Już od początku spotkania goście ze stolicy narzucili bydgoszczanom swój styl gry. Chemikom szczególnie we znaki dawała się znakomita zagrywka Radosława Rybaka, który robił co chciał z obroną gospodarzy. - Nas w głównej mierze rozbił właśnie Rybak. Jego akcje wprowadzały dużą nerwowość w naszej defensywie, przez co nie mogliśmy wyprowadzić czystych akcji - mówił po meczu lider Delecty, Krzysztof Janczak. Słowa tego ostatniego najbardziej pasują chociażby do drugiego seta, w którym gracze Rostislava Chudika prowadzili już 12:6. Wtedy właśnie na zagrywkę wszedł Rybak, który praktycznie samodzielnie doprowadził do stanu 12:12.
Gdy w końcówce partii przy stanie 23:24 miejscowi mogli doprowadzić do remisu, arbiter przy ataku Hoffmana dopatrzył się podwójnego odbicia, czym zdecydowanie wypaczył wynik meczu. - Ta sytuacja zdecydowanie nas podłamała. W końcu jakbyśmy wygrali tego drugiego seta, to w całym meczu byłby remis i dalej gra mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. Dodatkowo w tej samej partii mieliśmy także lekki zastój przy stanie 12:6. Nie wiem czemu arbiter tak to zakwalifikował, aczkolwiek mógł to widzieć zdecydowanie inaczej. W trzecim secie graliśmy dość poprawnie, ale ciążył na nas wynik 2:0 i to w pewnym sensie nas bardzo deprymowało. Politechnika swoje zwycięstwo zapewnia przede wszystkim przewagą psychologiczną uzyskaną w pierwszym secie, a później to było już z górki - tłumaczył rozgrywający Delecty, Artur Hoffman.
Właśnie decyzje głównego arbitra wywołały sporo komentarzy na trybunach. Kibice gospodarzy jeszcze długo po zakończeniu meczu skandowali hasło złodzieje, a sędziów z hali musiała wyprowadzać specjalna eskorta. - Nie przekraczajmy granic śmieszności. Dwóch zawodników Delecty się zderzyło na placu gry i sędzia miał prawo tak zagwizdać. Fani mają prawo wyrażać swoje zdanie na ten temat, ale powinno odbywać się to w bardziej cywilizowany sposób. My swoje zwycięstwo zawdzięczamy Radkowi Rybakowi, a przez jego silne zagrywki blok rywali nie mógł dobrze funkcjonować - komentował mecz Przemysław Michalczyk.
Jeszcze w trzeciej odsłonie bydgoszczanie mogli odwrócić losy spotkania. Gospodarze prowadzili najpierw 12:10, 13:11 i 21:18, ale końcówka i tak należała do podopiecznych Jerzego Taczały. Miejscowi znów zaczęli popełniać sporo błędów w obronie, wskutek czego rywale szybko odrobili stracony dystans. - W ostatnich pojedynkach graliśmy dobrze, ale czegoś zawsze brakowało. A to przyjęcia, albo zagrywki, lub jakiś innych pobocznych rzeczy. Akurat nam w pierwszym secie wyszedł serwis, a w drugiej partii zadziałał blok, także było czym wygrać ten mecz - podsumował występ Politechniki Radosław Rybak.
Po tej porażce bydgoszczanie definitywnie stracili szanse na awans do play-off. Następne dwa mecze z Płomieniem Sosnowiec i Skrą Bełchatów będą jedynie pojedynkami o prestiż. Z kolei biało-zieloni ciągle mają szansę na uniknięcia gry w barażach.
Delecta Bydgoszcz - Politechnika Warszawa 0:3 (14:25, 23:25, 24:26)
Delecta: Sopko, Stępięń, Janczak, Kacprzak, Cerven, Oczko, Dębiec, Matusiak, Kaczmarek, Grant, Hoffman.
Politechnika: Chabarek, Markiewicz, Rybak, Chudik, Kowalczyk, Michalczyk, Kulikowskij, Wojtaszek, Buszek.