzinę 17.00. Na bezpośrednią relację z Częstochowy zaprasza portal SportoweFakty.pl.
AZS Częstochowa - Cerrad Czarni Radom / sobota, 1.02.2014, godz. 17.00
[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[/b]
Aż żygać się chce jak się ogląda grę tych zawodników, wstyd na cały kraj. Zero ambicji i zaangażowania.