Jak z czarnego snu: Delecta Bydgoszcz - Politechnika Warszawa 0:3 (relacja)

Zawodnicy AZS-u Warszawa potrzebowali tylko trzech setów, by rozprawić się ze słabo spisującymi się w tym sezonie siatkarzami Delecty Bydgoszcz. W spotkaniu, w którym padł wynik 3:0 (25:14, 25:23, 26:24) nie brakowało emocji. Po łatwo wygranej pierwszej partii warszawianie w kolejnych dwóch musieli przyłożyć się dużo bardziej, by przechylić na swoją stronę szalę zwycięstwa.

Już od początku spotkania goście ze stolicy narzucili bydgoszczanom swój styl gry. Chemikom szczególnie we znaki dawała się znakomita zagrywka Radosława Rybaka, który robił co chciał z obroną gospodarzy. - Nas w głównej mierze rozbił właśnie Rybak. Jego akcje wprowadzały dużą nerwowość w naszej defensywie, przez co nie mogliśmy wyprowadzić czystych akcji - mówił po meczu lider Delecty, Krzysztof Janczak. Słowa tego ostatniego najbardziej pasują chociażby do drugiego seta, w którym gracze Rostislava Chudika prowadzili już 12:6. Wtedy właśnie na zagrywkę wszedł Rybak, który praktycznie samodzielnie doprowadził do stanu 12:12.

Gdy w końcówce partii przy stanie 23:24 miejscowi mogli doprowadzić do remisu, arbiter przy ataku Hoffmana dopatrzył się podwójnego odbicia, czym zdecydowanie wypaczył wynik meczu. - Ta sytuacja zdecydowanie nas podłamała. W końcu jakbyśmy wygrali tego drugiego seta, to w całym meczu byłby remis i dalej gra mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. Dodatkowo w tej samej partii mieliśmy także lekki zastój przy stanie 12:6. Nie wiem czemu arbiter tak to zakwalifikował, aczkolwiek mógł to widzieć zdecydowanie inaczej. W trzecim secie graliśmy dość poprawnie, ale ciążył na nas wynik 2:0 i to w pewnym sensie nas bardzo deprymowało. Politechnika swoje zwycięstwo zapewnia przede wszystkim przewagą psychologiczną uzyskaną w pierwszym secie, a później to było już z górki - tłumaczył rozgrywający Delecty, Artur Hoffman.

Właśnie decyzje głównego arbitra wywołały sporo komentarzy na trybunach. Kibice gospodarzy jeszcze długo po zakończeniu meczu skandowali hasło złodzieje, a sędziów z hali musiała wyprowadzać specjalna eskorta. - Nie przekraczajmy granic śmieszności. Dwóch zawodników Delecty się zderzyło na placu gry i sędzia miał prawo tak zagwizdać. Fani mają prawo wyrażać swoje zdanie na ten temat, ale powinno odbywać się to w bardziej cywilizowany sposób. My swoje zwycięstwo zawdzięczamy Radkowi Rybakowi, a przez jego silne zagrywki blok rywali nie mógł dobrze funkcjonować - komentował mecz Przemysław Michalczyk.

Jeszcze w trzeciej odsłonie bydgoszczanie mogli odwrócić losy spotkania. Gospodarze prowadzili najpierw 12:10, 13:11 i 21:18, ale końcówka i tak należała do podopiecznych Jerzego Taczały. Miejscowi znów zaczęli popełniać sporo błędów w obronie, wskutek czego rywale szybko odrobili stracony dystans. - W ostatnich pojedynkach graliśmy dobrze, ale czegoś zawsze brakowało. A to przyjęcia, albo zagrywki, lub jakiś innych pobocznych rzeczy. Akurat nam w pierwszym secie wyszedł serwis, a w drugiej partii zadziałał blok, także było czym wygrać ten mecz - podsumował występ Politechniki Radosław Rybak.

Po tej porażce bydgoszczanie definitywnie stracili szanse na awans do play-off. Następne dwa mecze z Płomieniem Sosnowiec i Skrą Bełchatów będą jedynie pojedynkami o prestiż. Z kolei biało-zieloni ciągle mają szansę na uniknięcia gry w barażach.

Delecta Bydgoszcz - Politechnika Warszawa 0:3 (14:25, 23:25, 24:26)

Delecta: Sopko, Stępięń, Janczak, Kacprzak, Cerven, Oczko, Dębiec, Matusiak, Kaczmarek, Grant, Hoffman.

Politechnika: Chabarek, Markiewicz, Rybak, Chudik, Kowalczyk, Michalczyk, Kulikowskij, Wojtaszek, Buszek.

Źródło artykułu: