Podopieczne Tore Aleksandersena dobrze rozpoczęły spotkanie półfinału Challenge Cup z Besiktasem Stambuł. Zawodniczki Impela Wrocław wygrały pierwszego seta i nic nie zanosiło się na to, że Dolnoślązaczki w tym meczu spotka jakiś kataklizm. Tak się jednak stało. Z każdym kolejnym setem gra Impela była bowiem coraz gorsza. - Mimo że początek był dobry, to nie jesteśmy zadowolone. Grałyśmy gorzej w tych ostatnich setach. Ciężko mi powiedzieć, co na tym zaważyło. Nie mam po prostu żadnego pomysłu na to, co mogło się stać. Przyszedł taki moment meczu, gdzie zaczęłyśmy grać słabo. Próbowałyśmy rozmawiać ze sobą, motywować się i wrócić do naszej lepszej gry. To jednak nie działało. Chwytałyśmy się różnych sposobów, ale żaden nie zadziałał - komentowała libero drużyny z Wrocławia, Dorota Medyńska.
Ostatecznie Impelki z rywalkami przegrały 1:3 i są w bardzo trudnej sytuacji przed rewanżem na gorącym tureckim terenie. - Nie miałyśmy w głowie żadnych myśli, które by nas demotywowały. Koncentrowałyśmy się nad tym, co jest teraz. Owszem, teraz możemy myśleć o tym, że w Turcji gra się trudno, ale to nie jest takie jedyne miejsce, gdzie gra się ciężko, a trzeba wygrywać. Pojedziemy do Turcji po to, aby wygrać z nimi za trzy punkty, a potem tego złotego seta. Jesteśmy pewne, że to wszystko można odwrócić i po to udajemy się do Stambułu - zaznaczyła Medyńska.
Po zakończeniu spotkania wrocławianki długo rozmawiały w szatni ze swoim szkoleniowcem. - Nie będę zdradzała co było mówione w szatni, ale to była otwarta rozmowa. Każdy powiedział to, co uważa. Próbowaliśmy znaleźć jakieś rozwiązanie, które mam nadzieję każdemu pomoże - podsumowała młoda libero Impela.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!