Daniel Pliński doznał kontuzji w trakcie meczu z Generali Unterhaching. Środkowy skakał do bloku i piłka posłana przez rywala z ogromną siłą obiła dłonie zawodnika. - W poniedziałek wróciłem do treningów, a we wtorek troszkę się ta kontuzja odnowiła. To nie jest żadna wielka kontuzja, czasami po prostu doskwiera, kiedy piłka uderza - odczuwam ból. To małe pęknięcie, które po prostu przeszkadza w graniu. Trzy tygodnie odpoczywałem od siatkówki, nie miałem w ogóle kontaktu z piłką. Cieszę się, że mogłem wejść i pomóc jakoś drużynie - powiedział po meczu Pliński.
Środkowy nie pojawił się w wejściowej szóstce w starciu z VfB Friedrichshafen, tak jak w ostatnich spotkaniach, na boisko wyszli Karol Kłos i Andrzej Wrona. To ustawienie nie przyniosło jednak oczekiwanych rezultatów. PGE Skra przegrała pierwszą partię, pomimo prowadzenia 24:19. - Podejrzewam, że gdyby było pięknie i cudownie, a drużyna grała dobrze, to na boisku bym się nie znalazł. Trener dostrzegł jakieś problemy i dlatego wpuścił na boisko mnie i Stefana (Antigę - przyp. red.) - wyjaśnił Pliński. Środkowy zagrał na wysokim poziomie zaledwie dwa dni od wznowienia treningów. Przypieczętował zwycięstwo Skry atakiem z przechodzącej piłki.
VfB Friedrichshafen okazało się zdecydowanie najtrudniejszym rywalem z dotychczasowych w Pucharze CEV. - Zdawaliśmy sobie z tego sprawę, to jest ćwierćfinał europejskich pucharów. Niemiecka siatkówka cały czas idzie do przodu, zarówno reprezentacyjna, jak i klubowa. Ta drużyna kilka lat temu wygrała Ligę Mistrzów, więc cieszymy się z tego sukcesu. Naprawdę widać, że każde straty można odrobić i z każdego stanu można wygrać seta - przyznał Pliński. VfB to dwunastokrotny mistrz Niemiec oraz jedenastokrotny zdobywca Pucharu Niemiec. Największe sukcesy drużyna ta wywalczyła pod wodzą Steliana Moculescu, który jest trenerem tej ekipy od 1997 roku.
Przed PGE Skrą nie tylko półfinał z Guberniją Niżny Nowogród, ale także trzy mecze w PlusLidze do końca fazy zasadniczej z drużynami z drugiej połowy tabeli. Czy podstawowi zawodnicy będą mogli odpocząć? - Mariusz (Wlazły - przyp. red.) jest bardzo ważną postacią w naszym zespole, nie sadzę, żebyśmy zagrali bez niego. Bez niego dostalibyśmy tak zwaną "czapkę", musi być na boisku. AZS Politechnika Warszawska po prostu by nas ograła - zakończył środkowy.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!