PGE Skra Bełchatów do Pucharu CEV trafiła ze względu na to, że z europejskich pucharów wycofała się Delecta Bydgoszcz. Zdawano sobie sprawę, że to drugie w kolejności europejskie rozgrywki, więc triumf jest jak najbardziej w zasięgu bełchatowian.
Dopiero ćwierćfinałowy rywal okazał się naprawdę wymagający (), od tej pory zaczęły się schody. Ostatnim rywalem przed wejściem do finału w środę była . - W pierwszej chwili mecz układał się dla nas fajnie, bo w pierwszym secie prowadziliśmy kilkoma punktami, ale gdzieś po drodze popełnialiśmy błędy. To się zemściło tym, że przegraliśmy tego seta. Później w drugim troszeczkę Rosjanie zagrali na większym procencie skuteczności i naprawdę grało nam się dosyć ciężko. Cieszę się, że po tych dwóch setach, które przegraliśmy, potrafiliśmy się jakoś odrodzić i wygraliśmy trzeciego, później czwartego. Szkoda trochę tego piątego seta, ale wynik moim zdaniem jest ok - powiedział po meczu .
PGE Skra przegrała mecz w Rosji, ale we własnej hali może odwrócić losy dwumeczu, a w przypadku złotego seta z pewnością pomocny będzie atut własnego boiska. - Przy tym systemie wynik 3:2 to nie jest zbyt bezpieczny. Gdybyśmy przegrali 3:0 lub 3:1 na korzyść rywali, to wtedy należałoby się martwić. My przegraliśmy 2:3 i mamy wciąż otwartą drogę. Na pewno będziemy walczyć o to, żeby przejść dalej. Zobaczymy, jak to będzie za klika dni u nas - zapewnił kapitan PGE Skry.
W środowym meczu bełchatowianie zanotowali 51 proc. skuteczności w ataku. Najwięcej punktów wywalczył Facundo Conte, Argentyńczyk zdobył 24 "oczka", z czego trzy blokiem oraz jeden bezpośrednio na zagrywce. Mariusz Wlazły zdobył 20 punktów, a dwucyfrowy wynik osiągnął także Stephane Antiga. Francuz punktował trzynastokrotnie.
[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! [url=https://twitter.com/SiatkowkaSF]Na Twitterze też nas znajdziesz!
[/url][/b]