Ola Piskorska: Zagrałeś w podstawowym składzie czyli z twoim zdrowiem już wszystko w porządku?
Michał Łasko: Jestem bardzo zadowolony, że wreszcie mogłem zagrać mecz w pełnym wymiarze, bo już bardzo mi tego brakowało. Prawie sześć tygodni przerwy bardzo mi się dłużyło. Łydka jest już całkiem wyleczona, a szczęście w nieszczęściu było takie, że w czasie rehabilitacji łydki wyleczyłem sobie różne inne pomniejsze kontuzje, które mi dokuczały ostatnio.
Tęskniłeś już za boiskiem jak widzę?
- Byłem już bardzo głodny gry. Czuję się świetnie, bardzo chciałem już wrócić i pomóc mojej drużynie, której przy okazji składam gratulacje, bo od początku roku grają fantastycznie, mimo że mnie zabrakło. Pokazaliśmy, że jesteśmy prawdziwą drużyną, w której zmiennicy mogą świetnie zastąpić brakujących zawodników w razie potrzeby i mogą dużo dać zespołowi. Mistrzostw się nie wygrywa siedmioma siatkarzami tylko czternastoma.
Ale czy to cię nie stresowało, że ciebie nie ma, a oni tak dobrze grają?
- Nie, najważniejsze są zwycięstwa. Byłem zazdrosny, ale tylko o to, że oni mogą grać, a ja nie. I cieszę się, że koledzy aż tak dobrze mnie zastąpili, bo jak jest rywalizacja, to wszyscy pracują lepiej i poziom rośnie (śmiech). Ja jestem gotów walczyć o swoją pozycję na boisku.
Przed wami najważniejsze mecze - druga runda play-off Ligi Mistrzów z Asseco Resovią Rzeszów. Kto jest faworytem?
- Szanse naszego zespołu w starciu z Resovią oceniam pół na pół. W sporcie na tak wysokim poziomie, pomiędzy tak dobrymi drużynami, zawsze decydują jedna, dwie piłki i teraz pewnie też tak będzie. Różnic między zespołami nie ma, zadecydują jakieś detale. Tylko mam nadzieję, że te detale będą na naszą korzyść (śmiech).
[b]
Po tym meczu przeciwko Politechnice spodziewasz się wyjścia w pierwszym składzie na boisko przeciwko Resovii?[/b]
- To nie ma znaczenia, czy ja wyjdę w pierwszej szóstce, czy w ogóle wejdę na boisko, byle byśmy tylko wygrali. Oczywiście, gdybym nie zagrał meczu przeciwko Politechnice, to w ogóle byłoby trudno wyobrazić sobie, że zagram w meczu Ligi Mistrzów, to by było niemożliwe. Trener Bernardi podejmie decyzję co do składu na mecz z Resovią. Ja jestem do dyspozycji, tak samo jak pozostałych trzynastu zawodników i to on musi wybrać, co będzie najlepsze.
Nowy sezon i nowy rozgrywający w twoim klubie. Jak ci się gra z Michałem Masnym?
- Nie da się ukryć, że to bardzo dobry rozgrywający, co pokazał przez wszystkie lata w polskiej lidze. Ale na początku nie było mi łatwo się z nim zgrać, bo on gra bardzo szybką piłkę, a ja wolę bardziej podwieszoną. Ciągle próbujemy znaleźć kompromis i dogadać się w połowie drogi, żeby była wystarczająco szybka dla niego i wystarczająco wysoka dla mnie (śmiech). Jesteśmy na dobrej drodze, a najbardziej interesujące i najważniejsze mecze są dopiero przed nami.
Wszyscy mówią, że macie świetną atmosferę w zespole w tym sezonie.
- To prawda, jest bardzo dobrze. Nie ma już zawodników z trudnym charakterem, za trudnym do drużyny. I to od razu wychodzi zespołowi na lepsze. Poza tym wszyscy są już zdrowi i w dobrej formie fizycznej, to też pomaga.
W zeszłym roku nie zagrałeś w swojej reprezentacji, jak będzie w tym sezonie? Czy ten temat jest dla ciebie całkowicie zakończony?
- Realistycznie patrząc szanse, że zagram w kadrze oceniam na 1% (śmiech). Ja bym chciał wrócić i zakończyć karierę na mistrzostwach świata w Polsce, to by było wspaniałe, ale widzę, że sztab postawił wyraźnie na młodszych. Może przerzucę się na plażówkę i pojadę na igrzyska do Rio jako siatkarz plażowy?
Rozmawiała Ola Piskorska