Zawodnicy PGE Skry Bełchatów po awansie: Siatkówka nie takie rzeczy widziała

PGE Skra Bełchatów pokonała VfB Friedrichshafen i zagra w półfinale Pucharu CEV. Spotkanie miało dramatyczny przebieg, a awans był zagrożony.

PGE Skra Bełchatów nie bez problemów zwyciężyła na wyjeździe z VfB Friedrichshafen, dlatego w rewanżu nie było mowy o odpuszczaniu czy liczeniu setów. Polska drużyna musiała po prostu wygrać, by awansować bez konieczności rozgrywania złotego seta. Niemcy byli bliscy doprowadzenia do 2:0 w partiach, a wtedy bełchatowianie znaleźliby się w tarapatach.

- Dziwny był ten mecz, bo w pierwszym secie wypuściliśmy z rąk przewagę, którą rzadko się zdarza tracić w męskiej siatkówce. Teraz możemy odetchnąć z ulgą, bo czasami takie niewykorzystane sytuacje się mszczą. W drugiej odsłonie zrobiliśmy to, co VfB w pierwszej i to my ich dogoniliśmy. Siatkówka jest nieprzewidywalna i piękna. Cieszymy się ze zwycięstwa, bo było ciężko w tym dwumeczu, ale to my przechodzimy dalej - powiedział po meczu Andrzej Wrona.

Kiedy w drugim secie PGE Skra była bliska porażki, wszyscy kibice wstali z miejsc i starali się pomóc swojej drużynie. Ostatecznie losy seta udało się odwrócić, a trzecia i czwarta odsłona padły łupem bełchatowian. - Zdarzają się takie pojedynki, siatkówka nie takie rzeczy widziała. Dla nas liczy się wynik końcowy, który jest dla nas korzystny - przyznał Jędrzej Maćkowiak.

Wiadomo było, że VfB Friedrichshafen to najtrudniejszy rywal ze wszystkich dotychczasowych. Niemcy w tym sezonie występowali w Lidze Mistrzów, rywalizowali w grupie z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Ostatecznie zajęli 3. miejsce i spadli do Pucharu CEV. - Wcześniej wiedzieliśmy, że rywale bardzo mocno zagrywają, trzeba było się na to przygotować. Mieli dosyć dużą siłę rażenia na skrzydle, środek też był niezły, pomimo tego, że brakowało im jednego podstawowego i jednego rezerwowego środkowego. Nie widać było po nich, że tych zawodników nie ma. Cieszymy się, że wyszło, jak wyszło - wyjaśnił środkowy PGE Skry.

Maćkowiak na razie jest oddelegowywany przez Miguela Falascę do pojedynczych zagrywek, ale zdarzało mu się dłużej pozostawać na boisku, m.in. w starciu z Generali Unterhaching. W czwartkowym meczu w czwartej odsłonie popisał się asem serwisowym w ważnej chwili. - Staram się pracować nad tym, żeby móc wejść w nerwowym momencie i nie zawieść kolegów, a także kibiców i wykonać jak najlepiej ten mały fragment gry - zakończył Maćkowiak.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Komentarze (2)
avatar
Paweł szczygielski
14.02.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"W drugiej odsłonie zrobiliśmy to, co VfB w pierwszej i to my ich dogoniliśmy"- tak w prawdzie to VfB Friedrichshafen popełniło cztery błędy z rzędu ;)