Leworęczny środkowy był, tuż po Jose Luisie Gonzalezie, najlepiej punktującym zawodnikiem BBTS-u w meczu z Cerrad Czarnymi. Zgromadził na swoim koncie 6 "oczek", atakując z 67-procentową skutecznością. Nie wystarczyło to jednak do pokonania dobrze dysponowanego rywala.
W piątkowym pojedynku zmierzyli się ze sobą "starzy, dobrzy znajomi". W poprzednim sezonie radomianie i bielszczanie rywalizowali bowiem w rundzie zasadniczej i finale zaplecza PlusLigi. Bartosz Buniak grał wówczas w Cuprum Lubin. - Tak, ja co prawda występowałem w innym zespole, ale znałem drużynę Czarnych z występów na pierwszoligowych parkietach. Mieliśmy okazję mierzyć się kilka razy w poprzednim sezonie - przyznał.
Zawodnik ponownie zawitał do hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. - Teraz jesteśmy szczebel wyżej. Takie mecze wyzwalają więcej sportowej złości - porównał piątkową konfrontację do tych sprzed roku. - Jest dosyć spora różnica, widać to chociażby po transferach - dodał swoje spostrzeżenie na temat ekstraklasy.
Od niespełna dwóch tygodni nowym opiekunem ekipy z Bielska-Białej jest Wiktor Krebok. Czy siatkarze zauważyli już jakieś różnice między prowadzeniem zespołu przez doświadczonego szkoleniowca a jego poprzednika, Janusza Bułkowskiego? - Wstrzymałbym się z oceną trenera, nie mnie się wypowiadać, czy jest lepszy czy gorszy od wcześniejszego szkoleniowca. To jest pytanie do zarządu - oznajmił.
Co było przyczyną porażki BBTS-u w piątkowym spotkaniu? - Na pewno zabrakło z naszej strony mocniejszej zagrywki. Czarni dobrze i dokładnie przyjmowali. Również walki, bo mogliśmy ugrać tego trzeciego seta, a kto wie, może wtedy byłaby szansa i na kolejnego, a być może i tie-break... - Buniak snuł przypuszczenia.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!