Małgorzata Lis po półfinale Pucharu Polski: Takie mecze wzmacniają

Kapitan podbeskidzkiej drużyny ma nadzieję, że półfinałowa porażka w Pucharze Polski wpłynie pozytywnie na grę jej zespołu w ważnych spotkaniach fazy play-off.

Bialski BKS Aluprof Bielsko-Biała zagrał dwa świetne sety z faworytem Pucharu Polski, Chemikiem Police, a kibice w Ostrowcu Świętokrzyskim przecierali oczy ze zdumienia, widząc wynik spotkania po trzech setach. Siatkarki Mirosława Zawieracza miały realną szansę na sprawienie olbrzymiej niespodzianki, ale ostatecznie policki potentat zemścił się srodze za odniesione rany w czwartym secie i tie-breaku, wygranym do sześciu. Kapitan BKS-u w rozmowie z naszym portalem zgodziła się "na chłodno" podsumować spotkanie: - Zdanie mam podzielone: z jednej strony dobrze, że powalczyliśmy z Chemikiem, czyli faworytem do zdobycia Pucharu, ale jednak dwa sety nie dają nam żadnej korzyści, to nie jest, niestety, liga. Gdyby taki mecz zdarzyłby się nam w play-offach, wracałybyśmy uśmiechnięte do domu mimo przegranej, natomiast teraz tak nie jest. Cieszy nas zwycięstwo w dwóch setach, ale jednocześnie wiemy, że było tak blisko i to jest najgorsze! Mogłyśmy zostać do jutra i walczyć, a wiadomo, że w takim meczu jak finał gra się inaczej, po prostu lepiej, bo zwycięstwo w półfinale daje "kopa". Ewentualny sukces pozwoliłby nam wznieść się na wyżyny umiejętności - powiedziała Małgorzata Lis.

- Zagrałyśmy świetnie w trzecim secie, ale właściwie tylko to powinno nas cieszyć z całego meczu. To na pewno jest dla nas pewne światełko w tunelu i powód do optymizmu na przyszłość oraz walkę o medale. Wyrównany mecz z Chemikiem może nas tylko wzmocnić.. Dochodzi do nas, że już wyjeżdżamy, ale musimy postarać się, by wykorzystać doświadczenie z tego spotkania w przyszłości - stanowczo stwierdziła środkowa, nawiązując do doskonałej postawy swojego zespołu w trzeciej partii, zakończonej wygraną 25:16. Doskonałe zawody rozgrywała wtedy Niemka Heike Beier, będąca nie do powstrzymania dla siatkarek z Polic.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Była zawodniczka dąbrowskiego MKS-u skomentowała również udział zespołu Nicoli Negro w turnieju finałowym PP. Mało kto spodziewał się, że czwarty zespół rundy zasadniczej Orlen Ligi pokona w ćwierćfinale Impel Wrocław i pojedzie do Ostrowca. - Niekoniecznie zgodzę się, że to tylko praca trenera Negro pozwoliła MKS-owi na odbudowanie się. Myślę, że obecna dyspozycja tego zespołu przyszłaby prędzej czy później, także z trenerem Kawką. Drużyna z Dąbrowy została stworzona po to, by walczyć o medale i bić się o najwyższe cele, dlatego nie mogła sobie pozwolić na grę w ogonach i stanie w tyle. To było pewne, że MKS będzie lepiej grać. Poza tym konieczne było, by nowe zawodniczki zgrały się z resztą ekipy: posiadanie pewnej "bazy" jest niezbędne w każdym zespole. Na to wszystko potrzeba czasu, nic nie przychodzi z dnia na dzień - wytłumaczyła Lis.

Rozmowa ze środkową odbyła się tuż przed rozpoczęciem drugiego półfinałowego spotkania PP, czyli starcia Polskiego Cukru Muszynianki Fakro Bank BPS z Tauronem Banimexem MKS Dąbrowa Górnicza. Komu sympatyczna siatkarka dawała większe szanse? - Nie wiem, w jakiej dyspozycji są obecnie dwaj kolejni półfinaliści, bo dopiero wybieram się na halę, by oglądać ten mecz, ale mimo wielkiej sympatii do dziewczyn z Muszyny, gdzie mam mnóstwo koleżanek, to jednak przyznaję, że sentyment pozostał w Dąbrowie Górniczej i przyznam, że będę wspierała Zagłębianki - zdradziła przyjaciółka Joanny Staniuchy-Szczurek.

Komentarze (0)