Nie chcę żałować, że nie wykorzystałem szansy - rozmowa z Andrzejem Skórskim, siatkarzem Politechniki Warszawskiej

Dwudziestotrzyletni zawodnik Politechniki Warszawa swoją karierę rozpoczynał w Tarnowie, mieście w którym nie ma wielkich tradycji siatkarskich. Mimo tego Andrzej Skórski już w wieku siedemnastu lat trafił do Olsztyna, gdzie trenował z pierwszą drużyną. W ubiegłym sezonie wychowanek Tarnovii grał w Kielcach, a w PlusLidze mężczyzn zadebiutował (udanie) kilka dni temu.

Kinga Bernacka: Jak zaczęła się Twoja przygoda z siatkówką?

Andrzej Skórski: Trenować zacząłem w szóstej klasie szkoły podstawowej, czyli jedenaście lat temu. Chodziłem do szkoły, gdzie W-F uczył trener trzecioligowego klubu, Tarnovii, Czesław Skwarek. On powiedział, że powinienem spróbować swoich sił w siatkówce i w taki sposób zacząłem trenować.

Czyli zadecydował przypadek?

- Trochę tak. U mnie w rodzinie nie ma tradycji siatkarskich, a moi rodzice nigdy nie uprawiali profesjonalnie żadnego sportu.

Już jako siedemnastolatek trafiłeś do Olsztyna. Jak do tego doszło?

- Miałem bardzo dobry okres juniorski. Grałem z Tarnovią w mistrzostwach Polski, gdzie doszliśmy do półfinałów. Pokonaliśmy wtedy 3:0 Avię Świdnik, zespół, który potem zajął drugie miejsce. Po tym turnieju miałem parę propozycji, wybrałem Olsztyn, gdzie grałem w zespole juniorskim, a trenowałem z pierwszą drużyną.

Dlaczego odszedłeś z Olsztyna?

- Miałem pękniętą śledzionę przez którą nie trenowałem cztery miesiące. Wykurowałem się na półfinały mistrzostw Polski, ale potem do Olsztyna już nie wróciłem. W Tarnowie miałem dziewczynę i ciągnęło mnie do domu. Zrozumiałem też, że jeśli zawodnik jest zdrowy to wszyscy się nim zajmują i o niego dbają. Gdy ma się kontuzję to jest to już problem, dlatego zdecydowałem się wtedy postawić trochę bardziej na studia niż na siatkówkę - zacząłem studiować budownictwo na Politechnice Rzeszowskiej.

Jak potem potoczyła się Twoja kariera?

- Grałem w Ropczycach, potem znowu w Olsztynie - tym razem w pierwszej lidze. Następnie trafiłem do Gdańska, do klubu, gdzie prezesem był Janusz Biesiada. A rok temu grałem w II lidze, w Kielcach. Cały czas studiowałem budownictwo. Jeśli teraz uda mi się wszystko załatwić to Politechnika Warszawska będzie już moją piątą uczelnią.

W ostatnich latach miałeś dużo szans na grę - w niższych ligach, ale jednak regularnie byłeś podstawowym zawodnikiem. Jak z perspektywy czasu oceniasz ten okres, masz wrażenie, że te doświadczenia pomogą Ci w PlusLidze?

- Różnica między II ligą a Ekstraklasą jest ogromna, wielu rzeczy muszę się teraz uczyć od nowa. Gdybym wcześniej miał propozycję gry w PlusLidze to na pewno bym ją przyjął, ale nie miałem, więc grałem w niższych ligach. W I lidze grać nie chciałem, bo jeśli chodzi o warunki finansowe to nie ma wielkiej różnicy między rozgrywkami pierwszo a drugoligowymi, a bałem się, że gra na zapleczu Ekstraklasy przeszkodzi mi w studiowaniu. Zdecydowałem się przyjąć ofertę z Warszawy, bo mam okazję poznać ten świat. Nie chcę za 20 lat żałować, że nie wykorzystałem jakiejś szansy.

Na jak długo podpisałeś kontrakt z Politechniką?

- Na rok.

Jaki jest cel Politechniki na sezon 2008/2009?

- Myślę, że większość osób zdaje sobie sprawę jakie są nasze cele. Mamy jeden z najniższych budżetów w lidze i na pewno będziemy walczyć o utrzymanie, a jeśli się uda to także o coś więcej. Każdy zespół gra po to, żeby wygrać - my tak samo. Z takim nastawieniem podchodzimy do każdego meczu i w każdym spotkaniu chcemy walczyć.

Jak oceniasz swój debiut w PlusLidze?

- Na pewno dobrze grało mi się w meczu z Częstochową, choć wszedłem dopiero w czwartym secie. Na szczęście nie zjadła mnie trema, czego się trochę bałem, bo to jednak jest przeżycie - atmosfera spotkania robi swoje. Trochę gorzej było w meczu z Olsztynem - w ataku też dobrze mi się grało, ale w przyjęciu radziłem sobie średnio. Podsumowując debiut uważam jednak za udany.

Co jest Twoim prywatnym celem na ten sezon? Będziesz walczył o miejsce w podstawowym składzie swojego zespołu?

- Na pewno chcę walczyć o szóstkę, bo to jest chyba celem każdego zawodnika. Chcę dać z siebie wszystko i grać jak najlepiej. Jeśli koledzy będą ode mnie lepsi, a ja będę wiedział, że dałem z siebie wszystko i mimo tego nie będę grał w podstawowym składzie to pogodzę się z tym, bo niektórych rzeczy nie da się przeskoczyć. Najważniejsze, żebym wiedział, że walczyłem i dałem z siebie tak dużo, jak tylko mogłem.

Wspominałeś, że grę w siatkówkę łączysz ze studiami, czy Twoją sytuacje rozumie trener?

- O trenerze mogę mówić w samych superlatywach. Jest bardzo wyrozumiały. To super człowiek zarówno prywatnie, jak i jako trener. Pamiętam, że była raz taka sytuacja, że w okresie przygotowawczym musiałem się zwolnić z treningu, bo miałem egzamin. Porozmawiałem z trenerem i nie było żadnego problemu, dostałem tylko zestaw ćwiczeń, które miałem potem sam wykonać. Trener mnie zwolnił z zajęć i jeszcze życzył mi powodzenia na egzaminie.

A co robisz, gdy nie trenujesz?

- Lubię czytać książki, śpię, dokształcam się w dziedzinie budownictwa.

Źródło artykułu: